poniedziałek, 12 września 2016

Bo ja bardzo lubię poniedziałki


Mimiś niedawno pojechał do przedszkola, a w domu błoga cisza. 
Tak, zdecydowanie lubię poniedziałki.
Po intensywnym weekendzie z moim dzieckiem ( tym razem pewne niemile widziane atrakcje wystąpiły) odetchnęłam z ulgą jak Mimiś wsiadł do autobusu.

Mężah w sobotę po całym 1.5 dnia w domu znowu ruszył w trasę. Cóż zawsze się z tym liczę, że będzie krótko, ale zawsze tez tli się we mnie nadzieje, że uszczkniemy chociaż 1-2 dni więcej. Tym razem się nie udało, ale za to udało nam się parę rzeczy zrobić. Rano w sobotę porcjowaliśmy i mieliliśmy szynkę i wołowinę przywiezioną przez Mężaha. Oczywiście mały pomocnik pomagał i tak w trakcie wrzucania kawałków mięska do maszynki dało się słyszeć taki oto tekst:
- Mmmmm będzie dużo spaghetti na obiad i kotlecików.
Tak bez spaghetti i kotlecików nie da się przeżyć. Fakt.

Potem Mężah zakładał nową siatkę zabezpieczającą na trampolinę, a Mimiś za wszelką cenę chciał mu pomagać i wejść na trampolinę tak bez siatki jak stara została zdjęta ( jak tata), ale wredni rodzice z obaw o bezpieczeństwo nie pozwalali. Także kiedy w końcu nowa siatka była już założona, zapięta i trampolina była gotowa Mimiś zabrał się za testowanie. Po dłuższej chwili obijania się o siatkę, intencyjnego skakania z trampoliny dobiega nas stwierdzenie:
- No działa. Nie wypadłem.
Cóż trudno byłoby jakby wypadł. W końcu po to tę siatkę wymienialiśmy po zeżarciu przez konia, żeby takiej opcji nie było.

No i w końcu panowie z dziadkiem pojechali do miasta po jakaś tam część do maszyny, a mama został nad garami kończyć wyprawkę taty na trasę. Po powrocie dziecko wpadło jak burza do domu krzycząc z emocji: Mama patrz co mi dziadek kupił!!!
Okazało się, że oprócz zakupu zamierzonego Mimis wyłudził od dziadka przyczepę z plastikowymi belami do swojego ciągnika, także na resztę czasu dziecko wsiąkło w prace polowe. I tak środek salony zamienił się w wielkie pole z którego ciągnik z turem zbierał bele. Pracy było tyle, że Mimiś ledwo znalazł chwile na pożegnanie z tatą.  Także u nas jeszcze żniwa, a nie wykopki.

A tak po 17 mój osobisty syn zafundował mi nie lada stres jak zakomunikował mi, że mu słabo, boli go głowa i on idzie się położyć. Tak. Matka pobiegła za nim z termometrem i robić szczegółowy wywiad, Termometr pokazał 37,1 a matce ciśnienie skoczyło ekspresowo i zwoje mózgowe ruszyły analizując dostępne opcje. Jako, że stan był przedgorączkowy to na uśmierzenie bólu głowy matka zastosowała kompres na mała główkę, po czym umyliśmy rączki i buźkę i dziecko tuz przed 19 poszło spać. Noc to był jakiś koszmar. Pobudki co godzinę - matki bo dziecię jęczało przez sen, a wiadomo każda matka w obliczu choroby dziecka włącza stan czuwania. Co prawda wstało tylko 2 razy w tym raz na siusiu, ale padałam na ryjek i co pobudkę mierzyłam temperaturę, która nie ruszyła w żadna stron nawet o 1 kreskę.
Rano o 6 dokładnie, okazało się, że dziecko jest mega wyspane i rześkie i gotowe do kolejnego dnia w odróżnieniu od zwłok matki, która tej nocy ciurkiem przespała najdłużej 2h. Zjadło śniadanie i zabrało się za przerwane wczoraj prace polowe i tak sobie szalało do wieczora bez oznak jakiejkolwiek choroby, słabości, bólu. Jadło, piło, biegało i w ogóle. Próba drzemki w dzień skończyła się tym, że matka usnęła przy czytaniu bajki, a dziecko... hmm... po jakiś 10 minutach z nudów ja obudziło.
Także pełen luz ze strony Mimiś i stres ze strony matki.

Wieczorem po kąpieli Mimiś padł i przespał ciurkiem do 6.30 bez żadnej temperatury bo oczywiście matka wstawała sprawdzać co z dzieckiem. No i rano kategorycznie stwierdził, że on idzie do przedszkola aczkolwiek matka nie była tak na 100% przekonana, ale skoro zamiast ja Mimiśka, to on mnie poganiał do autobusu to poszliśmy. Cóż na siłę dziecka trzymać nie będę. Co ma być to będzie bo z dziećmi to nigdy nie wiadomo. Czasami choroba trwa 2h, czasami jeden wieczór, a czasami dłużej. Także ja podchodzę na spokojnie i wierze swojemu dziecku, że skoro sam mówi, że chce to znaczy, że czuje się dobrze.

Ufff... doszłam do końca. Bo ostatnio wychodzą mi tasiemce hehe


1 komentarz :