tag:blogger.com,1999:blog-21660432867865321862024-03-06T03:01:28.757+01:00Mama w kratkę&CoAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.comBlogger188125tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-85504099520510627132018-04-13T11:06:00.004+02:002018-04-13T12:41:09.794+02:00Się dzieje...<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
I nie wiem od czego zacząć bo znowu się tyyyleee nazbierało.<br />
To może od najfajniejszego.<br />
Będziemy starszymi. No nie powiem, że się zszokowałam bo a i owszem bo nie spodziewałam się w życiu, że na "stare lata" przyjdzie nam drużbować. Ale nie zostawię przyjaciółki samej po tym jak siostra jej narzeczonego ni z gruszki ni z pietruszki stwierdziła, że rezygnują z narzeczonym z drużbowania. A ona biedna przepłakała calutka noc dopóki jej narzeczony nie kazał jej dzwonić do mnie hehehe No nie mogłam odmówić chociaż z dwójka dzieci i mężem wiecznie w trasie, który ma być tez starszym to spada wszystko na moje głowę. Mężah też stwierdził, że o ile ja wszystko załatwię to on może być bo mnie z obcym facetem do ołtarza przecież nie puści haha On serio tak powiedział w żartach hehe a na serio to on tez ma dobre serducho i bardzo lubi moją przyjaciółkę i jej narzeczonego wiec zgodził się.<br />
Także ekhm... ten tego.. po 8 latach od naszego ślubu kościelnego, DOKŁADNIE! staniemy tego samego dnia, o tej samej godzinie i w tym samym kościele przed ołtarzem, tyle że teraz w drugim rzędzie. Dla mnie to ma dużo z magii.<br />
I żeśmy się już wdrożyły w przygotowania. ba ja nawet już na sierpień znalazłam opiekę dla dzieci :D Serio.<br />
<br />
Męzah już jeździ w trasy normalnie, a ja się przyzyczaiłam.<br />
<br />
Jeszcze przed końcem jego wolnego chłopaki ocieplili dach i ruszyliśmy z remontem. Nie powiem przeraża mnie ilość prac jeszcze przed nami, a jednocześnie nie mogę się doczekać tego kiedy będę mogła urządzać pokoje dzieciom i salon z kuchnia bo tylko te pomieszczenia na razie finansowo udźwigniemy przy pomocy kredytu (a jednak podjęliśmy decyzję, że chcemy szybciej i bez niewielkiego kredytu się nie obejdzie), bo na ogólny remont mamy kasę, ale kuchnia jednak kosztuje.<br />
<br />
I były urodziny chrześniaczki. Były smerfy. Mimiś ze mną wybierał tort i przy okazji dowiedziałam się, że on jednak nie chce ninjago zielonego tylko kombajn i rolnicze urodziny.<br />
<br />
I wszyscy się pochorowaliśmy na początku marca i na bierzmowanie do DE nie pojechaliśmy niestety.<br />
Maleństas twardo hoduje 4, a i 3 już się pokazują także mamy mały hard core z nim. Ale dajemy radę.<br />
<br />
I Mimiś też miał swoje urodzinki. Mam sześciolatka w domu. Szok! Urodzinki były piłkarskie... w końcu mój syn 2 tygodnie przed impreza podjął ostateczną decyzję bo .... musieliśmy zamówić tort i powiedziałam, że nie ma opcji zmian. To się zdecydował. Było super. Cieplutko wiec zaczęliśmy sezon grillowy i Mężah rozłożył trampolinę i dzieciaki szalały. Za to tatusiowie ze starszakami bawili się w strzelanie Nerfami ( to takie pistolety i łuki na miękkie strzałki) bo Mimiś dostał 2 sztuki w prezencie, a dwie już miał i zabawa trwała. Jeszcze zdarza mi się w roślinach znaleźć strzałki hahah<br />
<br />
W rodzinie mam opinie mistrza organizowania urodzin dzieciom. I wszyscy pytają czy mi się chce. Chce, nie chcę, ale uważam, że zapewnienie fajnych wspomnień dzieciom jest najfajniejsze. Niedługo już Mimiś wyrośnie z takich tematycznych urodzin, a na razie niech się dziecko cieszy.<br />
<br />
I minęły święta. To były te z gatunku aby jak najszybciej się skończyły bo Mężah był w trasie. Bardzo nie lubię takich świąt. No i pogoda się nie popisała. także pisac o nich nie będę.<br />
<br />
No i w zeszły weekend całkowicie na spontana pojechaliśmy w końcu do DE. Pogoda wymarzona. Podróż z naszymi chłopakami to prawie luz. 1286 km w jedna stronę, żeby nie było. Do DE zaliczyliśmy 3 pauzy. Dwie po godzinie i jedna 20 minutowa. W drodze powrotnej 2 pauzy po godzinie. I żeby nie ubezwłasnowolnienie w fotelikach i brak ruchu to byłoby idealnie a tak dzieciaki miały problem ze spaniem ( bo wyjeżdżaliśmy o 8 rano a we Frankfurcie nad Menem byliśmy o 23, a z powrotem wyjeżdżaliśmy po 12 a w domu byliśmy o 1.40). Także wiemy, że na wakacje do Chorwacji na spokojnie możemy jechać.<br />
<br />
W DE było cudownie. Niby tylko 1300 km dalej a świat zupełnie inny.<br />
I tak w ciągu 2 dni byliśmy na zakupach, lotnisku ( oglądaliśmy ze specjalnej platformy widokowej startujące samoloty - dosłownie z 500 metrów od nas), grillu, nocnej imprezie w Mariocie, w chińskiej restauracji na obiedzie i zoo. Do tego Mężah zaliczył wycieczkę o 2 w nocy do apteki po ibuprofen w jakiejkolwiek postaci dla sześciolatka bo Mimiś płakał, że go ucho boli ( bo biegali z bratem ciotecznym na placu zabaw na największym wygwizdowie, a dodam, że w tej samej odległości były dwa inne place gdzie nie wiało, ale cóż dzieci), a ja z pośpiechu nie zapakowałam lekarstw ( i to było jedyne czego zapomniałam serio). Do tego ten wypad wyszedł na dobre bo aptekarz dał kropelki na zapalnie ucha, które działam momentalnie a w Polsce ich nie ma. I kupiliśmy zapas. Dodam iż w niedzielę Mimiś był zdrowy jak ryba. Za dziećmi nie nadążysz.<br />
<br />
A teraz z okazji ładnej pogody i chwili wolnego czasu bo okazało się, że Mężah zamiast we wtorej pojechał wczoraj zabraliśmy się za sprzątanie podwórka. Część ogrodzona został odgrodzona, a Mężah całą środę karczował, orał, bronował, równał itd. Jeszcze spryskać randapem w kilku miejscach i posiać trawkę i mam przeogromne podwórko.<br />
<br />
Do tego w końcu bierzemy się za oczko i tak muszę do poniedziałku zamówić geowłókninę, folie i pompkę i siatkę do ogrodzenia oczka. Do tego jedną część do kosiarki, wąż ogrodowy, jeździk dla Maleństasa i coś tam dla Mimiśka bo przecież dostali kasę, a starszy już sam chce zadecydować co kupi za nią.<br />
<br />
O i tyle i idę składać pranie i wstawiać nowe póki Maleńtas śpi bo potem muszę Maleńtasa do Tuli i porobić na podwórku :D<br />
<br />
<br />
EDIT: Wiecie, że zapomniałam Wam się pochwalić, że Maleńtas już od ponad miesiąca chodzi i to szybko chodzi!!! Hahaha...<br />
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-20782504777021080502018-01-01T21:14:00.002+01:002018-01-01T21:14:49.159+01:001.1.2018 i do tego poniedziałek<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Święta, święta i po świętach....</div>
<div style="text-align: center;">
Pisałam Wam, że się nam w czwartek zepsuł piekarnik? I tego dnia kupiliśmy nowy? Haha. No to piszę już jak z tym kupowaniem było. W sklepie oglądam piekarniki i podchodzi sprzedawca i pyta się czy może pomóc. To ja mu konkretnie, że szukamy piekarnika, ale musi on mieć trzy funkcje. W tym momencie zauważyłam, że sprzedawca się uśmiecha ( ha myślał, ze będzie łatwo naiwny) to mu powiedziałam, że potrzebuje czyszczenia katalitycznego ewentualnie parowego, prowadnic i zimnych drzwi. Oj szybko mu mina zrzedła haha wiec biedaka nie katowałam i sama sobie znalazłam. Serio. Dodatkowo kupiłam w prezencie odkurzacz dla mamy :) - składkowy prezent z siostrzyczką :)</div>
<div style="text-align: center;">
W piątek Mezah zamontował i mogłam wypróbować i jak na razie jest mega zadowolona z wyboru.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Wigilia u siostry Mężaha była miła aczkolwiek czuje pewien niesmak. Z powodu prezentów. No cóż szwagier i szwagierka nie maja umiaru ani taktu. I o ile nasze dzieciaki dostały po 2 sztuki o tyle ich dziesięcioletnia córka dostał jakieś 8 pudeł, w tym telefon komórkowy, zegarek, torebkę i grę od nas. Pominę fakt, że nasze dzieciaki od nich dostały takie badziewie, że żal... ale prezenty od dziadków kupione przeze mnie były tymi wymarzonymi ( zlecenia dostałam kupić co dzieciom będzie się podobało to kupiłam i były to w 100% trafione prezenty) wiec dysproporcji nie zauważyli, zwłaszcza Mimiś bo tego się zaczęłam w pewnym momencie bać. Mi było zwyczajnie przykro. Serio. Przykro mi było jeszcze z innego powodu, bo teściowe dostali od nich prezenty, oni sobie zrobili, a my i moja mama nic ( nie było mowy o prezentach dla dorosłych, ale kuźwa bez takich dziwacznych numerów w końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi jakby nie patrzeć a tu takie cyrki.). Także już długo nie zgodzę się na powtórkę z wigilii.</div>
<div style="text-align: center;">
Na szczęście chłopcy, jak i mama oraz Mężah znaleźli jeszcze prezenty pod naszą choinką jak już wróciliśmy do domu, więc wieczorkiem w domu było miło i radośnie. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Pierwszego dnia byliśmy u mojej rodzinki i też było wesoło. Tutaj zgodnie z umową były tylko prezenty dla dzieciaków. I dużo pysznego jedzonka.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Drugi dzień świat to wizyta u Mężaha kuzynów i do teściów. I o ile u kuzynów zawsze jest miło, rodzinnie i wesoło to... będąc u teściów marzyłam o powrocie do domu. Tym bardziej, że Mężah jechał w trasę na Łotwę.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Środę spędziłam z dzieciakami, a Mężah w trasie. Oj zabawy było co nie miara bo mogliśmy w końcu na spokojnie bawić się nowymi zabawkami do oporu.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
W czwartek pojechaliśmy do mego taty bo dzień wcześniej wrócili z sanatorium. Oj oni są cudowni. Obdarowali dzieciaki i nas drobiazgami, ale kocham ich właśnie za ta pamięć. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i nadszedł piątek. Dzień operacji Mężaha. Już o 7 stawiliśmy się w szpitalu, ale musieliśmy poczekać do 8 na pierwszy etap przyjęcia. Potem jeden lekarz, drugi, badania i o 13 Mężah wylądował na chirurgii. I znowu czekanie. Dopiero o 19 zabrali go na wycięcie woreczka żółciowego - echo listopadowej hospitalizacji. A chirurg zaproponował termin na 29 listopada albo w czerwcu... a po tym co się dzieje w służbie zdrowia woleliśmy nie czekać stad ta data. Nawet nie wiecie co za stres być w domu z dziećmi i odliczać minuty, które nie chcą minąć, żeby móc zadzwonić na oddział i się czegoś dowiedzieć.</div>
<div style="text-align: center;">
W sobotę z samego rana popędziłam do Meżaha do szpitala. Biedaczek mój. W międzyczasie okazało się, że teść i teściowa nachlali się, a nie ma składników na osypkę dla kur, konie nie napojone i nie nakarmione tak jak ich psy i koty. Co mi zostało. Sama się zorganizować. Skoczyłam jeszcze szybko do Zary na wyprzedaż bo zakochałam się w czerwonych butach dla Mimiśka i dla Maleńtasa, a przegapiłam wyprzedaż online, a potem rozmiarów nie było, a po sprawdzeniu w aplikacji okazało się, że maja je u nas w sklepie to śmignęłam póki tumów nie było. Potem popędziłam po paszę - dodam iż pijany teść zadzwonił pijany do Mężaha w sobotę z rana (kiedy Mężah był 12 h po operacji) czy by nie nakarmił kur - idiota. Kiedy wpadłam do domu, ogarnąć minimalnie kotłownie bo po południu miał być hydraulik do pieca, zadzwonił Mężah, że mogę być na 13 bo go wypisują. Chwile potem przyszedł sąsiad poinformować, że dwa domu dalej jest ksiądz bo chodzi po kolędzie. Masakra. W 5 minut sprzątnęłam pobieżnie i przygotowałam stół i popędziłam po księdza do sąsiadów. na szczęście proboszcz jest mega wyrozumiały. Bo kiedy mu powiedziałam w jakiej sytuacji jestem aktualnie to nawet nie chciał wziąć ofiary i nawet mnie pocieszał, a na końcu stwierdził, że widzi że silna kobieta jestem. Potem popędziłam z powrotem do miasta po Mężaha po drodze organizując szwagra do zrobienia osypki. Hydraulik szybko uwinął się z piecem. A potem pojechaliśmy robić osypkę. Kuźwa mój mąż praktycznie prosto z oddziału musiał się tłuc, żeby poinstruować, bo tylko on wiedział jak się te maszynerie obsługuje, zrobienie osypki. I tak od soboty 2 razy dziennie daje pic i jeść kobyle u nas, a potem jadę do kur i je karmię oraz zbieram jajka bo ci idioci chleją. Boli mnie piekielnie kręgosłup, ale muszę bo Meżah pod żadnym pozorem nie może. A oni rzecz jasna maja w dupie, że mamy małe dzieci, w dodatku Maleńtas ma katar i jest mega marudny i interesuje ich tylko chlanie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Sylwestra spędziliśmy w domu. Mimiś pojechał z babcia do mojej siostry bo mama pilnowała ich dziewczynek, a on koniecznie chciał do nich to puściliśmy go. A my uspaliśmy Maleńtasa i włączyliśmy Tv i zrobiłam parę przekąsek i tak doczekaliśmy do północy, a potem spaćku :)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A dzisiaj od rana karmienie konia, kur... już tak mnie plecy bolą, że to jest wręcz niemożliwe, ale cóż mam zrobić, jak zwierzęta niczemu nie winne.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jutro Mężah musi do szpitala na kontrolę, trzeba pójść do rodzinnej osłuchać Maleńtasa bo kaszle niemożliwie i odebrać Mimiśka, a w tym wszystkim jeszcze kury i konie....</div>
<div style="text-align: center;">
Wściekła jestem no.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-56029854747244720212017-12-22T21:54:00.001+01:002017-12-22T21:54:41.687+01:00Przedświatecznie<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Pewnie uwijacie się jak w ukropie co?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
U nas na luzie. Wigilia u siostry Mężaha, a ja mam tylko barszczyk na zakwasie zrobić. </div>
<div style="text-align: center;">
Pierwszy dzień jedziemy do mojej cioci i siostry ciotecznej ponieważ w pierwszej wersji miały być dwie wigilie. Potem siostra cioteczna stwierdziła, że oni jadą na drugi koniec Polski do braciszka ciotecznego ( mojego, a jej rodzonego), a we wtorek zakomunikowała nam, że zapraszają nas do swego domu rodzinnego 80 km od miasta na wigilie bo oni jednak nie jadą. No cóż musieliśmy odmówić, bo jeżdżenie w te i wewte na szybko z Maleńtasem na pokładzie nie należy do tego co tygrysy lubią, a siostrze Mężaha nie odmówimy bo zwyczajnie się z nimi umówiliśmy wcześniej. I takim sposobem u mojej rodzinki zjawimy się pierwszego dnia.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Taki to urok jeżdżonych świąt, że trzeba wszystko skrupulatnie planować, bo zamiast stać nad garami to my tkwimy w aucie w dodatku z dwójka dzieci :)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jeszcze dzisiaj robiliśmy zakupy na święta. Ludzi opanował jakiś szał zakupowy. Byliśmy zmuszeni na ostatnią chwilę kupić jeszcze trzy prezenty. D Dla chrześniaczki bo może przyjadą, dla synka siostry ciotecznej bo będziemy się widzieli pierwszego dnia no i dziadek nam dał kasę aby kupić coś od niego dla Maleńtasa. Boszz... szał w sklepach. A byliśmy przed południem. Nawet nie chce wiedzieć co działo się po południu bo o 14 jak wyjeżdżaliśmy z miasta to już zaczynało się korkować.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i mamy też choinkę. Co prawda na razie nieubrana bo Mężah jeszcze dzisiaj zalicza Litwę ( będzie jutro po 20 stej), ale dumnie stoi, a udekorujemy ja jutro. Liczę, że dzieci będą miały dobre humory to barszcz zrobię na spokojnie i nawet tę choinkę ubierzemy... ba nawet poodkurzam i pomyję podłogi, a kto wie może Mimiś będzie miał natchnienie i pomoże posprzątać zabawkowy dobrobyt.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A teraz jako, że notkę napisałam w ratach, popakowałam prezenty, wstawiłam ostatnie przedświąteczne pranie. Idę spać :) znaczy poczytać tzn. skończyć te moja otrzymaną książkę Tess Gerritsen :D</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A Was zostawiam z życzeniami od nas:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ1QY4JDK232Uxto19ZF7hqZlvUpMrRKvwwxWDJ7LRHXQXfdLWVFI-Zl85lHAbN6PKBXfXqzbqrjV1ZuWEyGfX4Wrmr0VEPP7sY5BjlDX52Th1V9t61n8M5IqHEOmsc46K1yorQu0x_A8/s1600/obrazy-na-plotnie-boze-narodzenie-sceny-religijne-wielki-rodziny-ilustracji-abstrakcyjna-akwarela-artystyczny-maria-jozef-i-jezus-w-gwiazdzista-noc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="422" data-original-width="607" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ1QY4JDK232Uxto19ZF7hqZlvUpMrRKvwwxWDJ7LRHXQXfdLWVFI-Zl85lHAbN6PKBXfXqzbqrjV1ZuWEyGfX4Wrmr0VEPP7sY5BjlDX52Th1V9t61n8M5IqHEOmsc46K1yorQu0x_A8/s1600/obrazy-na-plotnie-boze-narodzenie-sceny-religijne-wielki-rodziny-ilustracji-abstrakcyjna-akwarela-artystyczny-maria-jozef-i-jezus-w-gwiazdzista-noc.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-49899227720512093182017-12-06T20:05:00.003+01:002017-12-06T20:05:37.416+01:00Wierzycie w Mikołaja?<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jakby to było wczoraj w nocy pamiętam tę wigilijną noc jak miałam około 6 lat. Obudziłam się i zobaczyłam jak mama z tata kładą pod choinką dwie piękne lale. I już wiedziałam, że to nie poczciwy staruszek z długa biała broda i w czerwonym stroju daje prezenty, a rodzice. Bolało w serduchu...</div>
<div style="text-align: center;">
Dlatego u moich synów będę pielęgnowała tę wiarę tak długo jak się da i dawała im magie świat i tej całej otoczki. </div>
<div style="text-align: center;">
Co roku mamy kalendarz adwentowy, który pojawia się zawsze pierwszego dnia adwentu i kryje w sobie zawsze coś słodkiego na każdy dzień i jakiś drobiazg. W tym roku mamy Kinder czekoladki i klocki do budowy szopki oraz kilka zadań. Mimiś doskonale wie, że nie wolno zaglądać do poszczególnych skarpetek ( bo w tym roku mamy skarpety) i codziennie z samego rana wyjmujemy zawartość jednej. I bardzo go to cieszy, a ja uwielbiam patrzeć na jego minkę jak wyjmuje rzeczy ze skarpetki i się cieszy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co roku 5 grudnia piszemy list do Świętego Mikołaja. Czyścimy buciki i przed snem na oknie zostawiamy tacę, na które są ciasteczka i mleko dla Mikołaja oraz jabłuszka dla reniferów i oczywiście list. Mikołaj dzielnie "zjada" ciasteczka i "wypija" mleczko, a reniferki "zjadają" jabłuszka, a rado Mimiś w bucikach znajduje jakaś grę ( rodzinną) i od zeszłego roku tez video od Świętego Mikołaja - film z Elfi, który jest boski i odkąd go odkryłam w zeszłym roku nie wyobrażam sobie świat bez niego. No dobra po 3 dniach i 50 powtórkach, bo musicie wiedzieć, że Mimiś dzień zaczyna od videa od Mikołaja i kończy tymże, oczywiście w miedzy czasie jeszcze ze 3 razy musi polecieć, także szlag mnie prawie trafia i znam już je od a do zet na pamięć, ale dziecko ma radochę na maxa to co będę mu żałowała. A poza tym to jest tak kapitalna pamiątka na starość. Na 18 nastke mu zgram wszystkie filmy i puszcze i będziemy wspominali :D</div>
<div style="text-align: center;">
W tym roku gramy w Pie Face. Bosz, ale śmiechu przy tym. A bita śmietana na twarzy jest mega. Polecam jak coś.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Duże prezenty, te z listu, Mikołaj przynosi na wigilię. Czasami podrzuca je po różnych członkach rodziny, bo u nas wigilie są dość specyficzne i potrafimy być nawet na trzech. Ot koligacje rodzinne. Co nie przeszkadza w tym, że wszędzie bywa Mikołaj. I nie żałuje dzieciom na prezenty. Kurcze zaraz przestana wierzyć w dziadka w czerwonym z biała broda to wtedy będę im tłumaczyła, że drogie prezenty nie muszą być fajne. A teraz niech się cieszą zabawkami, bo kiedy jak nie jako dzieci. Prawda?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Chciałabym aby moi synowie pamiętali święta z dzieciństwa jako coś magicznego, niepowtarzalnego i coś co już im się na pewno nie przydarzy i by umieli przekazać te magię swoim dzieciom kiedyś. Chcę im to wszystko pokazać żeby to jak najbardziej pamiętali. To dla Mimiśka w zeszłym roku polowałam uparcie na 60 metrów światełek by "nasz dom nie był smutny" jak on to powiedział. I nie jest. To dla niego w tym roku poluje na świecącego renifera nie za majątek aby widzieć jego uśmiech na buźce. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
To dla moich chłopaków wczoraj siedziałam do 1 w noc i czekałam aż filmik się zrobi i pakowałam prezenty. Chce to wszystko dla nich. Bo oni są najcenniejszym skarbem jaki mam, a ich dziecięca naiwność i radość już nigdy się nie powtórzy...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
wiec wierzę z nimi w Świętego Mikołaja, nawet jak ja nim jestem :D</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-66596764224093062862017-11-23T14:18:00.002+01:002017-11-23T14:18:39.673+01:00 A teraz minęło 3 miesiące nie wiadomo kiedy<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ja naprawdę nie wiem, kiedy mi ten czas mija. No nie wiem. Znowu od ostatniej notki minęło 5 tygodni. Tylko pytanie kiedy? jak?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Maleńtas opanował już raczkowanie z prędkością światła, a tę prędkość rozwija szczególnie tam gdzie mu nie wolno. </div>
<div style="text-align: center;">
Nauczył się też wstawać i stoi przy meblach, w łóżeczku i w ogóle trzeba mieć oczy w dupie teraz jeżeli chodzi o niego. Bo ja jestem z tych leniwszych matek co to nie sprzątają wszystkiego w zasięgu małych rączek, a wyznaczają granice i pilnują aby dziecię przyswoiło je sobie.<br />
Także mam pełne ręce roboty.<br />
<br />
Co tam jeszcze. No auto kupiliśmy. Rzecz jasna Volvo. I rzecz jasna XC 90. Jakoś tak zapalaliśmy miłością do tej marki i od jakiegoś czasu mimo, że nasze stare Volvo było ogromne, chcieliśmy właśnie XC 90 bo nam się strasznie podobał. W sumie biorąc pod uwagę nasz sposób nabywania nowych rzeczy to mogę śmiało powiedzieć, że z autem się obijaliśmy. Bo wyszukanie odpowiedniego i kupno zabrało nam az dwa tygodnie. Lodówkę kupowaliśmy w sumie w 2 godziny, okap zamówiłam z przygodami i zabrało mi to jakąś godzinę, odkurzacz 30 minut...<br />
Ale wracając do autka to kocham je. Mimo, że jest wielkieeee i jeszcze nie umiem nim dobrze parkować, ale jazda to bajka... no płynie po drodze. Najgorzej, że Maleńtas ma szybę boczna przed nosem i najzwyczajniej w świecie nie sypia już podczas drogi choćby był najbardziej na świecie zmęczony. No i Mimiś zadowolony bo jeździ terenowym autem hahaha<br />
Przed nami większa wyprawa niedługo, ale to najpierw muszę skończyć moje spa dla kręgosłupa czyli rehabilitację. 3 tygodnie prądów, laseroterapii, ultradźwięków, masaży i ćwiczeń... i to wszystko bez dzieci :D Bajka.<br />
<br />
Mężah też zaliczył SPA. Może mniej komfortowe niż ja, bo pokłuli i przebadali mu brzuch od a do zet i jeść nie dali, ale za to miał transport na sygnale. Ale wyzdrowiał i chudnie. Ja zresztą też bo najpierw z nerwów bo jednak ostre zapalenie trzustki to nie żarty. Także ekhm jesteśmy rodzinnie i solidarnie na ścisłej diecie i powiem szczerze, że to jest fajne.<br />
<br />
Co tam jeszcze. Mam już wszystko na kalendarz adwentowy dla Mimiśka bo Maleńtas za mały w tym roku, ale za rok będzie miał swój własny kalendarz obowiązkowo.<br />
<br />
Szykuje się na urodziny Maleńtasa. Bosz za 18 dni on będzie miał rok!!!! W końcu zamówiłam mu basen z piłeczkami bo dostanie tylko ten 1 składkowy prezent bo i tak woli zabawki Mimiśka więc podjęliśmy decyzję, że bierzemy jedno, ale duże i dla obu naszych chłopaków, a basen będzie jak znalazł na zimę. Zresztą już wiem, że Maleńtas go pokocha bo wypróbowaliśmy ostatnio. A ja robię dekoracje na imprezkę bo przecież moje dzieci mają matkę wariatkę i mogą liczyć na imprezkę tematyczną.<br />
<br />
Zaraz tez święta. Jeju. Co prawda prezenty są już, oprócz tego dla mamy bo nijak zdecydować się nie mogę, bo musi być praktyczny i tak waham się miedzy odkurzaczem, telefonem dla seniora i suszarka do włosów. I masz babo placek. Bo Mężahowi kupiłam super wypasiony kubek termiczny ( napomknął, że baaardzo by mu się przydał i mówisz to masz :D). Dzieciarnia obkupiona, jeszcze Mężah od nas musi zbudować garaż dla maszyn rolniczych dla Mimiśka, bo na Maleńtas już czekają klocki sensoryczne drewniane. Reszta dzieciaków w rodzinie tez obkupiona tylko popakować, ale wczoraj papier w końcu kupiłam to wezmę się do roboty w końcu w przyszłym tygodniu i czekać tylko do świat. Bo wyobraźcie sobie, że wigilie w tym roku mamy dwie, pozostało godziny ustalić. Menu tradycyjne i jak jak zwykle robię barszcz na własnym zakwasie z pasztecikami i karpia. Bo to też ustalone.<br />
Jedyne co mnie martwi to cze choinka przetrwa. W tym roku będą czyhać na nią roczny Maleńtas i pięciomiesięczna Klementyna i nie wiem, które będzie bardziej zagrażało drzewku. Ale choinka będzie i to żywa :P Jedynie szopki nie zdejmiemy bo ona zbyt delikatna, ale w tym roku Mimiś z kalendarza adwentowego będzie składał szopkę lego wiec zadowolimy się tym co jest. Na drugi rok wróci tak prawdziwa, ręcznie robiona :)<br />
<br />
<br />
Ufff... to w skrócie tyle. Na razie wystarczy :P</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-69397510984061006442017-08-09T20:57:00.001+02:002017-08-09T20:57:12.153+02:005 tygodni<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
czyli 24/7 z ośmiomiesięczniakiem i pięciolatkiem.<br />
<br />
Na wstępie napisze, że da się. Jest piekielnie ciężko, ale radzę sobie. </div>
<div style="text-align: center;">
I odliczam dni aż Mimiś wróci do przedszkola. To jeszcze tylko TYDZIEŃ czyli 7 dni i będzie 16 sierpień i otwierają przedszkole :D A tymczasem minęło aż 5 tygodni od ostatniego wpisu. Serio. I jak tak się zastanowię to nie wiem kiedy one minęły. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Udało nam się w miarę zorganizować we trójkę, bo jak przejeżdża Mężah z trasy to delikatnie mówiąc rozpierdziela nam cały pan dnia, ale za to mogę opchać synów i mieć chwilę dla siebie. Ale jak go nie ma to nie będę ukrywała, że o ile rano jestem pełna energii to tak o 14 odliczam godziny do 18.30 kiedy to z Maleńtasem zaczynamy wieczorny rytuał, kąpiel, mleczko i sen, a potem to już górki: kolacja z Mimiśkiem i jego wieczorne ablacje i sen i godzina, półtorej na serial i sprzątnie zanim padnę na ryjek dla mnie. Generalnie każdy dzień wygląda tak samo. Takim sposobem ostatnio panu w wioskowym sklepie chciałam kasę za nieplanowane zakupy oddać w niedzielę, ale mnie oświecił ( bo sklep u nas czynny od poniedziałku do soboty) i poczekałam do poniedziałku :)<br />
<br />
Generalnie nie powiem wdrożyłam się i już nerwowo nie odliczam dni do powrotu Męźaha, aczkolwiek najtrudniejsze są wyprawy po zakupy. Gdyż po jedzenie dla psów i kota, a także jadalne wędliny ( u nas są tak badziewne, że az boję sie kupować) oraz moje konkretne mleko muszę co 3-4 dni jeździć do marketu do miasteczka położonego 10 km dalej ( tam gdzie gmina, przedszkole itd). Zmachana i wkurzona jestem na maksa bo nie dość, że muszę się nagimnastykować bo Maleńtasa nosze w Tuli bo tak mi wygodniej tzn. zakupy zawsze robię większe na kilka dni i wole wziąć wózek sklepowy i mieć wolne ręce, a Maleńtasa w Tuli. No i Jest wiecznie marudząco jęczący Mimiś; a mogę to, a mogę tamto, weźmiemy to, weźmiemy tamto... i tak całe zakupy. A na każde moje nie bunt. Ten tryb o dziwo uruchamia mu się tylko ze mną. Dziwne?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i Maleńtas odkąd skończył ma 7 miesiecy i w końcu je. Tak wiem wiele z Was się zdziwi, że pisze , że w końcu je. Ale już wyjaśniam. Rozszerzamy mu dietę metodą BLW ( notabenne tak samo jak Mimiśkowi swojego czasu) i czekałam jak Maleńtas sam będzie stabilnie siedział i oto się doczekałam. Na pierwszy raz był ziemniaczek, kalafiorek i brokuł i po miesiącu hitem jest makaron pod każdą postacią, a także pulpety z indyka. Pije wodę z Doidy i cieszy się przy tym jak szalony.<br />
<br />
Chadzamy sobie nad rzekę, bo po 16 musimy odbyć obowiązkowy co najmniej półtoragodzinny spacer bo Maleńtas wrzeszczy, płacze i marudzi a w wózku milknie. Tak więc chodzimy namietnie po okolicy.<br />
<br />
Od czasu do czasu robimy wypad do babci do miasta, ale to rzadko bo babcia pilnuje siostrzenicy i dlatego jestem uziemiona z moja dwójka i odpocząć mogę tylko jak jest Mężah bo nie mam serca opychać jeszcze moich synów mamie po pięciodniowym ośmiogodzinnym maratonie z siostrzenicą. Także meczę się sama. Cieszę się, że to lato bo Mimiś dużo czasu spędza na podwórku w piasku, na trampolinie czy w basenie ( tu tylko pod moim czujnym okiem i nie ma zmiłuj choćby nie wiem co jak ja jestem w domu choćby mi się zapłakiwał jak nie wiem co Mimiś sam nie wejdzie - taka zemnie przewrażliwiona matka jest).<br />
<br />
No i Mimiś był w dwudniowej trasie w Rydze z Mężahniem. Ja się stresowałam jak nie wiem co, a moje dziecko czuło się z ciężarówce jak stary wyga. Do toalety chodził tylko na pauzach, jadła na pauzach, słuchał z ojcem muzyki, bawił się zabawkami i siedział grzecznie 4,5 h ( tyle trwa połowa czasu jazdy, potem jest kolejne 4,5h za kółkiem i 9 lub 11 h pauzy na sen) w foteliku bez żadnego problemu. W sumie osobóka z nami bez przerwy potrafi zrobić i 400 km ciurkiem wiec co ja się dziwię.<br />
<br />
No i po mini wadzie wzroku wykrytej w zeszłym roku nie ma śladu. Byliśmy dzisiaj na kontroli u okulisty. Wzrok ma 1 klasa, szkoda, że słucha nadal wybiórczy, ale i z tym sobie radzimy i jednak wie, że jak mama mówi o posprzątaniu po sobie to jednak trzeba to zrobić bo i tak nie ominie to, a jedynie potem może być mniej przyjemnie. No bo mamy takie trochę bunt pięciolatka, jakby w wieku 2,3, czy 4 lata tez nie nie buntował jak musiał zrobić coś co mu się nie podobało, albo czegoś mu odmówiliśmy. Ot życie z dziećmi. Jeszcze tak z 15 buntów i może wyjdziemy na prostą.<br />
<br />
<br />
No i jeszcze jedna sytacji z ich wyprawy do Rygi. Mimiś mnie od jakiegoś czasu męczył o ciężarówkę z Brudera ( to taka firma, która robie drogie, ale za to genialnej jakości i wytrzymałości zabawki w tym ukochane przez Mimiska maszyny rolnicze i traktory, a także ciężarówki wszelkiej maści, karetki, policje, straże i auta terenowe oraz zwierzaki do farm - generalnie polecam te zabawki bo traktor który ma 3 lata nada wygląda na nówka, a wozi trawę, piach, kamienie i inne cuda) i ja jak to rasowa mam miałam konkretny argument : idź do tatusia bo ja nie zarabiam ( taaa, a wszystko kupuje haha , ale ok tatuś kasę przynosi i niech tak zostanie dla mego świętego spokoju). I to działało jakis dłuższy czas bo jak Mężah wracał to Mimiś zapominał o swoich zachciewajkach, ale do czasu trasy we dwóch. Cóż Mężah nieopatrznie mu obiecał ową ciężarówkę i to nie byle jaka bo lawetę ( dodam iż 250 zł jak ta lala) bo mu się firma bruder z wader pomyliła ( wader robi plastikowe auta, ale o wiele gorszym wyglądzie i tańsze) i jakież było zaskoczenie Mężaha kiedy w domu mu syn pokazał na tablecie na yutubie co chce, a mama pokazała cenę tego. Ale obiecał, a my uczymy dzieci, że danego słowa się dotrzymuje. Ja nigdy nie okłamuje Mimiś tylko nauczyłam się być z nim szczera i zawczasu ustalać jasne i klarowne zasady i tym sposobem nie mamy dzikich awantur w sklepach ani innych miejscach. Ale wracając do tematu. Ostatecznie Mimis zrezygnował z lawety z koparkospycharka ,a rzecz wywrotki scani z kierowcą i tym sposobem zaoszczędziliśmy 100 zł bo skoro tata się zobowiązał to musiał słowa dotrzymać. Tata ma teraz nauczkę, że mimo najlepszych chęci następnym razem najpierw się upewni czy jego obietnice nie są za drogie bo genialnie takie drogie rzeczy Mimiś dostaje na urodziny, dzień dziecka i święta.<br />
Scania przyszła i jest wilka bo to skala 1:16 z reala, i ostatecznie udało mi się wynegocjować, że Mimiś będzie spał tylko z kierowcą, a ciężarówka poczeka w salonie :D<br />
<br />
<br />
Ok. Starczy pisania na dzisiaj. Reszta innym razem :)</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-34214073222515693962017-07-03T16:05:00.001+02:002017-07-03T16:05:27.779+02:00Nie ma nas bo...<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
zostałam sama z dziećmi i czasu mi zwyczajnie brak. Bo jak wiadomo nastał czas wakacji i Mimiś w domu wiec przedszkole zamknięte, a Maleńtas wymaga coraz więcej uwagi i w dodatku zaczął mu się jakiś dziwny bunt... Masakra.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Także ekhm chwilami nie wiem w co ręce włożyć a innym razem zastanawiam się czy ociekać z tego sajgonu czy jednak nie. Zawsze zostaje mimo tego, że pada na ryjek. No właśnie wieczorami chodzę spać zaraz po dzieciach bo padam.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Z mama jednak miała raj. No i jak Mimi był w przedszkolu było łatwiej. Gotowanie odpadało przynajmniej, a teraz trzeba wymyślać mu dania.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ok. Koniec laby Maleńtas wstał. Czas na zabawę!!! ( to był sarkazm jakby co?)</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-1058008983956083322017-05-09T12:30:00.002+02:002017-05-09T12:30:34.222+02:00Zepsuty samochód, święta, weterynarz, wypadek, chrzciny i reszta...<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Tak spojrzałam sobie, że ja wieki nie pisałam. Cóż doba mi się ewidentnie skurczyła. Albo za dużo mam na głowie.<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
To zacznę od jednego z moich spełnionych koszmarów. Pojechaliśmy po odbiór bucików ortopedycznych dla Mimiśka. Poryczałam się, że on je nosić musi chociaż akurat jego model jest dosyć fajny. No, ale właśnie musi je nosić... Niby jego wada stópek jest z tych kosmetycznych, ale reagować trzeba i właśnie jak wracaliśmy stało się TO. Wyobraźcie sobie, że jest godzina 19, ściemnia się, jedziecie do domu z 2 dzieci ( w tym niemowlakiem) i mamą i nagle ni z gruszki ni z pietruszki podczas jazdy gaśnie wam auto... i nie możecie go ponownie odpalić. Aha i do domu macie 13 kilometrów. Dodam iż za 3 dni są święta wielkanocne, a Mężah wraca za jakiś tydzień....</div>
<div style="text-align: center;">
Tak. Dokładnie to mi się przydarzyło z Volvem. Okazało się, że poszedł pasek klinowy, a mechanik w zeszłym roku stwierdził, że kilka lat pojeździmy... Bez komentarza.</div>
<div style="text-align: center;">
Na szczęście teść nasz odtransportował, ale zostałam bez auta....</div>
<div style="text-align: center;">
No jedzenia akurat zapas mieliśmy to fakt, jak to na święta haha</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Volvo przechodzi wymianę silnika. Dobre z tym wszystkim, że w garażu mamy "dawce narządów" tzn. identyczne Volvo tyle, że nie na chodzie, to taniej ta cała operacja wychodzi.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Na święta byliśmy wożeni i odwożeni.</div>
<div style="text-align: center;">
Generalnie jak zobaczyliśmy padający śnieg za oknem to się ucieszyliśmy, że przełożyliśmy chrzciny na później.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co tam jeszcze. Bo święta to jak to święta. Wiadomo co się wtedy robi... </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Aha miałam ja o zeszłotygodniowej sobocie pełnej wrażeń chociaż jak jechałam z Mgiełłem do naszej pani vetki to nic takich atrakcji nie zapowiadało.</div>
<div style="text-align: center;">
No okazało się, że Mgiełło dostał alergii na... kurze mięso i żywi się teraz surowa szynką i łopatka wieprzową. Mężahowi na sama myśl o kupowaniu mu takowego żarcia skarze ciśnienie i wygraża się, że on skróci jego męczarnie... Jego zapał chłodzi fakt, że to on sam chciał Mgiełka i go przyniósł... Cóż na każde wspomnienie tego faktu potulnie kupuję kotu jedzenie. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i jak wracałam od vetki to w jednej z wiosek pan wielkim ciągnikiem z podczepionym szambowozem ( takim co to jego koło było wielkości mego Renault Twingo - a raczej mężowskiego renault do pacy) nagle się zatrzymał to i ja za nim i... zaczął cofać ( niestety żadne światła u niego się nie zapaliły by mnie ostrzec) i... o ile zdarzyła wrzucić bieg to dosłownie sekundy mi zabrakło by nacisnąć gaz i pan we mnie wjechał miażdżąc mi cały przód. Nie życzę nikomu takiego przeżycia . Do dzisiaj potrafi mi się śnić to żelastwo miażdżące mi przednią szybę.</div>
<div style="text-align: center;">
Dzięki Bogu jechałam tylko z kotem bo nawet nie próbuje sobie wyobrazić jakby obok mnie jak zwykle siedział Mimisiek.</div>
<div style="text-align: center;">
Na szczęście nic mi się nie stało. Jedynie na jednej ręce kilka mikroskopijnych ranek od szkła. Ale resztę dnia nie byłam zdatna do niczego i Mężah musiał się zająć dziećmi bo bałam się nawet brać Maleńtasa na ręce bo bałam się, że zemdleję. A wszystko z nerwów. Na szczescie jak sie chwile przespałam ( a musze powiedziec, że ja w dzień spałam tylko i wyłącznie w ciąży bo nie umiem) to wróciłam na wieczór do równowagi i w końcu mogłam zająć się dziećmi.<br />
W czasie gdy Mężah przebywał mi z odsieczą tak dobrze się złożyło, że w odwiedzinach była siostra Mężaha to pożyczyła samochód i zajęła się dziećmi. Maleńtas dał swojej matce chrzestnej popalić bo jak nigdy dwa razy pod rząd zasikał się po pachy i całe ubranko ciotka musiała zmieniać.<br />
<br />
Jeszcze tego samego dnia pożyczyliśmy auto od teścia. Jeepa Grand Cherokee pieszczotliwie zwanego przeze mnie Landarą. Wszyscy żartowali sobie, że może tego nie pozbawię życia haha.<br />
No i właśnie w niedzielę idąc za ciosem znowu zasaiadłam za kierownicą auta. Skłamałabym jak bym powiedziała, że się nie bałam, bo bałam się potwornie, ale nie było źle.<br />
<br />
We wtorek przyleciała mama Mężaha.<br />
I byliśmy na standardowej kontroli u alergologa z Mimiśkiem. Lubię tę lekarkę bo jest kompetentna i ma podejście do dzieci no i zna się na tym co robi. No dobra oprócz wiecznego uodporniania mi dziecka. Mimiś oficjalnie od jesieni przeszedł całą kurację, a tymczasem pił tylko tran i bardzo mało chorował. Bo ja jestem przeciwniczką faszerowania lekami na odporność. Leki to tylko w poważnej chorobie jak trzeba, a nie za każdym kichnięciem.<br />
<br />
A w niedzielę wreszcie doczekaliśmy się chrzcin Maleńtasa. Mimo trochę niesprzyjającej pogody było super. Co prawda rozczarował mnie nasz proboszcz w kwestii mszy. Bo msza na chrzest Mimisia była tak wspaniała i cudowna, jeszcze za poprzedniego proboszcza, że naprawdę ciężko byłoby jej dorównać. Ale miałam nadzieję, że jednak obecny proboszcz się choć trochę postara, a rozczarowałam się okropnie. No nic. Najważniejsze, że Maleńtas przyjął sakrament. Za to przyjęcie się udało na maxa. Teraz wiem, że takie spotkania rodzinne to tylko w restauracji. W sumie się szarpnęliśmy na wersję full wypas, ale było warto. Wszyscy goście zadowoleni. I każdy pochwalił pomysł na przyjęcie bez alkoholu. I dzieciaki się wyszalały bo dostaliśmy fajna miejscówkę. Oj było wesoło, dużo pysznego jedzenie i najważniejsze rodzinna atmosfera.<br />
<br />
W poniedziałek za to był już grill i alkohol. I ta sama ekipa. Dzieciaki szalały, my jedliśmy i piliśmy i Mężahowi przełożyli trasę na czwartek więc było cudownie. Lubię takie spędy rodzinne na luzie. I Mimisiek potem nocował u mojej mamy bo nocowała tam bratanica z rodzicami. Wiecie jak dziwnie jest w domu bez jęczącego pięciolatka?<br />
Niestety nasz pięciolatek w nocy o mało sobie płuc nie wykaszle według babci wiec we wtorek dla świętego spokoju zabraliśmy go do lekarza. No nic mu nie było rzecz jasna. Małego katarku dostał i mu w nocy trochę spływał, wiadomo, i sobie odkaszliwał.<br />
Reszta tygodnia też nam upłynęła na ciągłych wizytach u nas rzecz jasna. Wiecznie mi się ludzie przez dom przewijają.<br />
<br />
Mężah w czwartek pojechał na Holandię, śmignął na Niemcy, zahaczył o Austrię, a aktualnie przebywa we Włoszech. I czekamy na jego powrót.<br />
<br />
A Maleńtas produkuje zęby. 2 dolne jedynki. A Matce produkuje brak snu. Bosz jaki on marudny. Nic mu nie pasuje. Chciałby być tylko noszony, a od tych praktycznie 8 kilo miłości to można paść trupem. Obślinionym trupem, bo to to produkuje tyle śliny, że prawie utopić się idzie.<br />
<br />
No. I w końcu skompletowałam wszystko do łóżeczka dla Maleńtasa, bo z kosza Mojżesza wyrasta, z gondoli wyrasta i trzeba rozkładać łóżeczko i przenosić delikwenta. A żeby go przenieść trzeba sypialnię przemeblować. a żeby sypialnię przemeblować trzeba, żeby Mężah wrócił. O i śrubki od łóżeczka znaleźć,<br />
<br />
A w następny weekend znowu mamy dwie imprezy. W sobotę urodziny siostrzenicy, a w niedziele komunię.... Oby Meżah dostał wolne bo zapowiada się, że z trasy wróci jutro w nocy bo z dwójka dzieci dwa dni pod rząd na dwóch imprezach się wykończę.<br />
<br />
<br />
Ufff... skończyłam te przydługa notkę...<br />
<br />
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-28534276283826856712017-04-21T17:45:00.003+02:002017-04-21T17:45:38.276+02:00Bo chrzestny to powinien... a chrzestna powinna....<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
czyli dlaczego jest coraz mniej chetnych do bycia chrzestnymi dla dzieci. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
U nas temat mega na czasie bo już w następną niedzielę chrzest Maleńtasa.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ostatnio wdałam się w małą przepychankę słowną z panią która upierdliwie twierdziła cytuję: "<span style="background-color: #f6f7f9;"><span style="color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 12px;">Świece zawsze kupuję ojciec chrzestny a matka chrzestna kupuje ubranko a także ubiera dziecko przed ceremonia. Bo taka jest tradycja."</span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #f6f7f9;"><span style="color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 12px;"><br /></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
I nie dopuszczała do siebie myśli, że ubranko, świece i szatkę mogłam sama kupić. Ja jako matka. Ba posunęłam się nawet dalej bo kupiłam nawet krawat dla chrzestnego, żeby do naszej famili pasował, wiecie?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ale wracając do meritum. Ja uważam, że chrzestni jedne co powinni to być chrzestnymi i przy dziecku. A nie kupować tego i tamtego bo każe tradycja. Sami tworzymy swoje małe rodzinne tradycje. Ważni są ludzi, a nie przedmioty. Przyznam, że naprawdę współczuje chrzestnym, na których rodzice dziecka zrzucają wszystko co związane z chrztem bo tak każe tradycja. Ja nie wyobrażam sobie kazać naszemu chrzestnemu, który notabene jak Mężah jest kierowcą zawodowym biegać mi za świecą. ba ja sama tę świece kupiłam za niego i jeszcze mu krawat kupiłam, żeby miał łatwiej bo ciesze się, że chce być chrzestnym Maleńtasa. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Analogicznie z ubrankiem. Poczekałam, bo tak zastanawiałam się czy chrzestna chce kupić czy nie, ale się nie odezwała wiec przed świętami sama kupiłam ubranko takie jakie ja chciałam dla synka żeby czuł się w nim komfortowo ( a że niezbyt podobają mi się typowe garniturki do chrztu to sama skomponowałam swój zestaw) no i wymyślałam sobie, że wszyscy będą mieli szare elementy i tak tez zrobiłam. Zamówiłam tez szatkę pasującą kolorystycznie do ubrań i świecy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Przy chrzcie Mimiska moja siostra wtedy jeszcze bezdzietna, którą poprosiliśmy na chrzestną ubranko Mimiśkowi kupiła miesiąc przed haha kiedy ja o tym nawet jeszcze nie myślałam. Ale szatkę i świece kupowaliśmy my bo chrzestny przyjeżdżał z zagranicy i głupotą z naszej strony byłoby kazać mu jeszcze kupować świecę w kraju w którym na co dzień nie mieszka i w dodatku na ostatnia chwile bo wiadomo jak to jest z przyjazdami z daleka. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co do opłat. Miło jest jak chrzestny w ramach prezentu opłaci chrzest ( który defacto powinien być darmowy bo to w końcu nowy parafianin, ale to chyba w innym wymiarze bo u nas w kościele liczy się przede wszystkim kasa), ale nie uważam tego bynajmniej za przymus. Najważniejsze żeby był. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jestem tez przeciwna tym srebrnym pamiątkom po dwie stówy. Bo to zwyczajne zbieracze kurzu. No powiedzcie, mamy, których dzieci to dostały co z tym zrobiliście? Moi synowi każdy ma nad łóżeczkiem nieduży obrazek z aniołkiem i wystarczy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i sprawa łańcuszka. Hmm... tu mam uczucia ambiwalentne. Bo o ile takiemu małemu dziecku on niepotrzebny to uważam łańcuszek z krzyżykiem/medalikiem za dobry prezent na komunie bo każdy taki jeden powinien mieć. Ale niekoniecznie na chrzcinach już. Ale wolność tomku...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Generalnie nawet przez chwilę razem z Mężahem nie myśleliśmy aby czymkolwiek obarczać chrzestnych. Cieszymy sie, że zechcieli być rodzicami chrzestnymi naszego syna, że będą z nami tego dla nas bardzo ważnego dnia.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Tak szczerze to jakbym własnych dzieci nie miała i nie chrzciła ich to bym zielonego pojęcia nie miała, że mam kupować to i tamto i siamto i w ogóle takie zawracanie gitary. Nie każdy ma czas, ochotę i wiedzę na te wszystkie tradycje. A potem ludzie się dziwią, że nikt nie chce być chrzestnym. A ja się nie dziwię bo społeczeństwo wyewoluowało i pędzi ciągle gdzieś. A taki przymus działa jak płachta na byka i pojawią się takie kontrmyśli: co ja będę sobie problemów dokładał jak oni chcą to i tamto... niech ktoś inny to robi. I jest to zupełnie naturalne podejście w aktualnym świetle zmian społecznych wiec uważam, że należy się głęboko zastanowić nad pewnymi tradycjami, które nie są niezbędne. I nie forsować ich na siłę.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-65742523034330084552017-04-07T21:00:00.004+02:002017-04-07T21:00:59.685+02:00Come back czyli dlaczego mnie nie było tyyyle czasu<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Odpowiedź jest prosta: doba mi się skurczyła do mikro rozmiarów. Serio.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Po pierwsze Maleńtas, który staje się coraz bardziej wymagający. Ma dłuższe okresy zabawy i nie wyobraża sobie aby wtedy matki. babci, brata czy taty nie było obok niego. No nie lubi być sam. W związku z czym jestem do niego uwiązana niejako. </div>
<div style="text-align: center;">
Oczywiście same zabiegi higieniczno-pokarmowe zabierają minimum pół godziny i pomnożyć to co 3-4 h i wychodzi całkiem niezły czas.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i robiłam zaproszenia na chrzest Maleńtas bo ten zbliża się wielkimi krokami, a koniecznie chcieliśmy dać je na urodzinach Mimiśka. No właśnie w międzyczasie szykowałam urodziny Mimiśka. Już 5-te. Uwierzycie? Mimiś ma 5 lat! </div>
<div style="text-align: center;">
I jako rasowy pięciolatek zażyczył sobie urodziny, których motywem przewodnim były Transformersy. Yeah! Matka się napracowała nad dekoracjami, ale Mimiś wynagrodził mi to swoim zachwytem. Hitem urodzin okazały się balony na hel z Transformersami oczywiście! Matka daje radę. Nawet jak w sobotę okazuje się, że gościowi, który miał napompować balony skończył się hel... Ale kto jak kto matka dla dziecka nie da rady. Pewnie, że da. No to w sobotę o 21 skombinowała hel do balonów i Mimiś prawie odfrunął z radości jak rano zobaczył te balony. Oj dzieciaki szalały z nimi i każdy dostał do domu. </div>
<div style="text-align: center;">
Mimiś zadowolony z prezentów, prawie oszalał z radości i nie wiedział czym się bawić i za co łapać. ostatecznie ostatni element z klocków lego złożyliśmy w środę, a pojazd małego konstruktora w weekend. Aktualnie triumfy święci zestaw narzędzi, bo Mężah zabudowuje werandę a Mimiś mu pomaga rzecz jasna, skoro ma czym.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Walczymy z jakąś dziwną alergia u Maleńtasa. Zaczęło się od odparzenia tyłka w ciągu dosłownie 2 dni od pampersów ( używaliśmy od urodzenia pampersów Premium Care), potem doszła wysypka na brzuszku i suche nogi (są strasznie suche). Dostaliśmy maść od pediatry, skierowanie na pilne do alergologa ( za to lubię swoje lekarki bo nie boja się wypisywać skierowań na pilne jak jest potrzeba) i czekamy na wizytę. generalnie tydzień spokoju i znowu wysypka. pampersy zmienione na Tujursy z Lida, a aktualnie sprawdzamy pieluchy ekologiczne bo Tujursy przeciekają nam straszliwie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
W międzyczasie zaliczyliśmy chyba trzydniówkę, która trwała u nas pięć dni. Pięć dni wyjętych z życiorysu. Prawie 40 stopni na termometrze i nic poz atym... I chwilowa poprawa po lekach przeciwgorączkowych. Kursy miedzy Maleńtasem i Mimiśkiem, noszenie Mimiśka do toalety bo słaniał się na nogach, ciągłe proszenie o wypicie łyka wody, żeby się nie odwodnił. I ten strach jak majaczył w gorączce. Tego nie da się opisać. Mało nie oszalałam bo Mimiś rzadko choruje na coś poważnego bo kataru nie liczę i 2 razy anginy i zapalenia gardła.</div>
<div style="text-align: center;">
Nie dałabym rady żeby nie mama, bo akurat tak się złożyło, że Mężah wybył dzień wcześniej w trasę.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Teraz pobolewa mnie brzuch w okolicy blizny po cc i liczę, że wypoczynek pomoże bo nie chciałabym sobie czegoś uszkodzić. W końcu nie minęło jeszcze nawet 4 miesiące, ale cóż wyjścia nie miałam nawet kosztem własnego zdrowia. Dziecko ważniejsze, a ja się przemęczę ( chociaż liczę, że nic mi nie będzie jak teraz pod obecność Mężaha odpocznę).</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Aha zapomniałam wspomnieć o walce z zapaleniem spojówek, która dwa dni po wyzdrowieniu Mimiś sobie zafundował. A matka gderała nie trzyj oczu... To nie słuchał. I ma.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Teraz szykujemy się na święta i chrzciny... </div>
<div style="text-align: center;">
Mimiś strój ma, mama też, ojciec ma pojechać sobie po koszulę i krawat, a gwieździe dnia nadal nie wiem jaki rozmiar kupić bo mi rośnie w oczach... Z rozmiaru 50 dobijamy do 74... jesteśmy na granicy i nie wiem jaki mu strój kupić, żeby na nim nie wisiał ani nie był za mały. Masakra.</div>
<div style="text-align: center;">
A teraz idę spać bo w nocy czeka pobudka. Mały głodomór nie daruje :D</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-7628046693364569582017-03-11T09:15:00.000+01:002017-03-13T19:49:05.119+01:003 miesiąc<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i stuknął nam 3 miesiąc we czwórkę.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie będę ściemniać, ale jest coraz łatwiej. No dobra oprócz właśnie kończącego się już trzeciego skoku rozwojowego, który sprawił, że marudzenie Maleńtasa chwilami osiągało apogeum i to takie, że ani on sam ani nikt inny nie wiedział o co mu chodzi.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jaki jest trzymiesięczny Maleńtas? </div>
<div style="text-align: center;">
No wesoły i gadatliwy - to po matce, oraz coraz bardziej przystojny - to po ojcu.</div>
<div style="text-align: center;">
Hahaha</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No to prawda. Maleńtas kocha się uśmiechać i robi to tak cudownie, że człowiek automatycznie śmieje się do niego. Nawet w środku nocy ten uśmiech potrafi dodać multum sił. </div>
<div style="text-align: center;">
No i gada już całkiem fajnie po swojemu. Nawet potrafi odpowiedzieć na zadane pytania. Niestety odpowiedzi są jeszcze niezrozumiałe dla ogółu niemniej Maleńtas się nie zraża i gada sobie dalej. I próbuje śpiewać. Jak na razie wychodzi mu całkiem ładne Aaaaa jak śpiewamy Aaaa kotki dwa.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Chwilowo, na czas skoku rozwojowego, uszkodziła mu się funkcja spania, ale wracamy do normy powoli. A norma była jedna pobudka około 3-4 w nocy, na zabiegi higieniczne i butle mleka i jakieś 40 minut potem na usypianie. Teraz odkąd zmieniliśmy butle na inne i smoczek ma szybszy przepływ odpada opcja usypiania bo Maleńtas zje i zasypia dalej co trwa do 20 minut góra/ Także jest super.</div>
<div style="text-align: center;">
No i pomogło wprowadzenie wieczornej rutyny bo od dwóch tygodni odkąd każdy wieczór wygląda identycznie to Maleńtas coraz szybciej zasypia. Powiem, że doświadczenie robi swoje bo Mimisiowi rutynę wprowadziliśmy jak miał co ponad pół roku i pamiętam, że było ciężej, a tu proszę Maleńtas całkiem szybko łapie co i jak i najważniejsze, że widać gołym okiem, że mu to odpowiada ( ale ten temat to będzie kiedyś tam w innej notce).</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co do usypiania to Maleńtas sam z siebie zrezygnował na lulania na rekach (dziękują mu one, a także kręgosłup) na rzecz wózka. No i bez pieluchy przy buzi też nie zaśnie teraz. O smoczku nie wspominając.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co jeszcze. No od tygodnia mamy nowe butelki i są mega super gadżeciarskie, kolorowe, łatwe w myciu a co najważniejsze maleńtas już od pierwszego zassania je bardzo polubił. A mleczka pijemy od 90-120 ml na karmienie w dzień do nawet 180 ml w czasie nocnego karmienia.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ubranka już 68. Może to nie dziwne, ale takie abstrakcyjne bo Maleńtas zaczynał od rozmiaru 56, który był na niego sporo za duży, a teraz po trzech miesiącach już nowi 68... i wciąż rośnie także nie zdziwię się jeżeli za miesiąc napisze, że teraz kupujemy mu ciuszki w rozmiarze 74.<br />
No a pampersy to idą już 4. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Maleńtas jest coraz bardziej żywy i interesuje się wszystkim wokoło. I ma jeden baaaardzo brzydki nawyk, który często jest bardzo wkurzający, a czasami ratuje życie. Otóz moi drodzy Maleńtas kocha oglądać telewizor. I o ile kiedy nie śpi to TV musi być wyłączony bo gapiłby się bez przerwy w pudło i wrzeszczał jakby ktoś spróbował go odwrócić, o tyle jak mocno wyje i nie wiadomo co jest grane i jak go uspokoić to wystarczy włączyć TV i po jakieś 5 sekundach jest cisza.<br />
<br />
Relacje braterskie rozwijają się cudownie. Bez problemu Mimiś poproszony o pomoc przy Maleńtasie bo muszę coś pilnie zrobić to bez problemu go zabawia. Chcę wozić go w wózku, zagaduje, próbuje zachęcić do zabawek, ba pobiera mu piłeczki wełniane. Także pod tym względem jest świetnie.<br />
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
I to chyba na tle na razie... </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-71510116508068174772017-02-21T13:52:00.000+01:002017-02-21T13:52:17.707+01:00Terror laktacyjny czyli o tym, że nie karmię piersią już drugiego dziecka...<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Przy Mimiśku byłam niedoświadczona, przestraszona i sterroryzowana i... o mało nie wpadłam w ciężką depresję tylko z powodu przymusu karmienia piersią bo tak jest zdrowiej i lepiej dla dziecka. Nikt nawet przez sekundę nie pomyślał o mnie, matce, a co bardziej dziwne przy tym zdrowiej dla dziecka nikt nie myślał o Mimiśku. Liczyło się tylko mleko z cycka.</div>
<div style="text-align: center;">
To były najbardziej koszmarne 2 tygodnie mojego macierzyństwa. Pierwsze dwa tygodnie mojego macierzyństwa. Pierwsze dwa tygodnie życia Mimiśka.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Wyłam, a on ze mną i tak leżeliśmy bite 2 tygodnie non stop w łóżku, na kanapie, gdziekowiek, byle z cyckiem i "próbowaliśmy". Teraz mając Maleńtasa wiem, że przyczyny tego stanu były dwie. Otóż Mimis był dzieckiem, które absolutnie nie miało odruchu ssania to po pierwsze ( takie ewenementy zdarzają się baaardzo rzadko, ale zdarzają się i tak jest), a ja mam problem z sutkami, który baaardzo utrudnia karmienie. Bo jak się okazuje mleko miałam, a to, że nie było go to, to, że Mimiś nie potrafił go wyssać i pobudzić laktacji.</div>
<div style="text-align: center;">
Teraz przy Maleńtasie dokładnie to widzę bo on próbował... ja próbowałam, ale te sutki... Skończyło się na takich ranach i bólu, że tego słowami nie da się opisać... i ja ze strasu straciłam mleko.... dla dodatkowej atrakcji. Raz w szpitalu, a następnego dnia w domu i to definitywnie... Wtedy też pod wpływem pewnej dla mnie przerażającej sytuacji bo przeżyłam to bardzo, podjęliśmy z Mężahem decyzje o MM dla Maleńtasa. Dodam iż Mężah mnie całym sobą wspiera. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A ta sytuacja... Wieczorem próbowałam nakarmić Maleńtasa i akurat traf chciał, że z kąpieli wrócił Mimiś. Kiedy przystawiłam Maleńtasa do piersi ból był tak ogromny, że mimowolnie zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój starszy Syn przeraził się i wyglądał tak, jakby szykował się do ataku na Maleńtasa. I ja się tak bardzo tego przeraziłam, że nie byłam w stanie nic zrobić. Mężah zabrał Maleńtasa a ja tuliłam i uspakajałam Mimiśka. Tak bardzo bałam się w tym jednym krótkim momencie, że mój starszy Syn rzuci się na bezbronnego maluszka w mojej obronie, że coś we mnie się zablokowało. Próbowałam jeszcze w nocy nakarmić Maleńtasa, ale zwyczajnie nie mogłam i nie chodziło tu o ten przeogromny ból, ale o strach o obydwoje moich dzieci. O Mimisia, że znienawidzi Maleńtasa bo robi krzywdę jego mamie i o Maleńtasa, którego Mimiś mógłby skrzywdzić, A także o relacje moich dwóch synów, żeby Mimisiwi Maleńtas nie kojarzył się z tym kimś kto rani mamę.</div>
<div style="text-align: center;">
Tak skończyła się moja mleczna droga.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ale i tym razem wszyscy wokół nie znając naszej sytuacji usilnie namawiali, tłumaczyli.... żebym karmiła. Że ból minie, piersi się zagoją, że to łatwiej, zdrowiej dla Maleńtasa i cała reszta laktacyjnych argumentów... Ale zero fachowej pomocy, bo takowa w Polsce nie istnieje. W Polsce nie istnieje tez wsparcie dla matek. Bo nikt głośno nie mówi jak trudne jest karmienie piersią, jak trudne, bolące, wyczerpujące są początki. Nikt profesjonalnie nie pomaga, chyba, że zapłacisz prywatnie...Albo tak jak ja znasz doradcę laktacyjnego... bo znam. Była u mnie moja cudowna koleżanka, która mi naprawdę pomogła. Próbowałyśmy, pokazywała, uczyła, ale przede wszystkim wsparła psychicznie i ani przez sekundę nie naciskała i nie zmuszała. Robiła to z takim szacunkiem i wyczuciem, że byłam gotowa walczyć, żeby nie sytuacja z Mimisiem, która mnie załamała. I wtedy tez była ze mną i powiedziała coś naprawdę dla mnie ważnego: ŻE SZCZĘŚLIWA MAMA TO SZCZĘŚLIWE DZIECKO I NIEWAŻNE JAKI MLEKO JE. WAŻNE, ŻEBY SIĘ NAJADŁO. BO MLEKO TO NIE WSZYSTKO!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Niestety wiele kobiet u nas w kraju nie może liczyć na taką pomoc, Bo się to szpitalom zwyczajnie nie opłaca finansowo. Za to opłaca się koncernom produkującym mleko modyfikowane, gdzie za kilka groszy lub za darmo przekazują do szpitali małe pojemniczki mleka i walą grube tysiące na reklamy. A szpitali nie stać na zatrudnienie profesjonalnych doradców laktacyjnych, bo koszty porodu SN są takie same jak CC i tych wszystkich procedur medycznych, a same położne często nie maja czasu, albo nie dysponują wiedza, albo olewają kobiety bo co to za filozofia przyłożyć dziecko do piersi. A powiem po sobie, że jest to czesto wyższa szkoła jazdy, bo karmienie piersią to ciężka robota, a nie piękny obrazek wykreowany przez media. Nikt głośno nie mówi jak trudno dobrze przyłożyć dziecko, jak bardzo ono może poranić sutki, jak czasami problemy z wędzidełkiem mogą uniemożliwić karmienie ( a tego się nie sprawdza w szpitalach choć neonatolodzy powinni, ale jak nie muszą to nie muszą prawda?) i ile siły i cierpliwości kobieta i dziecko muszą włożyć by obydwoje się tego nauczyć. U nas panuje terror karmienia piersią bez względu na kondycje psychiczna matki, co bezpośrednio wiąże się z dobrem dziecka. U nas matka traktowana jest instrumentalnie jako bar mleczny i tyle. A matka to nie kanjpa dla dziecka. Matka to najbliższa osoba dziecku i jej dobro jest tak samo ważne jak dobro dziecka i bez względu na to jak karmi to należy jej się szacunek. Amerykanie to zrozumieli i wprowadzili do swoich standardów okołoporodowych taki punkt jak to, że przy karmieniu ważne jest dobro i matki i dziecka i bez względu jakiego wyboru dokona matka należy jej się bezwzględny szacunek i wsparcie. My mamy karmiące butelka w Polsce możemy sobie pomarzyć.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dzisiaj mogę powiedzieć, że mimo wszystko jestem szczęśliwą mamą dwóch wspaniałych chłopców. I nie ważne jak karmię. Maleńtas się najada i rośnie. Karmi go Mimiś, tata i ja. To są bardzo fajne chwile dla całej naszej czwórki. Cenię je bardzo. Zwłaszcza, że jest to też sposób na nawiązywanie więzi miedzy braćmi, a także miedzy Mężahem i kolejnym synem. Mimiś został wykarmiony MM i jest cudownym, mądrym i zdrowym chłopcem, także i o Maleńtasa się nie martwię. I juz nie dam się wpędzić w jakies wyrzuty sumienia czy depresje z powodu sposobu w jaki moje dziecko je. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3G4qE2BAFQlw8UsDPXt9j0pp8uwsGzZ3WwsvCwoYGXwODlQtEN2FHuBHiuLDWnvQ5g_xVEpdHNFOaq-092bMyqOu_T3DihJdbkArN_ROGF5mVcgiqgYQLsIxuT5atAr3iSfGrXfJ5s6w/s1600/co+jest+najlepsze+dla+dziecka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="590" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3G4qE2BAFQlw8UsDPXt9j0pp8uwsGzZ3WwsvCwoYGXwODlQtEN2FHuBHiuLDWnvQ5g_xVEpdHNFOaq-092bMyqOu_T3DihJdbkArN_ROGF5mVcgiqgYQLsIxuT5atAr3iSfGrXfJ5s6w/s640/co+jest+najlepsze+dla+dziecka.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
.....<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A w następnym poście podzielę i kilkoma patentami pod tytułem: jak sobie życie ułatwić karmiąc butlą.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-5884539108745397362017-02-17T15:22:00.000+01:002017-02-19T13:23:13.541+01:00Dałam radę!<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mama miała księdza po kolędzie w czwartek. No kobiecie nie będę odbierała tej przyjemności bo w papierach będzie miała notatkę, że po raz pierwszy w historii tego domu nikt kapłanowi drzwi nie otworzył. Serio. Od 30 lat corocznie ksiądz był oczekiwany z pompą i fanfarami ( te ostatnie to były wrzaski dzieciarni, która czekała na księdza po swojemu ganiając się po całej klatce schodowej dopóki nie wyrosła i się nie wyprowadziła), No to jak ja mogłabym mamie zrobić takie coś i nie pościć no?? To w czwartek odwiozłam na pociąg.</div>
<div style="text-align: center;">
U sumie samo pakowanie towarzystwo wymagało niezłej ekwilibrystyki i spociłam się jak nie wiem co ( że chyba z pół kilo wypociłam) to nie było źle, nawet jak sama musiałam to moje towarzystwo po powrocie wypakować i rozebrać. Wieczór był znośny. Aczkolwiek porę na posiłek Maleńtas wybrał iście poetycko. Jak Mimiś się kąpał. Bo ja zrobiłam mleko, zagoniłam Mimiśka do łazienki, zaczęłam przewijać Maleńtasa i pilnował go Mimiś, a ja w tym czasie przygotowałam wodę dla Mimiśka. Mycie zębów ten raz darowałam Mimiśkowi bo za dużo naraz. </div>
<div style="text-align: center;">
I powiem Wam, że źle się karmi siedząc na klozecie. Nie polecam. Wszystko mnie bolało.</div>
<div style="text-align: center;">
I da się jedna ręką wytrzeć zmęczonego i marudzącego prawie pięciolatka i zawiązać mu szlafrok podczas gdy w drugiej zalega młodszy brat.</div>
<div style="text-align: center;">
Reszta poszła gładko. Mimiś przebrał się, pomodlił i nawet nie grzebał się w łóżku, a Maleńtas nawet długo nie marudził bo zasnął o 21. W tym momencie pomyślałam, że bajka. Serio. Bo przed oczami miałam pierwszą samotna noc, kiedy Maleńtas miał bóle brzuszka i wył 3/4 nocy, a ja spałam całe 2,5 godziny... I ja naiwna byłam. Maleńtas bowiem miał inne plany. Kiedy ja w końcu ogarnęłam wszystko zaległe i położyłam się o 22 i zasnęłam... Maleńtas zarządził koniec spania o 22.35 Byłam w szoku bo chyba ostatnio z miesiąc temu o tej porze się budził i przestał. Ok. Luz - pomyślałam i zabrałam się z czynnosci higieniczno-konsumpcyjne w nadziei, że dziecię zaraz zaśnie dalej. Zasnęło owszem, ale o 2 nad ranem, po kolejnej serii przewijania i karmienia. Padłam. Ale nie na długo bowiem w standardzie dziecię ma, że wstaje w nocy na pierwsze około 2 ( zasypia miedzy 21 a 22), a na następne i pięknie rozpoczęcie dnia mniej więcej około 6.30. A skoro matka została sama to trzeba pokazać i wstać o... 5.30 rześkim i radosnym do przewijania i karmienia.</div>
<div style="text-align: center;">
Na szczęście po zabiegach dziecię raczyło samo poleżeć tytle ile czasu starcza na wypicie porannej kawy. Ufff...</div>
<div style="text-align: center;">
Potem się pobawiliśmy nieco i wstał Mimiś. Uwierzcie da się zrobić rano kasze mannę z marudzącym niemowlakiem i prawie pięciolatkiem, który dopadł tablet i jęczy, że chce filmik z lego batmanem czy innym manem, akurat jak ci kipi mleko.</div>
<div style="text-align: center;">
Nawet zjadłam w biegu 3 łyżki tej kaszy manny i udało mi się na sekundę dosłownie wyskoczyć odpalić wcześniej auto by się nagrzało... i w czasie tejże sekundy leżący w wózku Maleńtas zasnął sam z siebie. Wiecie jakie na usta cisną się słowa wtedy??? </div>
<div style="text-align: center;">
Pomogłam Mimiśkowi włożyć buty i zabrałam się za ubieranie Maleńtasa. Jaki on był zły, jak się darł... osz.. Ostatecznie spocona jak mysz, wychodząc z domu 10 minut wcześniej niż zwykle dotarłam na styk na przystanek. MASAKRA. Dodam iż z powodu deszczu i zimna musiałam odwieźć Mimiśka autem.</div>
<div style="text-align: center;">
Aby skorzystać z tego, że mam już dziecko zapakowane i odsapnąć po poranku poszłam za ciosem i walnęłam krótkie kółeczko po okolicy w celu uspania młodszego potomka. Udało się. Na szczęście, nie zbudził się podczas przekładania do kosza....</div>
<div style="text-align: center;">
I sobie pospał kurtuazyjnie (jakby w nocy tak nie mógł) do 13.20, o której go bezczelnie obudziłam na przewijanie i karmienie aby pojechać odebrać mamę z pociągu. Rzecz jasna delikwent nie był ani trochę zadowolony wiec znowu jechałam z syreną, która zamilkła jak babcia wsiadła do auta.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ja nie wiem, ale kiedy Mężah jedzie w trasę, albo mama wraca do siebie to pierwsza noc to jakiś koszmar bo Maleńtas zachowuje się jak nie on. Potem wszystko wraca do normy, ale zawsze da popalić na początku zmiany. Mimiś w jego wieku tak nie miał, a było identycznie... Nie wiem...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Czas po Mimiśka.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-88600875511251117132017-02-15T10:38:00.002+01:002017-02-15T10:38:51.995+01:00Pierwszy syn i drugi syn czyli... o tym jak przygotować pierwsze dziecko na narodziny drugiego<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Znowu temat z życia wzięty.</div>
<div style="text-align: center;">
Aczkolwiek bardzo indywidualny w pewnym względzie dlatego opiszę na naszym przykładzie jak my przygotowywaliśmy Mimiśka na przyjście na świat młodszego brata.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Może zacznę od początku.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Czy pytać starsze dziecko czy chce rodzeństwo? Hmm... generalnie jak chcecie. Tylko weźcie pod uwagę, że równie dobrze Wasz starszy potomek może odpowiedzieć, że nie chce, a wy będziecie już w ciąży i co wtedy zrobicie? Zresztą czy jak planowaliście Wasze pierwsze dziecko pytaliście się rodziców, rodzeństwa i reszty rodziny czy chcą żebyście mieli dziecko. Nie? I racja, bo to normalne. Dziecko to decyzja rodziców. Tylko i wyłącznie. I nie ważne czy to pierwsze czy drugie dziecko. Maluszkiem będą i powinni zajmować się rodzice. Młodsze rodzeństwo może pomóc, ale nie musi. I bynajmniej nie decyduje wiec po co pytać i stawiać siebie i dziecko w dziwnej sytuacji albo powodować niepotrzebny konflikt ( jeżeli starsze dziecko naprawdę nie będzie chciało rodzeństwa). Lepiej porozmawiać rzeczowo ze starszym dzieckiem i je przygotować na rodzeństwo.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ok. Pojawiły się kolejne dwie kreski na teście ciążowym. I pojawia się pytanie kiedy starszemu dziecku powiedzieć o lokatorze brzuszka. Powiem z własnego doświadczenia, że nie za wcześnie bo tak jak w naszym przypadku było, wszystko może się zdarzyć. A potem tłumaczyć dziecku 4 letniemu czym jest poronienie to zadanie z tych mega trudnych. O kolejnej ciąży powiedzieliśmy Mimisiowi jak już zaczynał mi rosnąć brzuch. Nie spieszyliśmy się tym razem nauczeni doświadczeniem. I uważam, że jest to odpowiedni czas bo starsze dziecko jednak widzi, że coś się w tym brzuchu jednak dzieje i na bieżąco może obserwować jak się powiększa.<br />
<br />
Czy zabierać starsze dziecko na USG? Generalnie decyzja zależy od Was, ale kiedy ja zapytałam się o to mojej ginki ona powiedziała, że jest przeciwniczką tego. Powiedziała, że na każdym etapie ciąży, przy każdym badaniu może wyjść jakaś nieprawidłowość i nie jest to sytuacja komfortowa zarówno dla niej jak i dla rodziców, a jeszcze jak jest drugie dziecko jest to o wiele trudniejsze bo ono niekoniecznie musi rozumieć co się dzieje, a reakcje kobiety w ciąży w takiej sytuacji są wręcz nie do przewidzenia (i można zafundować dziecku traumę na całe życie). Przeżyła to wiele razy jako lekarz i wie z czym się je, a ja jej wierzę. Nagrywała mi filmy i drukowała zdjęcia, które ja potem pokazywałam Mimiśkowi i Mężahowi w domu. A wizyty przeżywałam na spokojnie sama. Mimiś nie jęczał o wspólne pójście, ale zdjęcia w domu chętnie oglądał i dopytywał o dzidzię.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mama jest chora, albo mama źle się czuje, ale nigdy nie jest to wina dziecka w brzuchu. Taką zasadę przyjęłam aby nie nastawiać negatywnie Mimiśka już na starcie do Maleńtasa. Jeżeli źle się czułam to po prostu mu to mówiłam, że tak jest. Ale nigdy absolutnie przenigdy nie mówiłam, że coś mi dolega przez brzuszkowego lakatora, chociaż w 99% przypadków to on był sprawcą tego co mi dolegało. Jedynym wyjątkiem było przypomnienie Mimiśkowi od czasu do czasu, aczkolwiek bardzo rzadko, żeby uważał na brzuch i nie szturchał albo nie rzucał się na mnie tudzież nie wykonywałam karkołomnych akrobacji w czasie zabaw... no i nie oszukujmy się, ale w ostatnim etapie też wytłumaczyłam mu szczerze, że przez osobnika w brzuchu ani nie mogę ganiać się z nim, ani za bardzo bawić się w inne często wymagające pełnej sprawności zabawy ruchowe, które wcześniej były bezproblemowe. Niestety brzuch przeszkadzał. W innych przypadkach nawet największy ból, niedogodność miałam swoja inna przyczynę np. zmęczenie, za dużo się najadłam itd itp. Starałam się aby moje niedyspozycje nie kojarzyły się Mimiśkowi z tym, że powoduje je Maleńtas. Żeby młodszy brat nie kojarzył mu się z jakimiś przykrościami w stosunku do mamy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
Wyprawka. Starsze dziecko może poczuć się zazdrosne, że tyle rzeczy kupujemy temu którego jeszcze nie ma. U nas ten problem rozwiązywaliśmy wspólnym wybieraniem i naradzaniem się i przede wszystkim do koszyka często wpadał jakiś drobiazg dla Mimiśka. Nie tyle zabawka, ale np, soczek, słodycz czyli to co on sobie na daną chwile wybrał. A wózek kupowaliśmy na ten przykład we dwoje ( ja i Mimiś) i to bardzo intensywnie. Oglądaliśmy zdjęcia i dyskutowaliśmy, ba nawet chcieliśmy ten sam kolor, ale nie wyszło bo nie mogliśmy w takim kolorze znaleźć w rozsądnej cenie, Za to mamy inny też tak samo ładny, który nam obydwojgu nam się spodobał. Także dobrze jest w ten wir przygotowań włączyć też starsze dziecko. Ale też o nim nie zapominać i od czasu do czas też zakupić jakiś nowy drobiazg specjalnie dla niego, żeby nie czuł się pominięty.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Poród. Hmm... Opowiedziałam Mimiśkowi jak on się urodził, tzn., że pan doktor rozciął mamie brzuszek i go wyjął ( oczywiście tak prosto jak się dało i bez szczegółów) i że najprawdopodobniej Maleńtas tez tak przyjdzie na świat. I tyle. Przyjął to jako coś w pełni naturalnego, że mama pójdzie do szpitala na dwa dni, urodzi brata i wróci do domu. Oczywiście przygotowaliśmy Go na kilka scenariuszy. Wiedział, że na czas porodu zostanie u babci, a jeżeli poród zacznie się wieczorem lub w nocy to zostanie na noc u babci. Że jak tylko tata będzie mógł to do niego przyjedzie i że jak tylko braciszek się urodzi i będzie można to tata go przywiezie do szpitala. Także i tę część traktował jako coś naturalnego. A żeby to potwierdzić to Wam opowiem jak zareagował Mimiś na informacje, że juz się zaczęło. Bowiem rano wstawałam na siusiu ( tradycyjny rytuał ciężarnej) i kiedy wstałam z łozka to chlusnęło ze mnie jak na filmach hamerykańskich i wrzeszczę, że rodzę. Na co Mimiś rezolutnie zapytał:</div>
<div style="text-align: center;">
- Wszystko dobrze mamusiu?</div>
<div style="text-align: center;">
- Tak - odpowiedziałam - Twój braciszek właśnie zdecydował, że chce się urodzić i musimy jechać do szpitala.</div>
<div style="text-align: center;">
- Aha. Dobrze to ja się ubieram - zupełnie spokojnie odrzekł Mimiś<br />
Także jak widać grunt to dobrze pogadać szczerze ze starszym dzieckiem i przygotować je na to, że poród to coś zupełnie naturalnego.<br />
<br />
Prezent "z okazji" narodzin rodzeństwa dla starszego dziecka. Jest wiele teorii na ten temat. I to prawda, że noworodek raczej sam nie pójdzie do sklepu i nie kupi prezentu, dlatego trzeba być szczerym ze starszym dzieckiem i powiedzieć mu, że zrobią to rodzice w jego imieniu ( o ile dziecko zapyta). My już wcześniej zapytaliśmy Mimiśka co chciałby dostać od brata jak ten przyjedzie do domu. I zakupiliśmy ten wielki traktor z przyczepa do drzewa. Mimiś dostał Go w momencie jak weszliśmy z Maleńtas do domu po powrocie z kliniki. My ogarnialiśmy się z Maleńtasem, a Mimiś przepadł na godzinę z nową zabawką. Tak ta zabawka miała na celu to, żeby choć na krótki czas zając starsze dziecko, żebyśmy my mogli się ogarnąć w nowej sytuacji. bo nie oszukujmy się czy to pierwsze czy to drugie dziecko po przekroczeniu z nim po raz pierwszy progu domu człowiek czuje się zagubiony i potrzebuje chwilkę aby dojść do siebie i tutaj właśnie pomaga zajęcie czymś starszaka.<br />
<br />
Jak to będzie po porodzie? Jak będzie wyglądało nasze życie we czwórkę? Nie ściemniać, nie opowiadać bajeczek w stylu, że się razem będziecie bawić itd itp. Jak to będzie cudownie, bo... nie będzie. Lepiej szczerze porozmawiać ze starszym dzieckiem i powiedzieć mu, że ten mały bobas będzie jadł, robił kupę, spał, a najwięcej będzie płakał. Oraz wyjaśnić starszakowi, że małe dziecko wymaga znacznie więcej uwagi i opieki, a przynajmniej na początku. Przygotować, że życie wszystkich domowników zmieni się i to bardzo i będzie trudno, ale tylko przez pewien czas bo przecież po kilku miesiącach da się wszystko tak zorganizować aby miało ręce i nogi. I będzie lepiej. To normalne. Ale najpierw szczerze trzeba powiedzieć, że noworodek i niemowlak to nie to słodkie różowe dziecko z reklam, tylko owszem różowy bobas, które płacze, nie wręcz drze się, nie daje spać, je i robi kupki i wymaga dużo uwagi.<br />
<br />
I to chyba tyle w temacie :D<br />
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-92169135498693755082017-02-11T09:15:00.000+01:002017-02-12T16:31:44.886+01:002 miesiące<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Maleńtas skończył właśnie drugi miesiąc życia.</div>
<div style="text-align: center;">
Jak to było?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Hmm... przetrwaliśmy kłopoty brzuszkowe i im zaradziliśmy Bebilonem Pepti. Pokonaliśmy kolki. Przeżyliśmy skok rozwojowy 7-8 tygodnia, kiedy to wszystko było źle, na nie, generalnie dziecię same nie wiedziało czego chce od nas i od życia, łącznie z nieprzespanymi nocami bo to też była mega trudna decyzja czy spać czy wyć albo marudzić. </div>
<div style="text-align: center;">
Ostatecznie się nieco unormowało. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co prawda ranki są nieco ciężkie bo ani jeść ani spać, ani bawić się, ani nosić... no nie wiadomo co, tak do 11, ale potem to już z górki.</div>
<div style="text-align: center;">
W nocy wstajemy miedzy północą a drugą, a potem koło piątej i... albo Maleńtas okazuje się łaskawy i jeszcze zaśnie, albo się wyspał i czas wstawać.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Maleńtas lubi sobie tak do 5 minut poleżeć na macie i pooglądać swoje czarno białe obrazki zwierzaków i kombinować jak zwiać albo kiwać się na boki ( tak jakby chciał się przewrócić). Lubi spacer, aczkolwiek ubierania i wychodzenia na zewnątrz nie cierpi bo płacze jakby go katowali, ale jak już po chwili się kapnie, że jesteśmy na zewnątrz to usypia. Niestety ta prawidłowość nie działa w domu bo tutaj możemy sobie i ze 2 h jeździć wózkiem z jednej połowy na drugą, a on nawet nie przymknie jednego oka i basta. Czasami poleży spokojnie i pozaczepia spiralkę.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jedynym sposobem na uspanie Maleńtasa są spacery na rękach. Nie trzeba bujać i generalnie nic innego robić niż chodzić i tak po 5-10 minutach kochane kilogramy śpią. Nasz dotychczasowy rekord to półgodzinny spacer po 1 w nocy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Maleńtas i Mimiś to całkiem niezła komitywa. Maleńtas tak wodzi wzrokiem za Mimiękiem, że czasami ma się wrażenie, że chciałby zeskoczyć rąk czy przewijaka i pobawić się ze starszym bratem. </div>
<div style="text-align: center;">
Mimiś też bardzo dobrze spisuje się jako starszy brat. Powiadamia nas o każdym nawet najcichszym dźwięku wydawanym przez Maleńtasa, próbuje wozić go w wózku i dzielnie podaje smoczek czy pieluchę w razie potrzeby. Co prawda w kryzysowych sytuacjach bywa czasami ciężko, ale na szczęście takowych jest bardzo mało. I co najważniejsze Maleńtas nie budzi Mimiśka w nocy. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A najfajniejsze były ostatnie poranki we czwórkę ( bo Mężah był w domu) i chociaż bardzo krótkie to wspólne leżenie w naszym łóżku... co prawa wiemy, że po remoncie musimy kupić znacznie szersze haha</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i ustaliliśmy w końcu datę chrztu, która o dziwo pasuje wszystkim zainteresowanym. I zdecydowaliśmy co do miejsca na przyjecie... trzeba tylko jechać i rezerwować.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-85342405143994576152017-02-03T12:56:00.000+01:002017-02-03T12:56:01.781+01:00Czym się różni druga ciąża od pierwszej...<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Chyba najbardziej tym, że ta pierwsza trwa 40 tygodni, liczone z dniami. A druga 9 miesięcy i to czasami człowiek nie wie, w którym miesiącu jest. Ja się przyznaję, żeby nie aplikacja na telefonie co tydzień przypominająca mi, że minął kolejny tydzień nie wiedziałabym tego.<br />
Żeby nie dobrze prowadzony kalendarz nie wiedziałabym nawet, że mam wizytę u lekarza bo czas tak goni. W pierwszej ciąży czas do kolejnej wizyty ciągnął się niemiłosiernie. Teraz hmm... człowiek zastanawia się kiedy to minęło bo przecież raptem kilka dni temu zdaje się, że był w gabinecie a tu minęło 3 czy 4 tygodnie.<br />
<br />
Pierwsza ciąża jest wychuchana, wyobserowana. Tysiące przeczytanych artykułów na temat, książki, obserwacja i celebracja każdego kolejnego etapu... Roztkliwianie się nad każdym ruchem dzieciątka, znoszenie z uśmiechem każdej niedogodności, ba nawet radość z niej. A druga. Hmm... Człowiek nie ma na to czasu. Opiekuję się pierwszym potomkiem, który wymaga wiele uwagi, a kiedy się nie opiekuje stara się wypocząć (w pierwszym trymestrze chociaż na 10 minut uciąć sobie drzemkę nawet kosztem tego, że starsze dziecko będzie oglądało kolejną głupią bajkę). A w tak zwanym międzyczasie zauważa, że ten mały pasożycik kopie w brzuchu, który nie wiadomo kiedy urósł do takich rozmiarów, że umycie zębów czy pozmywanie naczyń zaczynamy wykonywać w przygarbionych pozycjach, w których po 5 minutach tak bolą plecy jakbyśmy skopały co najmniej z hektar pola pod ziemniaki. A wstanie z kucek to już niemal ekwilibrystyka. Wstanie z łóżka po raz 4 tej nocy do kibelka powoduje taki przyrost złości, że spać się odechciewa, ale jest się takim zmęczonym, że o bezsenności można zapomnieć, Bo rano trzeba wstać i zająć się starszą pociechą, która zazwyczaj ma problemy z poczekaniem. Bo przeciez dotychczas było na teraz już, a nauka cierpliwości trwa, za to matka nie przyspiesza, a wręcz zwalnia bo nie daje rady. Do tego okazuje się, że jak już wykonacie wszystkie te czynnosci i tylko zdążycie usiać wasza starsza pociecha akurat niezwłocznie potrzebuje mamy. Także w druga ciąża wiąże się przynajmniej u mnie ze znacznym przyrostem ruchu.<br />
<br />
Kolejnym elementem jest wyprawka. Większość ludzi posada zapasy po pierwszym dziecku, ale są też takie ewenementy jak my. No cóż po tym jak lekarze orzekli, że raczej nie mamy szans na drugiego potomka bez leczenia jakoś tak podeszliśmy do tego faktu na spokojnie. Jest Mimiś i starczy w końcu czasami robi za co najmniej troje dzieci ( i to mało). To się pozbyliśmy większości rzeczy niemowlęcych po naszym synu. Zostały tylko te, które były w ludziach tzn. u mojej siostry. Takim sposobem 95% niezbędnych akcesoriów dla niemowlaka musimy skompletować. I oto w przypadku Mimiśka takowe czynności podejmowałam już od oficjalnego potwierdzenia ciąży. Oj pamiętam te listy wyprawkowe... Jeju i wybór wózka, który zajął nam chyba najwięcej czasu, a okazał się tak piekielnie ciężki, że w międzyczasie musiałam zakupić wersje lżejszą. No i cała te reszta pierdołów, wśród których nie obyło się bez zbędnego badziewia.<br />
Teraz wiem czego chcę, jak to ma wyglądać i jakie ilości. I trzymam się wersji minimalnej. I jest na luzie. Zresztą mimo, że znowu moja ciąża należy do tych z grupy podwyższonego ryzyka tym razem nie roztkliwiam się. Jest dobrze, mniej więcej wiem czego mam się spodziewać i podchodzę do tego na spokojnie. Tak bardzo, że kilka dni przed porodem przypomniałam sobie, że wypadałoby kupić pieluchy... ( cóż się człowiek odzwyczaił).<br />
<br />
<br />
Poród. Hm.. temat rzeka. Za pierwszym razem wiedziałam praktycznie od początku, że czeka mnie Cesarka. Nie mój wybór, a wskazanie i cóż za bardzo nie wnikałam. Skoro tak ma być to będzie. Teraz miałam nadzieje, że będę miała choć cień szansy na poród naturalny i miałam, ale ... No właśnie. Moja pani doktor opyuje dla bezpieczeństwa za cesarką, a ja mam cień nadziei, że jednak mały podejmie sam decyzję i może się uda. Nie nastawiam się na nic tylko modlę, aby dziecko poczekało na tatusia bo sama nie dam rady. No i boję się porodu. Bo o ile pierwszy w 37 tygodniu i 3 dniu był z zaskoczenia, to teraz już w 38 tygodniu... to czekanie na wyznaczony termin cesarki z wielką zgagą, bólami kręgosłupa w każdej pozycji 24/7, ból pachwiny, spojenia łonowego i drętwienia nogi i ogólne giga zmęczenie, a Mimiś zdaję się nie odpuszczać i nadal mam jest najważniejsza i mama musi, mimo, że są inni chętni. I strach jak Mimiś zaakceptuje Mateńtasa.<br />
<br />
No i nie wiem, mimo, że znowu rodzę jak będzie wyglądać poród bo swój pierwszy przespałam. Taaak cesarka pod całkowitą narkozą bo w ciągu 1,5 h z rozwarcia na ) doszło do maxa i skurczy z kręgosłupa, a mały pchał się na ten świat jak szalony, a to zagrażało i jego życiu i mojemu. A teraz... nie wiem nic. Czy to będzie cesarka świadoma, czy może jednak spróbujemy sn, mimo zagrożenia ( nie jest aż tak duże, ale jest troszkę). Tak naprawdę jestem w czarnej dupie i się zwyczajnie boje i chciałbym, żeby to było jutro.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-10633313030427079482017-02-01T15:02:00.002+01:002017-02-01T15:03:09.676+01:00Przechorowani ( prawie)<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mogę napisać, że najgorsze chyba za nami. </div>
<div style="text-align: center;">
Ja już czuje się dobrze. Co prawda meczy mnie, szczególnie wieczorami, kaszel po-infekcyjny i jak mi się kaszlnie to potrafię przebudzić Maleńtasa, co powoduje moją i jego złość. </div>
<div style="text-align: center;">
Mimisiek już od weekendu śmiga jak oszalały. Jak widać podanie w piątek antybiotyku po 2 dniach ciągłej gorączki dobijającej i nieznacznie przekraczającej momentami 39 stopni, było dobrym rozwiązaniem bo dziecko doszło do siebie w ciągu 24 h od pierwszej dawki. Obecnie antybiotyk się już skończył. Dziecko szaleje, ale zgodnie z zasadą rozsądnej matki zostaje dla bezpieczeństwa do poniedziałku w domu, aby do końca się zregenerować i nie przywlec nowego paskudztwa.</div>
<div style="text-align: center;">
Bo muszę Wam powiedzieć, że to paskudztwo, z którym mierzyliśmy się ja i Mimiś ( a obecnie w trasie Mężah bo go rozłożyło) sprzedała nam sąsiadka. Niby kobieta po 50-tce, matka, babcia, pomoc w przedszkolu a idiotka jakich mało. Bo oto w poniedziałek tydzień temu poprosiła nas o podwózkę ( u nas w ferie autobus szkolny nie jeździ i dzieci się samemu wozi) i wsiadła do auta tak chora, że omal nie wypluła przy mnie płuc i nie zasmarkała nas. Powinnam kazać wysiadać natychmiast, ale liczyłam, że może przez te 10 minut nic się nie stanie... o ja durna... durna.... mam za swoje.</div>
<div style="text-align: center;">
Teraz powiedziałam sobie, że nigdy jej już nie podwiozę bo skoro ona wiedząc, ze mam 7 miesięczne dziecko w domu, Mimiśka pcha mi się chora do auta i ma to gdzieś, że może zarazić to ja będę miała gdzieś, że ona nie ma jak dojechać. Bezpośrednio jej nic nie mogę powiedzieć bo jednak Mimiś chodzi do przedszkola i jest w jej grupie wiec wolałabym nie narażać go na jakieś nieprzyjemności, ale można po ciuchu. Od czego są wymówki prawda? Bo do tej pory pomagałam jej, ale się skończyło i basta. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Martwi mnie jeszcze Mężah bo z rozmów telefonicznych wiem, że nie jest w najlepszym stanie. A biedak czekał na załadunek 2 dni bo oczywiście skoro załadunek wyznaczono na rano w środę, Mężah był we wtorek po południu to przecież można kazać mu kwitnąc pod firmą do czwartku. Co tam człowiek, co tam brak sanitariatów, ważne, że jeden z drugim ma ciepło w dupę i pójdzie spać do domu, a bajzel go nie obchodzi. Cóż rzeczywistość pracy kierowcy.</div>
<div style="text-align: center;">
Ale wracając do tematu to Mężah wraca. Będzie jutro wieczorem, albo w nocy. Na piątek już mu umówiłam wizytę do lekarza bo obawiam się o niego. w ciągu 2 miesięcy druga poważna choroba. Jakaś masakra.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Przy okazji weźmie receptę na mleko dla Maleńtasa. Bo musicie wiedzieć, że nasz najmłodszy członek rodziny przez ostatnie 3 tygodnie zafundował nam małe piekło na ziemi i ograniczył ilość snu do ledwo 2-4 h na dobę, a proporcjonalnie wprost odwrotnie zafundował nam ilość płaczu i dzikich wrzasków. Najpierw wkroczyliśmy z Bebilonem Pepti ( cóż historia zatoczyła koło bo Mimiś w podobnym wieku tez musiał przejść z tego samego powodu czyli nietolerancji laktozy na to samo mleko) i probiotykiem i kiedy wydawało się, że zaczynamy wychodzić na prostą znowu zaczęły się akcje. Tym razem spróbowaliśmy z Sab Simplexem bo obawialiśmy się jeszcze kolek i wyszło, że pomogło czyli mogły być kolki. Jakaś masakra. Serio.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dobrze, że w tym wszystkim Mimiś chociaż nie ucierpiał bo miał pełną labę i z bezsilności i zmęczenia i odpuszczonych wiele zasad ( chwilowo) i nieograniczany czas na tablecie i przed TV ( już wracamy do normy, ale innego wyjścia nie było bo człowiek się nie rozdwoi).</div>
<div style="text-align: center;">
Niestety opieka nad dwojgiem dzieci, z których obydwoje jest chorych to masakra. Najgorsza była noc kiedy Mimiś miał wielka gorączkę, a Maleńtas płakał. Chociaż z tym sobie poradziliśmy. To była jedna noc. Zdecydowanie trudniej poskromić teraz Mimiśka, jak jest zdrowy i szaleje i wymyśla różne dziwne zabawy i wrzeszczy jak usypia się Maleńtasa i go budzi. Nie wiem czemu, ale ten moment jest ulubionym Mimiśka na wszelkie szaleństwa. Jak Maleńtas śpi to może siedzieć bez ruchu i cicho, ale jak Maleńtasa usypiamy to potrafi być wyjątkowo głośno i akurat wtedy krzyczeć. Cóż dzieci....</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
P.S. Przygotowuje się po troszku na uregulowanie Maleńtasa. Szczególnie wieczorów i poranków bo jak na złość wtedy me młodsze dziecko jest nad aktywne, a i starszym trzeba się zająć. W końcu jeszcze kilka dni i trzeba ponownie wskoczyć w przedszkolny rytm co oznacza, że rano musi być śniadanko dla Mimiśka i trzeba zdążyć na 8.10 na autobus, a potem odebrać i wieczorem dać kolacje i zająć się kąpielą. I trzeba to wszystko pogodzić miedzy tymi dwoma małymi facecikami.</div>
<div style="text-align: center;">
Swoją drogą tęsknie za przedszkolem Mimiśka. I za cisza i spokojem w domu hahaha</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-85831301766240268842017-01-30T13:41:00.000+01:002017-01-31T10:24:20.858+01:00Z życia żony kierowcy part 5 czyli żona w ciaży<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ciąża stan wyjątkowy. Nasza druga.</div>
<div style="text-align: center;">
Moja druga jako żony kierowcy.<br />
Moja druga przeżywana z Mężahem przez telefon.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Najsmutniejsze jest to, że wszystkie wizyty u lekarza przeżywam sama bo wypadają tak, że Mężah akurat wyjechał, jest w środku trasy, albo zwyczajnie opóźnił się powrót jak na złość. Pamiętam ile razy miałam łzy w oczach jak widziałam pary czekające w poczekalni, albo wychodzące z gabinetu, a ja sama... brzuch z każda wizytą większy, a ja wciąż w pojedynkę bo tak wychodziło. Cudownie się czułam na tym jednym jedynym KTG, na którym byliśmy razem z Mężhem i słuchaliśmy bicia serduszka Maleńtasa i żartowaliśmy.<br />
<br />
Ciężkie też było samodzielnie kompletowanie wyprawki gdzie tak naprawdę nie mogłam cieszyć się z zakupów z Mężahem i decydować wspólnie bo on nie miał na to czasu. Tylko oglądał zakupy i komentował i oddawał mi stery. A potem tylko oglądał to co przyszło jak wrócił z trasy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie będę ukrywała, że szczególnie końcówka jest ciężka mimo, że np. moja mama jest gotowa przeprowadzić się do nas w każdej chwili i mi pomagać to jednak mój honor, albo głupota ( zależy jak na to patrzeć) no nie pozwala mi męczyć tak mamę bo jednak 67 lat z czego mama przepracowała 40 i jest po lekkim udarze to nie przelewki, a moje dzieci to mój obowiązek na co dzień. Co innego podrzucić mamie Mimiśka na 3-4 h w niedziele i urwać się na zakupy, do kina czy gdzie indziej z mężem, a co innego ciągła opieka. No ja tak nie mogę i basta. Wole się sama męczyć choć już teraz w 38 tygodniu jest dla mnie baaaardzo ciężkie. W dodatku cały czas się boje, że poród może rozpocząć się pod nieobecność Mężaha. Z Mimiśkiem mieliśmy farta bo nasz pierworodny zdecydował się urodzić dosłownie 2 h przed wyjazdem Mężaha. Także ten, ten zamiast w trasę Mężah wiózł mnie na porodówkę haha ponad dwa tygodnie przez terminem. Teraz modlę się i proszę małego aby poczekał choć te dwa dni aż tatuś wróci i już nie pojedzie bo nie ogarnę starszaka i młodego i siebie i 35 km do mamy i potem do kliniki. Chyba tylko tego się boję.<br />
<br />
Ale zaczęłam tak od końca. Bo sumie wcześniejsze etapy tej ciąży było spoko. No wiadomo o wiele ciężej było i jest, ale w sumie to byłam i jestem tak rozchodzona i rozbiegana przez wymagania Mimiśka, że nic nie stanowiło żadnego problemu aż do tego ostatniego czasu.<br />
<br />
Za to Mężah za każdym razem jak wracał z trasy komentował tylko rosnący brzuch.<br />
<br />
Aczkolwiek początki nie były łatwe. Mi się chciało spać, a tutaj Mimiś chce to i tamto. Ja wymiotuje, a jemu trzeba zrobić śniadanie, obiad i kolację. Mnie coś boli, coś dolega, a Mimiś potrzebuje niezwłocznie mojej pomocy. Musiałam oduczyć Mimiśka wchodzenia na brzuch i intensywnego tulenia się. Przyzwyczaić go do uważania.<br />
I ciągle sama. ze wszystkim.<br />
Mimiś ma jelitówkę, ja biegam z miską itd itp.<br />
Generalnie musiałam się nauczyć odpoczywać i wraz z rosnącym brzuchem wypracować sobie współprace z Mimiśkiem na miarę moich możliwości.<br />
<br />
A kiedy wracał Mężah to pierwsze co mówił, że znowu bardzo urósł mi brzuch, a następnie ze wszystkich sił starał się mnie odciążyć zajmując się Mimiśkiem, a nawet wykonując wszystkie domowe obowiązki abym nie musiała wstawać z łózka. A bardzo często zabierając syna to i ówdzie abym miałam całkowity spokój.<br />
<br />
No i nie oszukujmy się, ale bardzo przezywał jak coś się u nas działo, a on był tam te tysiące kilometrów od nas i nie mógł pomóc. Mężah zawsze mi wspomina, że dla niego najgorsza jest bezradność bo on by chciał, ale nie może bo teleportacji jeszcze nie wynaleźli. A poza tym strasznie tęskni i mu to nie pomaga w tym wszystkim.<br />
<br />
Niestety ciąża żony kierowcy to ciąża na odległość.<br />
Ciąża samotnie przezywana przez telefon.<br />
I strach męża o żonę, że jak coś się stanie to nie będzie mógł nic zrobić bo będzie daleko.<br />
I strach zony, że jak coś się stanie to będzie musiała sobie poradzić sama.<br />
( o ile drobne naprawy i awarie to nic strasznego bo to norma to w takich sytuacjach człowiek zastanawia się czy ta praca jest tego warta).<br />
<br />
<br />
P.S. Kiedy to pisałam dowiedzieliśmy się, że kolega Mężaha został tatusiem. Niestety jak zaczęła się akcja porodowa tatuś znajdował się w kabinie ciężarówki na drugiem końcu Polski. No wracał do domu i nie zdążył. Niech Wam to powie jak ciężko jest w takiej sytuacji. </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-19699908733487794472017-01-26T14:23:00.001+01:002017-01-26T14:24:03.708+01:00W skrócie <br />
Ja chora...<br />
Mimiś chory...<br />
Maleńtas boryka się z bólami brzuszka z powodu nietolerancji laktozy... Jesteśmy w trakcie zmiany mleka na Babilon Pepti... I rekonwalescencji biednego brzuszka więc nie śpimy po nocach (w dzień też).<br />
Kot dolecza łapę, a poharatał sobie do kolekcji przednią.<br />
<br />
Jedynie Mężah i psy jakoś się trzymają.<br />
<br />
P.S. I żeby nie było za fajne to volvo się wzięło i zepsuło i wieczorem będzie już zdrowe, ale nie ma jak odebrać...<br />
<br />
Mój największy koszmar się spełnia.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-80211139816945329422017-01-20T12:42:00.002+01:002017-01-20T12:42:19.589+01:00Byle jaki tytuł bo czasu brak<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
To będzie szybki post i w ratach bo daaawno nie pisałam, ale...</div>
<div style="text-align: center;">
chyba maleńtas dostał kolek...</div>
<div style="text-align: center;">
i nie wiem czego bo daje popalić.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dzisiaj spałam 4,5 h na ten przykład bo zostałam chwilowo sama bo Mężah w trasie, a mama wczoraj pojechała bo dzisiaj na rano ma do lekarza ( urok 35 km od miasta) i wróci po południu i zostałam na placu boju sama. A jak zostałam sama to maleńtas chyba postanowił zrobić mamie musztrę. Nie tyle, ze płakał bo to akurat było w mniejszości, ale stwierdził, ze on spać nie chce, a ilekroć ja próbowałam się połozyć to zaczynał wyć i tak w kółko. Także musiałam siedzieć nad koszem Mojżesza albo leżeć z nim na łóżku i tak od 19.40 do 23.40, a potem o 2.34 do 4.25... a potem o 6.30 obudził się Mimiś.... Także no coments. Na szczęście Mimiś jest cudownym dzieckiem w zaistniałej sytuacji. i stara się mi pomagać jak może aczkolwiek bez ataków niezadowolenia czasami się nie obejdzie wcale mu się nie dziwię w końcu to tylko prawie pięciolatek.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Co oprócz tego tak na szybko. </div>
<div style="text-align: center;">
Hmmm... Męzah znowu w trasie, Mimiś na co dzień pięknie chodzi do przedszkola. W środę mieli powtórkę z jasełek plus część artystyczną dla dziadków z okazji ich święta i w tym roku Mimiś występował dla babci i taty ( bo ja specjalnie zostałam z Maleńtasem, żeby Mężah pierwszy raz mógł być na przedstawieniu dziecka bo zawsze w trasie) i z opowiadań babci wiem, że miedzy występem w tamtym roku i tym była kolosalna różnica. Mimiś cudownie odegrał swoja rolę pastuszka, nie uciekał ze sceny, cały czas był aktywny - jednym słowem dorósł. Z tym przedstawieniem wiąże się historia o szukaniu kostiumu, bo we właściwych jasełkach Mimiś udziału nie brał bo urodził się Maleńtas i nie puszczaliśmy Mimisia do przedszkola więc nie organizowałam stroju i nagle okazało się ( dokładnie w piątek), że takowy potrzebny. Matka zaczęła myśleć jak sobie poradzić... ale w sobotę z racji bytności Mężaha w domu i okoliczności odwiezienia mamci do domu oraz zakupu mleka w rossmanie zajrzałam do Pepco po drodze i trafem na części z wyprzedażami udało mi się zakupić za całe 9,99 zł kostium rzeczonego pastuszka ( był jeden jedyny w rozmiarze Mimiśka) i miałam z głowy problem. Aż nie wierzyłam swojemu szczęściu w tym temacie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No i Mimiś doczekał się tabletu. Jeszcze nie przyszło pancerne ( ponoć, według opisu producenta ) etui ( to dla dziecka i tatusia, bo tatuś poprzedni tablet roztrzaskał na części pierwsze taki zgrabny i powabny był) i co 5 minut powtarzam, żeby uważał i tak nie robił. Ale wszystko jest na jak najlepszej drodze. No i Mimiś zachwycony. Na razie szukamy fajnych gierek dla prawie pięciolatka no i uskuteczniamy obsługę yutuba w wersji na tableta i negocjujemy czas na tabletowe rozrywki. No i mamy nadal mały problem z siłą nacisku na ekran. Cóż Mimiś nienauczony to ciska tym paluszkiem z całej siły ( i tak jestem pod wrażeniem bo bardzo sprawnie z myszki w laptopie przeszedł na dotyk w tablecie), a tu trzeba delikatnie i się dziecko denerwuje jak nie wiem co jak mu coś nie wychodzi. Ale pracujemy nad tym. I widzę, że Mimiś jest już gotowy na takie urządzenie. Tym bardziej, że kupiliśmy zwykły tablet z możliwością zrobienia trybu kids. Chociaż Mimiś woli zwykły tryb.<br />
</div>
<div style="text-align: center;">
Czy zmieniałam zdanie na temat tabletu i komputera? Nie, ale niestety sytuacja zmusiła nas do zmiany podejścia. Dla pół godziny snu więcej jestem w stanie teraz dać praktycznie wszystko hahaha Bo niczego więcej do szczęścia tak naprawdę mi aktualnie nie potrzeba.<br />
<br />
A jutro Mimiśka choinka w przedszkolu. Maja być animatorzy, Mikołaj, dmuchańce i mnóstwo atrakcji. Zobaczymy.<br />
<br />
No i byliśmy z Maleńtasem na usg bioderek. Tym razem zagwozdki w kwestii lekarza nie miałam bo jesteśmy stałymi klientami pewnego ortopedy ( z Mimiśkiem), który z racji bycia zastępcą ordynatora z dziecięcym szpitalu klinicznym tez zajmuje się bioderkami i jest mega super lekarzem z podejściem do dzieci ( nawet niemowlaków bo Maleńtas nawet nie wył) to wybór był tylko jeden. I słuszny. Maleńtasowi to bioderko co to sobie ugniótł jeszcze w brzuchu prawie już do normy wróciło i doktorek zalecił kontrole za 6 a nie jak w standardzie za 8 tygodni. Ale mamy się nie martwic bo jest prawie w normie już.<br />
<br />
Może przez tę przejażdżkę, w końcu to było 35 km w jedną stronę maleńtas nam się tak rozstroił. Zobaczymy jak będzie dalej.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br />
No i na razie koniec.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-82138319231971391902017-01-11T09:15:00.000+01:002017-01-11T14:05:07.867+01:00Miesiąc<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dokładnie teraz o 9.15 minął miesiąc odkąd Maleńtas jest z nami po drugiej stronie brzuszka. :D</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Zdecydowanie urósł i przytył bo to widać i czuć aczkolwiek nie wiem ile bo nie bawimy się w ważenie i mierzenie domowymi sposobami.</div>
<div style="text-align: center;">
Je coraz więcej. I to nasze karmienie jest coraz bardziej uporządkowane.</div>
<div style="text-align: center;">
W nocy notujemy 3-4 pobudki. Z tym, że ta o 2 jest połączona z imprezowaniem bo Maleńtas zjada co ma zjeść i szaleje. Ani myśli zasnąć z powrotem. Taka zabawa trwa około 2-2,5 h i można wrócić do łózka. Także dużo pracy przed nami w tej kwestii bo matka zombii zaczyna przypominać... Bo po porannym karmieniu o 6 rano budzi się Mimiś, którego trzeba wyprawić i odprowadzić na 8 do autobusu do przedszkola i nie ma kiedy odespać. Bo w dzień Maleńtas też zaczyna być coraz bardziej aktywny.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A jaki jest Maleńtas? </div>
<div style="text-align: center;">
To super pogodne dziecko. Ale siłę w głosie ma jak potrzebuje. Bardzo zaprzyjaźnił się ze swoją nową przytulanką pingwinem Karolem ( imię wymyślił Mimiś, żeby nie było), czas swojej aktywności spędza oglądając karty kontrastowe ze zwierzakami ( to cenne 10 minut rano na toaletę i kawę) albo spiralkę z lusterkiem. Lubi spać w swoim koszu Mojżesza, ale najbardziej to być noszonym, szczególnie przez mamę ( tatuś też jest super, ale to mama uspokaja najlepiej - nie ważne, że nosi i niemal wyje z bólu pleców). Wcina swoje mleczko ze smakiem i w coraz większych ilościach. Witaminy D wręcz nie cierpi, ale rodzice wypracowali sposób na małego wypluwacza. Coraz śmielej obserwuje to co go otacza. Lubi jak Go Mimiś zaczepia i patrzy na niego takimi wielkimi oczami. Zresztą Mimiś też lubi pomagać przy braciszku.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Aż nie wierzę, że to już miesiąc...</div>
<div style="text-align: center;">
Czas przy dwójce dzieci mija dwa razy szybciej :D</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-77180790314885141012017-01-07T10:38:00.002+01:002017-01-07T10:41:26.007+01:00 Z życia żony kierowcy part 4 czyli w Mężah w pierwszej trasie po zamachu w Berlinie<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie będę ukrywała, że panicznie się boję o Mężaha.</div>
<div style="text-align: center;">
Kierowca, który zginął to był kawał chłopa ( jak to się mówi) jak mój mąż, ale nie dał rady.<br />
Zresztą Mężah jest w jego wieku i jego postury i kiedy myślę sobie, że mogło paść równie dobrze na niego to panicznie się boje. Nawet do tego stopnia, że kupiłam Mężahowi gaz, mimo, że ten jest zabroniony w wielu europejskich krajach. Ale kuźwa skoro oni dopuszczają do tego, że po parkingach ganiają szaleńcy w maskach i z kałasznikowami ( taką sytuacje miał Mężah właśnie w Niemczech jakiś czas temu - gość zbiegł zanim po kilku minutach pojawiła się policja i śmigłowce, ale ludzie go widzieli), a inni potwierdzeni terroryści chodzą sobie wolno i atakują kierowców i porywają ciężarówki to musiałam. Gotowa byłam kupić mu paralizator, ale nie mieli.<br />
<br />
I boję się. Nie wiem jak wytrzymam tę trasę. Mężah zanim zrezygnuje musi teraz pojechać w jedną, dwie trasy żeby się ze wszystkim rozliczyć, uporządkować. Potem się zobaczy.<br />
A ja zostanę w domu.<br />
On mówi, że martwi się o mnie i dzieci tutaj, a ja dla odmiany zawsze boję się o niego.<br />
<br />
Wcześniej bałam się, że będzie miał wypadek bo nieraz słyszę jak opowiada jak jeżdżą kierowcy osobówek, a i czasami tirowcy też sobie pozwalają. Albo, że zepsuje mu się gdzieś na jakimś zadupiu auto. Bałam się, że zabraknie mu jedzenia, a nie będzie miał gdzie kupić bo tirem się byle pod spożywczakiem nie zatrzymasz. Ale nie bałam się, że ktoś go zaatakuje. A teraz tego boje się najbardziej po tym co się stało.<br />
<br />
Nie wiem jak zniosę tę trasę.<br />
<br />
Tym razem gotowanie było o wiele trudniejsze. Emocjonalnie, a nie fizycznie. Taki smutek mnie opanował, że myślałam, że nie dam rady. Ale z drugiej strony trzymała mnie myśl, że muszę bo przecież nie puszczę Mężaha bez jedzenia.<br />
<br />
Jakbym mogła to bym Go w ogóle nie puszczała, ale niestety za coś żyć trzeba. Zwłaszcza jak się ma dzieci. A poprzedni miesiąc był dla nas wyczerpujący finansowo. Oj bardzo wyczerpujący.<br />
<br />
Mężah o 3 w nocy ruszył na firmę. Niestety jak zwykle okazało się, że niepotrzebnie bo ciężarówki nie szło odpalić. Zresztą nie tylko jego. Pozostali dwaj kierowcy mieli ten sam problem w związku z czym zamiast ruszyć o 4 - 5 rano, ruszyli dopiero po 9. I w dodatku ma podwójna obsadę wiec nawet sobie nie odpocznie.<br />
<br />
A ja zostałam sama z dwójką dzieci na pełen etat bo mam się jak na złość rozchorowała i może będzie w poniedziałek lub wtorek. Jest ciężko, ale o tym za kilka dni jak ochłonę.<br />
<br />
<br />
P.S. Mężah w czwartek kupił nam agregat prądotwórczy bo bał się strasznie, że w te mrozy mogą nas odciąć od prądu, a bez prądu piec nie będzie działał. Także chociaż o to jestem spokojniejsza. Bo u nas króluje co najmniej - 17 na minusie i nie chce się ocieplić, a rankami to i -26 mamy.<br />
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-24820748858880077322017-01-05T10:56:00.004+01:002017-01-05T10:56:23.296+01:00Stan błogosławiony- ciekawe dla kogo?<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Ciąża jak pięknie zwana stanem błogosławionym. Ja się pytam: Dla kogo co? Bo Bynajmniej nie dla ciężarnej.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Początki. Hmm... Nie wiem jak Wy, ale u mnie każde 2 kreski na teście najpierw budziły wielkie przerażenie. Potem dochodziła radość to w pierwszej ciąży bo wyczekiwana, ale już w kolejnych strach i powstrzymywana radość.. aż w końcu sama radość.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Potem było rzyganie. Ból cycek i one urosły nie wiem po co jeszcze. Przed były naprawdę wystarczające. I wrażliwość na zapachy, która to kończyła się rzyganiem bo czymże innym. Pełen odjazd. I o ile za pierwszym razem wiecie euforia bo pierwsze dziecko i pokornie męczyłam się do połowy 7 miesiąca to już za kolejnym hmm... Marzyłam o tym kiedy to się skończy zwłaszcza, że opieka nad wariującym czterolatkiem nie pozwalała na rozczulanie się nad sobą i odpoczynek.<br />
<br />
I pęcherz. No kuźwa kiedy on się co najmniej trzykrotnie skurczył? To ciągłe bieganie do kibelka o każdej porze dnia i nocy to chyba teraz najgorsze co może być. Podstawa ciężarnej: jak gdzieś jedziesz najpierw sprawdź czy jest tam dostępna toaleta. No i oblookaj wszystkie inne po drodze albo... nie pij nic... Nie, to się nie sprawdza bo nawet jak nic nie wypijesz i nie zjesz to i tak po godzinie będzie Ci się chciało sikać jak nie wiem co.<br />
<br />
Potem jakoś tak następuje mała przerwa w czasie której nawet ciągle sikanie nie wydaje się aż tak straszne. Może to jest to błogosławieństwo? Nie wiem.<br />
W każdym razie ten czas mija jak z bicza strzelił i kiedy myślisz, że jest fajnie oto rośnie brzuch i mały pasożycik w nim zaczyna się ruszać.<br />
<br />
Co do brzucha to nie jest jakaś tam tragedia na początku. Gorzej jest jak przestajesz widzieć własne stopy, a golenie miejsc intymnych odbywa się przy asyście męża i lusterka. No i każde powstanie z pozycji schylonej po coś to już wyższa sztuka, założenie skarpetek czy butów przypomina wyczyny ekwilibrystyczne, a spanie to już zupełnie inna o wiele bardziej skomplikowana historia. No i ból kręgosłupa.... obowiązkowo. Pod koniec jak jesteś taką szczęściarą jak ja to 24/7, a do tego ból w spojeniu łonowym, pachwinie i drętwienie nogi. na szczęście rodzę zima i puchniecie mnie ominęło, ale latem to pewnie podstawa... dobrze, że wtedy nosi się klapki to przynajmniej boso chodzić nie trzeba. No właśnie ubrania. O ile jesteśmy z big bagiem znaczy brzuchem latem to letnie sukienki się świetnie sprawdzą, gorzej zimą. Spodnie ciążowe to must have. I o ile można takowe ze dwie pary kupić używane za niewielką kasę to okrycie wierzchnie stanowi nie lada problem. Chyba, że mamy full niepotrzebnej kasy, albo kogoś ze 3-4 rozmiary większego od nas, kto nam użyczy kurtki. Ja w kurtce mojej teściowej może nie wyglądam wyjściowo, ale ciepło jest.<br />
<br />
I najważniejsze: mały pasożycik, który tak fajne się rusza. Mój akurat z racji mojej wady anatomicznej macicy ma tylko połowę hotelu mama all inclusive to tak się rozpycha, że płacze czasami i to bynajmniej nie z radości, ale z bólu jak mi wypycha się i przepcha i wszystko naciąga. I wciąż sikanie i sikanie..... I ten wygląd brzucha, który nijak nie przypomina tego okrągłego ze zdjęć bo mój to raczej wygląda jakbym kosmitę nosiła bo wiecznie zmienia kształt i się rusza. I wszyscy wiecznie się na niego gapią jak na zjawisko.<br />
<br />
Kolejny punkt to dwa w jednym. Dotykanie brzucha i ciągłe pytania. O ile ja miałam szczęście bo w zasadzie tylko mąż i moją siostra dotykali mego brzuszka to wiem, że wiele kobiet nie ma takiego szczęście. Niestety wiele osób nie potrafi zrozumieć, że to, że brzuch urósł i mieszka w nim mała istotka bynajmniej nie oznacza, że brzuch stał się jakimś oddzielnym bytem i można go sobie pomacać kiedy się chce bo to już nie cześć kobiety ( taaa kobieta w ciąży dzieli się ba brzuch i mniej ważna resztę kobiety :D żeby nie było). Niestety taki ewidentny brak szacunku to norma.<br />
I jeszcze są pytania. Żelazny zestaw. Najpierw który to miesiąc? Kiedy termin porodu? Jak płeć? Szkoda ze to nie chłopiec/dziewczynka, bo byłaby para? I zawiedzenie, że drugi chłopiec jakby nieistotne było, że dziecko zdrowe i w ogóle tylko płeć. Potem ciągłe pytania czy aby płeć się przypadkiem w trakcie nie zmieniła ( co bardziej wytrwali to nawet dzień przed porodem pytają, albo już po porodzie) jakby dzisiejszy sprzęt nie był już tak zaawansowany, że do takich pomyłek rzadko dochodzi. Pytania o wyprawkę: a masz to, a tamto itd itp. I mój osobisty hit: Czy już urodziłaś? Pytanie w formie smsa, telefonu, e-maila, wiadomości na fejsbuku, osobiście i tak codziennie. No kuźwa jak urodzę to powiem, nie będę tego ukrywać wiec nie ma potrzeby 5 razy dziennie i codziennie dopytywać.<br />
<br />
I wizyta w sklepach. No bo przecież ciężarna nie powinna chodzić do sklepów, a już zwłaszcza do marketów czy też hiper czy mini ( wielkość nie ma znaczenia), bo generalnie powinna siedzieć w domu i żywić się chyba powietrzem i sfiksować, bo przecież nie powinna nigdzie wychodzić. A trąbią na lewo i prawo, że ciąża to nie choroba, a potem chcą zamknąć w czerech ścianach. Wróćmy do zakupów. Kasa z pierwszeństwem? Cóż... abo cię jakaś babcia zjedzie na maxa ( takkk starsze panie królują w fochach, krzykach i innych tego typu zachowaniach jak chcesz skorzystać ze swojego prawa, albo poprawniej przywileju - cóż zapomniała krowa jak cielęciem była), albo cała reszta zignoruje ( no stoją w kolejce i bezczelnie odwracają głowy byle udać, że nie zauważają bo wtedy wypadałoby przepuścić, a tak problem z głowy bo co z oczy to z serca, a raczej rozumu). Zawsze źle z tymi zakupami.<br />
<br />
I jeszcze coś czego ja osobiście najbardziej w każdej ciąży nie cierpiałam. Pobieranie krwi. Notorycznie, regularnie co miesiąc. No trauma dla mnie bo me żyły nie stworzone do takich atrakcji i ciut jak nie narkomanka wyglądałam po każdej wizycie w punkcie pobierań ( a nie przepraszam była jedna pani, która umiała sprawić, że moje zgięcie łokcia po pobieraniu krwi nie wyglądało jakbym dała sobie w żyłę, ale tylko jedna pani taka była). I glukoza. Mój największy koszmar. Pytam za co? jedynie siuski było spoko. To jakoś na luzie hahah No i wizyty w pani doktorki ( ginki ) były fajne, bo można było Maleńtasa podglądać, a kazde USG miał w sobie dreszczyk emocji bo jak pisałam wcześniej z powodu mojej wady macicy Maleńtas fantazyjnie się układał i czasami znalezienie początku i końca dziecka było niemal jak szukanie z zamkniętymi oczami w woreczku jakiś rzeczy. Tak to było fajne. szukanie za każdym razem gdzie teraz są nóżki czy innej akurat potrzebnej do badania części ciała. Rzecz jasna wszystko zawsze było tam gdzie trzeba tylko trzeba było to zlokalizować w fantazyjnie wygiętym małym ciałku.<br />
<br />
<br />
Na szczęście w obu ciążach ominęły mnie rozstępy. Dziękuję mamusiu i tatusiu za geny. Niemniej to musi być koszmar nad koszmary widzieć jak zmienia się brzuch. Dlatego ciesze się, że chociaż ten punkt rozrywki ciążowej był mi nie dany.<br />
<br />
Aaaa i zapomniałabym. W żadnej ciąży nie miałam specjalnych zachcianek. A nie przepraszam z Mimiśkiem raz miałam taką chęć na hamburgera jak mi w TV pokazali w serialu, że myślałam, że zwariuje. Zonk polegał na tym, że wiedziałam, że po pierwszym albo drugiem kęsie zwrócę wszystko. Ale Mężah i tak pojechał i mi przywiózł i zjadłam 2 kęsy i wiadomo.. W drugą stronę był okropny. Poza tym zachcianek i dziwnych zestawień posiłków brak.<br />
<br />
<br />
I wreszcie finał. Czekanie na poród. To jak siedzenie na tykającej bombie... z jakimiś zaburzonym odliczaniem. Nawet nie wyobrażałam sobie, że w ciągu niespełna tygodnia od wulkanu energii można przejść do stanu 80 letniej babci, gdy wstanie z kanapy to wyczyn na miarę zdobycia Mount Everestu, a ból kręgosłupa i ta cała reszta to oddzielny koszmar. W dodatku z powodu tego wszystkiego człowiek jakby miał niedobór snu, a nadmiar stresu bo to czekanie. Tak ostatni tydzień przed porodem to był dla mnie koszmar.<br />
<br />
A to dopiero wstęp do niespania i innych atrakcji jak się bejbik urodzi, ale o tym jak się już urodzi :D<br />
<br />
<br />
<br />
----------------------------<br />
<br />
To tak z przymrożeniem oka,<br />
Bo jak wiadomo w ciąży jest mnóstwo pięknych i wzruszających momentów, o których człowiek będzie pamiętał przez całe życie. Bo o niedogodnościach szybko się zapomina... bo jest tyle roboty przy tym małym człowieczku, który wkracza w wielki świat z ciepłego brzuszka i trzeba się nim jak najlepiej zająć.<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-13170677355110031992017-01-02T18:14:00.003+01:002017-01-02T18:14:39.137+01:00Nasza nowa codzienność w nowym roku<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
I mamy już Nowy Rok.</div>
<div style="text-align: center;">
Jak tam Wasze sylwestrowe imprezy? Udane?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
My spaliśmy hahaha Pierwszy raz odkąd pamiętam prawie przespałam północ. Prawie bo jak o 0.01 zaczęli strzelać petardami to mi się psiska zbiegły do sypialni i mało pod kołdrę się nie pakowały... Musiałam wstać i siedzieć przez 20 minut dopóki fajerwerki się nie skończyły tulić psie towarzystwo. Zwłaszcza Fada, który bardzo ciężko przechodzi sylwestrowe wystrzały i ma jeszcze długo traumę...</div>
<div style="text-align: center;">
A jak uporałam się z opieka nad psami i zdążyłam się położyć swoją nocną imprezkę zaczął Maleńtas. Także ekhem..." świętowałam" z synem mym do 3 nad ranem. Na szczęście rano Mężah dał mi odespać i zajął się dwójką.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
W niedziele się leniliśmy...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A dzisiaj od rana zaczynamy tworzyć swoją nową codzienność. Mimiś pierwszy raz od narodzin Maleńtasa poszedł do przedszkola. Zakładaliśmy, że potrzymamy go w domu do trzech króli, ale ani on ani my już nie dawaliśmy rady. Dziecko nam się wypytywało kiedy będzie mógł iść do przedszkola do kolegów. I zdecydowanie za dużo siedział na YouTubie w towarzystwie swoich filmików z transformersami także odwyk jest mile widziany. A i Mężah póki jeszcze w ty tygodniu jest w domu to ma co robić, a niestety opieka nad dwójką dzieci w tym noworodkiem na pełen etat wymaga jednak co najmniej 4 rąk w niektórych momentach. Choćby dzisiaj rano Maleńtas jak na złość wstał tuż przed Mimiśkiem i żeby nie Mężah to nie dałabym rady jęczącemu o jedzenie i nie chcącemu się ubierać starszakowi. Także to musimy bardzo mocno dopracować. Na szczęście na te dwie ostatnie trasy Mężaha będzie pomagała mi mama. Bo jednak poranne odprowadzanie Mimiska i potem jego odbieranie to na razie nie najlepszy czas na spacerki z noworodkiem. A potem byle wytrwać do wiosny i dam radę sama.<br />
<br />
Nie będę ukrywała, że jest ciężko. Z jednym dzieckiem było ciężko, a teraz obsługa dwójki to czasami hard level do potęgi n-tej. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko i z czystym sercem mogę powiedzieć, że żeby nie pomoc Mężaha to nie dałabym rady. Zwłaszcza w nocy bo te nadal mamy koszmarne. jednak pociesza mnie fakt, że w końcu to minie... Malutkimi krokami zaczynamy wprowadzać trochę rutyny, żeby jakoś to wszystko uporządkować. Sami też opanowaliśmy już nieco nocne pobudki. W tym miejscu błogosławie karmieniu butelką ( o tym będzie w innej notce później) bo do Maleńtasa wstajemy na przemian i jak za długo łobuziak szaleje po nocy to się zwyczajnie zmieniamy. Na szczęście te nocne harce nie budzą Mimisia i chociaż on się wysypia i o 7 lub tuż po wstaje rześki jak skowronek w odróżnieniu od nas.<br />
Aczkolwiek jeszcze wszystko przed nami.<br />
<br />
<br />
Teraz szukam dla Maleńtasa misia czy cokolwiek innego co będzie miało lampkę, będzie miękkie do przytulania i będzie grało kołysanki ( krótko) i tylko grało bez śpiewania ( bo rzygać mi się chce od wszędobylskiej Tu Dorotka bleee), Mimiś od prawie 5 lat ma swego Stefana, który jest niebieskim konikiem morskim z Fisher Price i jest genialny i rzekłabym, że to idealna usypianka i jaka trwała bo glebę zaliczył już milion razy i żyje ( no dobra ma jedną jedyną wadę - "zdycha" dokładnie co miesiąc i trzeba go zreanimować 3 paluszkami - bateriami). W akcie desperacji zastanawiam się czy Maleńtasowi nie sprawić identycznego tylko np. różowego ( bo niestety gama kolorystyczna koników ogranicza się do niebieskiego i różu) co by panowie się nie kłócili i nie mylili. Sama nie wiem.... Jeszcze szukam.<br />
<br />
Ok. Dosyć tego. Teraz przez jakiś czas będę Was zamęczała postami z ciąży heheh No kilka wyprodukowałam i jednak chciałabym je zamieścić wiec się przygotujcie na małe wspominki.<br />
<br />
A następnie kilka tematycznych postów pod tytułem jak starszy brat zaakceptował młodszego i jak wygląda opieka nad drugiem dzieckiem i czym się różni od tej nad pierwszym oraz o zabawkach dla maluszka okiem matki drugiego dziecka i tego typu. Także się przygotujcie bo zapewne potrwa to trochę bo ręce pełne roboty mam ciągle i te ostanie jeszcze nie powstały i trochę zajmie ich produkcja :D<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
P.S. Rano odwiozłam Mimiśka do przedszkola i zajechałam przy okazji po podstawowe zakupy do sklepu w miasteczku. Pani na kasie jeszcze mnie po porodzie nie widziała i pyta:<br />
- Ojej, a pani taka chuda. Gdzie brzuszek?<br />
- W domu z mężem siedzi. Ma już 3 tygodnie :D - odpowiedziałam z uśmiechem.<br />
Wszyscy, łącznie z panią ekspedientka się śmieli.<br />
<br />
<br />
P.S.2. Pod naszym wioskowym sklepem spotykam sąsiadkę z drugiego końca wioski ( nasza wioska jest spora, mamy nawet 3 uliczki), która zdziwiona, że ja już"chuda" tradycyjnie pyta czy urodziłam ( no to akurat widać) i mój hit ostatnio:<br />
- A chłopiec czy dziewczynka?<br />
<br />
Serio? Przed porodem pytała się z 10 razy ( w tym kilka dni tuż przed rozwiązaniem ostatni raz, a ma około 50tki wiec stara nie jest), a teraz USG lekarze maja dobrej jakości i raczej pomyłki są bardzo rzadkie wiec ot tak mi Syn płci nie zmienił w ciągu niecałego miesiąca (w tym trzech tygodni po tej stronie brzucha).<br />
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2166043286786532186.post-91405563485969898132016-12-31T17:46:00.001+01:002017-01-01T17:20:22.711+01:00Żegnaj 2016 roku...<br />
<div style="text-align: center;">
Jaki był ten odchodzący rok dla nas?</div>
<div style="text-align: center;">
Hmm... na pewno magiczny, choć niełatwy. Dał nam największy cud, jak to możliwe - naszego drugiego synka.</div>
<div style="text-align: center;">
Było w nim wiele wspaniałych chwil, ale nie szczedził nam też gorzkich łez.</div>
<div style="text-align: center;">
Czy żegnamy go z żalem? Nie, chociaż z radością też nie. Ot minął kolejny rok w Naszym życiu. Przesunęła się kolejna cyferki na tablicy z liczbą przeżytych lat, przybyło siwych włosów (dobra żartuje z tymi włosami :-P) chociaż my się nie zmieniliśmy i tylko po Mimiśku widać jak się starzejemy bo on coraz większy i mądrzejszy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;">A Wam moi kochani czytelnicy życzymy udanej zabawy sylwestrowej braku kaca, a w tym nowym roku samych dobrych chwil i realizacji waszych noworocznych celów!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: large;">SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16798290433131778699noreply@blogger.com2