...to tak bardzo boli.
Serce rozpada się na miliardy kawałków, a w głowie wciąż rozbrzmiewa jak echo jedno pytanie: Dlaczego?
Potem szpital.
To mnie najbardziej przerażało, bo tak wiele się nasłuchałam jak traktuje się kobiety w takim stanie jak mój. Miałam szczęście, że trafiłam do prywatnej klinki ( ma ona umowę z NFZ, w takich przypadkach), gdzie przyjmuje moja pani doktor i ten trudny dzień pozwolono mi spędzić z pełną godnością, intymnością, a przede wszystkim tak ogromna troską Położne i Pani Doktor były wspaniałe i naprawdę w tej trudnej sytuacji nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej opieki. Mężah był cały czas przy mnie i bez niego nie przetrwałabym tych ciężkich chwil. Mój maż to mój skarb. Pojedynczy pokój tylko dla nas zapewniał nam tej trudnej sytuacji tak potrzebny spokój i odpoczynek.
Może dlatego nie mam traumy.
Bo cały czas czułam troskę i wsparcie każdej z osób z która miałam styczność.
Może dlatego, że tak naprawdę tylko 1 położna, która miałam na każde zawołanie i, która robiła absolutnie wszystko abym jak najmniej cierpiała i było mi jak najbardziej wygodnie i pani doktor, która stale czuwała i obie się mną opiekowały naprawdę wspaniale i miałam całkowity spokój i prywatność.
Może dlatego, że nikt nie dał mi odczuć, że jestem tyko kolejną pacjentką z rzędu, która zaraz sobie pójdzie, a wręcz przeciwnie.
Doceniam to i życzyłabym tego każdej kobiecie w mojej sytuacji bo wiem, że to psychicznie bardzo pomaga.
Bo cały czas czułam troskę i wsparcie każdej z osób z która miałam styczność.
Może dlatego, że tak naprawdę tylko 1 położna, która miałam na każde zawołanie i, która robiła absolutnie wszystko abym jak najmniej cierpiała i było mi jak najbardziej wygodnie i pani doktor, która stale czuwała i obie się mną opiekowały naprawdę wspaniale i miałam całkowity spokój i prywatność.
Może dlatego, że nikt nie dał mi odczuć, że jestem tyko kolejną pacjentką z rzędu, która zaraz sobie pójdzie, a wręcz przeciwnie.
Doceniam to i życzyłabym tego każdej kobiecie w mojej sytuacji bo wiem, że to psychicznie bardzo pomaga.
Czuje się dobrze.
Tulę Mimiśka i cieszę się, że Go mam.
Nie ma nic ważniejszego teraz.
Nie piszcie, że jest Wam przykro, bo tak widocznie musiało być. Ja się całkowicie pogodziłam z tym co się stało. Miałam tak wspaniałą opiekę i tyle wsparcia, że czuję się silna.
Boli i nigdy nie zapomną, ale wiem, że muszę się skupić na Mimisiu, On potrzebuje mamy. Zdrowej i silnej mamy. I taka muszę być dla niego.
:*
OdpowiedzUsuńJesteś silna kobieta i masz wspaniałego męża
OdpowiedzUsuńZdrówka i ciepłych chwil z Twoimi mężczyznami.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze masz swojego Mimisia... :*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń