piątek, 13 kwietnia 2018

Się dzieje...


I nie wiem od czego zacząć bo znowu się tyyyleee nazbierało.
To może od najfajniejszego.
Będziemy starszymi. No nie powiem, że się zszokowałam bo a i owszem bo nie spodziewałam się w życiu, że na "stare lata" przyjdzie nam drużbować. Ale nie zostawię przyjaciółki samej po tym jak siostra jej narzeczonego ni z gruszki ni z pietruszki stwierdziła, że rezygnują z narzeczonym z drużbowania. A ona biedna przepłakała calutka noc dopóki jej narzeczony nie kazał jej dzwonić do mnie hehehe No nie mogłam odmówić chociaż z dwójka dzieci i mężem wiecznie w trasie, który ma być tez starszym to spada wszystko na moje głowę.  Mężah też stwierdził, że o ile ja wszystko załatwię to on może być bo mnie z obcym facetem do ołtarza przecież nie puści haha On serio tak powiedział w żartach hehe a na serio to on tez ma dobre serducho i bardzo lubi moją przyjaciółkę i jej narzeczonego wiec zgodził się.
Także ekhm... ten tego.. po 8 latach od naszego ślubu kościelnego, DOKŁADNIE! staniemy tego samego dnia, o tej samej godzinie i w tym samym kościele przed ołtarzem, tyle że teraz w drugim rzędzie. Dla mnie to ma dużo z magii.
I żeśmy się już wdrożyły w przygotowania. ba ja nawet już na sierpień znalazłam opiekę dla dzieci :D Serio.

Męzah już jeździ w trasy normalnie, a ja się przyzyczaiłam.

Jeszcze przed końcem jego wolnego chłopaki ocieplili dach i ruszyliśmy z remontem. Nie powiem przeraża mnie ilość prac jeszcze przed nami, a jednocześnie nie mogę się doczekać tego kiedy będę mogła urządzać pokoje dzieciom i salon z kuchnia bo tylko te pomieszczenia na razie finansowo udźwigniemy przy pomocy kredytu (a jednak podjęliśmy decyzję, że chcemy szybciej i bez niewielkiego kredytu się nie obejdzie), bo na ogólny remont mamy kasę, ale kuchnia jednak kosztuje.

I były urodziny chrześniaczki. Były smerfy. Mimiś ze mną wybierał tort i przy okazji dowiedziałam się, że on jednak nie chce ninjago zielonego tylko kombajn i rolnicze urodziny.

I wszyscy się pochorowaliśmy na początku marca i na bierzmowanie do DE nie pojechaliśmy niestety.
Maleństas twardo hoduje 4, a i 3 już się pokazują także mamy mały hard core z nim. Ale dajemy radę.

I Mimiś też miał swoje urodzinki. Mam sześciolatka w domu. Szok! Urodzinki były piłkarskie... w końcu mój syn 2 tygodnie przed impreza podjął ostateczną decyzję bo .... musieliśmy zamówić tort i powiedziałam, że nie ma opcji zmian. To się zdecydował. Było super. Cieplutko wiec zaczęliśmy sezon grillowy i Mężah rozłożył trampolinę i dzieciaki szalały. Za to tatusiowie ze starszakami bawili się w strzelanie Nerfami ( to takie pistolety i łuki na miękkie strzałki) bo Mimiś dostał 2 sztuki w prezencie, a dwie już miał i zabawa trwała. Jeszcze zdarza mi się w roślinach znaleźć strzałki hahah

W rodzinie mam opinie mistrza organizowania urodzin dzieciom. I wszyscy pytają czy mi się chce. Chce, nie chcę, ale uważam, że zapewnienie fajnych wspomnień dzieciom jest najfajniejsze. Niedługo już Mimiś wyrośnie z takich tematycznych urodzin, a na razie niech się dziecko cieszy.

I minęły święta. To były te z gatunku aby jak najszybciej się skończyły bo Mężah był w trasie. Bardzo nie lubię takich świąt. No i pogoda się nie popisała. także pisac o nich nie będę.

No i w zeszły weekend całkowicie na spontana pojechaliśmy w końcu do DE. Pogoda wymarzona. Podróż z naszymi chłopakami to prawie luz. 1286 km w jedna stronę, żeby nie było. Do DE zaliczyliśmy 3 pauzy. Dwie po godzinie i jedna 20 minutowa. W drodze powrotnej 2 pauzy po godzinie. I żeby nie ubezwłasnowolnienie w fotelikach i brak ruchu to byłoby idealnie a tak dzieciaki miały problem ze spaniem ( bo wyjeżdżaliśmy o 8 rano a we Frankfurcie nad Menem byliśmy o 23, a z powrotem wyjeżdżaliśmy po 12 a w domu byliśmy o 1.40). Także wiemy, że na wakacje do Chorwacji na spokojnie możemy jechać.

W DE było cudownie. Niby tylko 1300 km dalej a świat zupełnie inny.
I tak w ciągu 2 dni byliśmy na zakupach, lotnisku ( oglądaliśmy ze specjalnej platformy widokowej startujące samoloty - dosłownie z 500 metrów od nas), grillu, nocnej imprezie w Mariocie, w chińskiej restauracji na obiedzie i zoo. Do tego Mężah zaliczył wycieczkę o 2 w nocy do apteki po ibuprofen w jakiejkolwiek postaci dla sześciolatka bo Mimiś płakał, że go ucho boli ( bo biegali z bratem ciotecznym na placu zabaw na największym wygwizdowie, a dodam, że w tej samej odległości były dwa inne place gdzie nie wiało, ale cóż dzieci), a ja z pośpiechu nie zapakowałam lekarstw ( i to było jedyne czego zapomniałam serio). Do tego ten wypad wyszedł na dobre bo aptekarz dał kropelki na zapalnie ucha, które działam momentalnie a w Polsce ich nie ma. I kupiliśmy zapas. Dodam iż w niedzielę Mimiś był zdrowy jak ryba. Za dziećmi nie nadążysz.

A teraz z okazji ładnej pogody i chwili wolnego czasu bo okazało się, że Mężah zamiast we wtorej pojechał wczoraj zabraliśmy się za sprzątanie podwórka. Część ogrodzona został odgrodzona, a Mężah całą środę karczował, orał, bronował, równał itd. Jeszcze spryskać randapem w kilku miejscach i posiać trawkę i mam przeogromne podwórko.

Do tego w końcu bierzemy się za oczko i tak muszę do poniedziałku zamówić geowłókninę, folie i pompkę i siatkę do ogrodzenia oczka. Do tego jedną część do kosiarki, wąż ogrodowy, jeździk dla Maleństasa i coś tam dla Mimiśka bo przecież dostali kasę, a starszy już sam chce zadecydować co kupi za nią.

O i tyle i idę składać pranie i wstawiać nowe póki Maleńtas śpi bo potem muszę Maleńtasa do Tuli i porobić na podwórku :D


EDIT:  Wiecie, że zapomniałam Wam się pochwalić, że Maleńtas już od ponad miesiąca chodzi i to szybko chodzi!!! Hahaha...


1 komentarz :

  1. Sto Lat dla Mimisia i brawa dla Malentasa! :)

    Strasznie duzo sie u Was dzieje, nic dziwnego, ze nie masz czasu pisac! ;)

    My tez chcemy wziac sie za oczko, tylko my nasze likwidujemy. ;) Wszystkie rybki i tak wyzdychaly... :D

    OdpowiedzUsuń