poniedziałek, 29 czerwca 2015

Wspomnienia


Babci nie ma już z nami tydzień. 
Boli 
Tęsknię bardzo.
Babcia we wtorek przyśniła się mi. Powiedziała, że jest jej dobrze i żebym nie płakała. 
Po tym jakoś lżej mi było.
Choć nie ukrywam, że dzień pogrzeby był bardzo trudny.

Niemniej jednak w pożegnaniu proboszcz się wykazał. Ale podejrzewam iż to w ramach przeprosin w stosunku do mojego taty. Jak widać porządny opieprz bez owijania w bawełnę czasami dobrze robi dla zadufanego w sobie księdza. Ba nawet promocję na mszę zrobił. Normalnie kosmos... ( Na marginesie to jedna z najdroższych parafii w kraju pogrzeb 1800 zł, ślub 2 tysie, byle zaświadczenie 100 zł).
I o dziwo po cyrkach na pogrzebie dziadka 2 lata temu, teraz nawet ciotka ( siostra taty) absolutnie się nie wtrącała.
Także było niemal idealnie i spokojnie.

Ostatnie pożegnanie babci było piękne. Nawet pogoda się dostosowała. Nawet zażartowaliśmy z tatą, że we wtorek lał deszcz bo babcia stwierdziła, że każdy ma przyjść się modlić, a nie pracować, za to w środę na sam pogrzeb było piękne słońce tak jak babunia lubiła.

Babcia spoczęła ramię w ramię z dziadziusiem. W takich samych trumnach. Obok siebie. Po 2 latach tęsknoty za dziadziusiem. W końcu 71 lat małżeństwa to nie byle przelewki. I wzór dla Nas. Wiemy, że my takiego stażu z Mężahem nie dobijemy, ale dziadkowie to nasz wzór. Na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, do ostatniego oddechu.

Babcia w wieku 3 lat straciła tatę. Zmarł na raka. Miała ojczyma. W 1942 roku wyszła za mąż za dziadka, 2 lata później straciła mamę. Babcia przeżyła II wojnę światową, wielkie ubóstwo, ciągły strach, wielką niewiadoma o jutro. Widziała jak kraj odbudowuje się ze zgliszczy, w których powiła i wychowała wspólnie z dzidziusiem 3 dzieci. Ja ze swojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że jednak najlepiej udało im się wychować tatę. Jedynego, najmłodszego Syna.
Wspólnie z dziadkiem przez wiele dziesięcioleci prowadzili gospodarstwo. Niewielkie, ale pełne miłości, troski, zadbania.
Ba, nawet korzystając z okazji ( spalił się wówczas kościół, a jak wiecie lub nie, na owe czasy, czyli lata 50te w archiwach kościelnych znajdowały się jedyne papiery jakie były dostępne o danym człowieku) babcia w papierach odmłodziła się o 2 lata aby załapać się jeszcze do pracy w fabryce i pomóc dziadkowi w utrzymaniu rodziny bo było bardzo biednie i ciężko.

Wakacje u dziadków na wsi to były moje najlepsze wakacje. Nigdy nie byłam na koloniach czy żadnym obozie. Zawsze wolałam jechać na wieś do babci i dziadka. Wiecie, że babunia na czas mojego przyjazdy wyganiała dziadka z łózka do innego pokoju i ja gówniara spałam z babcią hehe Wtedy łózko stało w kuchni. Pamiętam poranne pobudki po 5 rano jak zrywałam się z babcia aby wydoić krowę ( tak, umiem wydoić krowę babcia mnie nauczyła), wypuścić kurnika kury i kaczki i je nakarmić, czy dać świnkom. W tym czasie dziadek podścielał krowom, karmił konia ( dziadek dokąd mógł zawsze poruszał się wozem zaprzęgniętym w konia), a potem wspólnie goniliśmy krowy na pastwisko. Wiecie, że to mój tato jako pierwszy we wsi wprowadził pastuch i nasze krowy pasły się za drutem, przez co już jako 10-11 latka mogłam sama z pieskiem rzecz jasna jeździć po krowy bo wystarczyło zrobić pstryk, a potem odpiąć drut i krowy szły. Aha dodam iż na stałe mieszkaliśmy w wielkim mieście wojewódzkim, stolicy województwa.
Pamiętam, jak jeszcze snopowiązałką było koszone zboże i gromadnie cała rodzina ustawialiśmy dziesiątki. A w międzyczasie był ogromny posiłek przygotowany i zabrany przez babcie. Jejku jak to jedzenie na tym polu smakowało. Tak samo zresztą było podczas wykopków. jak po zebraniu ziemniaków urządzaliśmy wielkie ognisko z pieczonymi ziemniakami, kiełbaskami na kijku.. Mniam. Ta tona wałówki, która babcia przygotowywała i zabierała.
I były drożdżowe na Wielkanoc pieczone w piecu kaflowym. Ich smak był tak niepowtarzalny i niesamowity, że chyba w życiu już nie zjem czegoś tak wspaniałego. I pyzy babci... i w ogóle kuchnia babci. Taka swojska, tłusta jak nie wiem co, ale jaka pyszna. Domowa, prawdziwa, bez ulepszaczy, na ogniu bo wszystko się gotowało na piecu kaflowym. babci długo broniła się przed kuchnia gazową, ale kiedy już nie dawała rady to przeszłam na gaz, ale jedzenie z pieca na zawsze zostanie w mojej pamięci. zresztą piec nadal stoi, nadal można w nim rozpalić i gotować... Kto wiem... może kiedyś...
Smak gorącego mleka prosto od krowy. Hehe Stałyśmy z siostrą z kubkami przy babci i czekałyśmy aż babcia przecedzi mleko, aby nalała nam od razu i jednym haustem wypijałyśmy po calutkim kubku takie gorącego mleka. Co to był za smak.
Opowieści babci i dziadka jak było dawniej, które snuli wieczorami. I ich język. Gadania mojej babci nikt w życiu nie powtórzy. Dziadkowie byli ludźmi starej daty, do tańca i do różańca. Nic co ludzkie nie było im obce, i wypili i potańczyli, a takie gadane mieli, że nikt nigdy im nie dorówna. Wraz z nimi te teksty, przygadani, dowcipy odeszły z nimi. Nie wszystkie bo cześć zaanektował tato, ale dużo. Oj dużo.
 I ta wielka grusza, która tato musiał ściąć bo uwielbiałam się na nią wspinać. Hehe Tak. Teraz wyobraźcie sobie 10ciolatkę na wielkim drzewie na wysokości dachu domu hihih babcia niemal zawału dostawała jak mnie na niej widziała i w końcu tato ja musiał ściąć. A jaki opierdziel kiedyś tato oberwał od babci za to, że na całej przyczepie ciuków ( taka spracowana w prostokąty słoma) przyjechałam z pola ( miałam z 15 lat, ale 15 lat temu to były inne czasy niż teraz) jakieś 3-4 km, bo bałam się zejść bez drabiny więc wolałam jechać ( pomagałam tacie w zbiorach bo dziadek już nie mógł, a nie miał mi kto pomóc, a syna nie miał, ale córy z miasta co to zbiory z nim robiła to cała wieś mu zazdrościła - chodził dumny jak paw heheh).
Te lata to były naprawdę niesamowite czasy. Jestem całym sercem wdzięczna dziadkom za wszystko czego mnie nauczyli, co pokazali, że byli. Bo mogłabym tak pisać o nich i pisać, ale nie da się wszystkiego ubrać w słowa. Za dużo tego jest.
Cieszę się, że dziadkowie poznali i tak bardzo jak ja pokochali Mężaha. Pamiętam jak dziadzio zawsze mówił, że to to jest chłop. A babcia łapała za szyję i przytulała i mówiła mój wnuk. I kazali obiecać, że będę o niego dbała.
Cieszę się, że dziadkowie poznali tez Mimiśka. Dziadek krócej, ale też się bawił z nim na tyle na ile mógł. Ale babcia to jeszcze 2 miesiące temu ganiała się z Mimiśkiem.
Teraz została pustka w sercu i domu. Tęsknota i zdjęcia...
Już nic nigdy nie będzie takie samo.
Choć wiem, że mój tato i jego partnerka są wspaniałymi dziadkami dla Mimiśka. Ja już swoich nie mam. Brakuje mi ich. Choć na zawsze zostaną w moim sercu i najpiękniejszych wspomnieniach...

1 komentarz :