Zacznę od końca. Haha bo już pojutrze jedziemy! Wiem monotematyczna jestem, ale jak się ma taką rzadką okazję takiego wypadu, bo musicie wiedzieć, że życie żony kierowcy zawodowego to nie jest sielanka, to się człowiek z takich pierdół cieszy. Zwłaszcza, że urlop takowy kierowca ma zazwyczaj niezaplanowany, bo ot tak w firmie jest niezaplanowany przestój to mam męża tydzień w domu w najdziwniejszym z możliwych terminów.
Wrócę jeszcze do noclegów. To jest dobre. Bo jak we wtorek znaleźć nic nie mogłam bo wszędzie zajęte ( i zdaje sobie sprawę, że 3/4 polaków albo jest nad morzem, albo tam zmierza lub będzie zmierzać) tak w środę zadzwonił miły pan ( który zajmuje się tymi sprawami w pewnym portalu) i dał namiary na 3 miejsca. Wahałam się, ale ostatecznie wybrałam ośrodek teoretycznie (według opisów bo w realu to się przekonamy) najbliżej morza. Tą cudaczną rezerwację z wtorku odwołałam. Jednak co spacerek to spacerek, a nie kiszenie się w korku w aucie i szukanie miejsca parkingowego (taaaa te tłumy nad jadące nad morze) nawet za cenę mniejszego standardu. W końcu będziemy tam całe 2 noce, bo dni spędzimy to na plaży, trzeba jechać na Hel, zwiedzić latarnie, no i do Gdańska na zlot żaglowców zajechać statkiem popływać - czyli zapewnić fajne atrakcje dziecku. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że pewnie grzebanie się w piasku z innymi dziećmi będzie najfajniejsze, ale nie wiadomo kiedy znów zawitamy w te okolice wiec trzeba dziecku coś pokazać.
No i teraz będzie wielki wstyd dla Matki, ale czasami tak już bywa. W końcu Matka kupiła prezent dla dziecka na dzień dziecka. No mała obsuwa wyszła, ale tak wyszło. Matka dzisiaj czekała na kuriera bo do zapłaty przy odbiorze. Czekała i czekała i o zwykłej porze, kiedy to kurierzy przybywają czyli miedzy 10 a 11 ( ze 3 razy trafił mi się jakiś po południu) jak nikt nie przyjechał to w południe Matka ruszyła do swojego taty kompa mu zawieźć. No odjechała Matka 30 km, czyli minęło 20-25 minut jak dzwoni taki jeden z pretensją, że on jest a Matki nie ma. Mało mnie coś nie trafiło. Az z wrażenia przejechałam skręt i się musiałam zawracać.
Kurier był niemiły. Nie lubię takich bo kuźwa on mi łaski nie robi, że mi przywiezie moje paczki. To jego praca, a mam czasami wrażenie, że niektórzy kurierzy wręcz myślą, że to nie on pracują dla ludzi, a to odbiorcy paczek mają być na ich zawołanie. Dowiedziałam się na przykład, że on wcale nie musiał dzwonić jak jest 5 minut ode mnie. No, nie musiał, to musi teraz przyjechać jeszcze raz, bo jakby zadzwonił to bym poczekała, a tak chyba jego głupota mści się na nim. Ja wiem, że oni tych paczek mają trochę dzwonienie to czas, no ale wiadomo jak to jest. czatowanie cały dzień na jasnie pana kuriera to nie jest ulubiona rozrywka normalnych ludzi wiec dzwonienie to chyba słuszna droga.... chyba, że tak jak u mnie wyjdzie jak w tym powiedzeniu - kto nie ma w głowie ten ma w dupie.
Także jutro przyjeżdża wyczekiwana przez Mimiśka trampolina hehe
Mężah już zapowiedział, że nie uśmiecha mu się pół dni składania.... Hahaha
A ap ropo Mężaha to niespodziewane spotkanie dotyczy jego. Serio. Wyjeżdżamy my z Mimiśkiem wieczorkiem od taty, a dzwoni Mężah i pyta gdzie jesteśmy. To mu mówię. I okazało się, że Mężah jest 10 km od nas i jedzie z płytkami do miasta oddalonego do domu o 110 km. To się spotkaliśmy. Mimisiek przesiadł się do ciężarówki i kawałek trasy, który nam się porywał jechał z tatusiem. A Matka za nimi. Pobawiliśmy się na S8 w wyprzedzanie. Najpierw Mama osobówka tatę, a potem tata mamę ciężarówką. Ależ Mimiś miał radochę jak mnie wyprzedzali. Droga była pusta więc można było poszaleć dla radochy dziecka hehe
A teraz Mężah czeka na rozładunek i jutro już będzie w domku i zaczynamy wielkie pakowanie bo w sobotę około 5 rano wyjazd.
Jeju jak się cieszę.
No i pewnego spotkania się nie mogę doczekać!
Wrócę jeszcze do noclegów. To jest dobre. Bo jak we wtorek znaleźć nic nie mogłam bo wszędzie zajęte ( i zdaje sobie sprawę, że 3/4 polaków albo jest nad morzem, albo tam zmierza lub będzie zmierzać) tak w środę zadzwonił miły pan ( który zajmuje się tymi sprawami w pewnym portalu) i dał namiary na 3 miejsca. Wahałam się, ale ostatecznie wybrałam ośrodek teoretycznie (według opisów bo w realu to się przekonamy) najbliżej morza. Tą cudaczną rezerwację z wtorku odwołałam. Jednak co spacerek to spacerek, a nie kiszenie się w korku w aucie i szukanie miejsca parkingowego (taaaa te tłumy nad jadące nad morze) nawet za cenę mniejszego standardu. W końcu będziemy tam całe 2 noce, bo dni spędzimy to na plaży, trzeba jechać na Hel, zwiedzić latarnie, no i do Gdańska na zlot żaglowców zajechać statkiem popływać - czyli zapewnić fajne atrakcje dziecku. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że pewnie grzebanie się w piasku z innymi dziećmi będzie najfajniejsze, ale nie wiadomo kiedy znów zawitamy w te okolice wiec trzeba dziecku coś pokazać.
No i teraz będzie wielki wstyd dla Matki, ale czasami tak już bywa. W końcu Matka kupiła prezent dla dziecka na dzień dziecka. No mała obsuwa wyszła, ale tak wyszło. Matka dzisiaj czekała na kuriera bo do zapłaty przy odbiorze. Czekała i czekała i o zwykłej porze, kiedy to kurierzy przybywają czyli miedzy 10 a 11 ( ze 3 razy trafił mi się jakiś po południu) jak nikt nie przyjechał to w południe Matka ruszyła do swojego taty kompa mu zawieźć. No odjechała Matka 30 km, czyli minęło 20-25 minut jak dzwoni taki jeden z pretensją, że on jest a Matki nie ma. Mało mnie coś nie trafiło. Az z wrażenia przejechałam skręt i się musiałam zawracać.
Kurier był niemiły. Nie lubię takich bo kuźwa on mi łaski nie robi, że mi przywiezie moje paczki. To jego praca, a mam czasami wrażenie, że niektórzy kurierzy wręcz myślą, że to nie on pracują dla ludzi, a to odbiorcy paczek mają być na ich zawołanie. Dowiedziałam się na przykład, że on wcale nie musiał dzwonić jak jest 5 minut ode mnie. No, nie musiał, to musi teraz przyjechać jeszcze raz, bo jakby zadzwonił to bym poczekała, a tak chyba jego głupota mści się na nim. Ja wiem, że oni tych paczek mają trochę dzwonienie to czas, no ale wiadomo jak to jest. czatowanie cały dzień na jasnie pana kuriera to nie jest ulubiona rozrywka normalnych ludzi wiec dzwonienie to chyba słuszna droga.... chyba, że tak jak u mnie wyjdzie jak w tym powiedzeniu - kto nie ma w głowie ten ma w dupie.
Także jutro przyjeżdża wyczekiwana przez Mimiśka trampolina hehe
Mężah już zapowiedział, że nie uśmiecha mu się pół dni składania.... Hahaha
A ap ropo Mężaha to niespodziewane spotkanie dotyczy jego. Serio. Wyjeżdżamy my z Mimiśkiem wieczorkiem od taty, a dzwoni Mężah i pyta gdzie jesteśmy. To mu mówię. I okazało się, że Mężah jest 10 km od nas i jedzie z płytkami do miasta oddalonego do domu o 110 km. To się spotkaliśmy. Mimisiek przesiadł się do ciężarówki i kawałek trasy, który nam się porywał jechał z tatusiem. A Matka za nimi. Pobawiliśmy się na S8 w wyprzedzanie. Najpierw Mama osobówka tatę, a potem tata mamę ciężarówką. Ależ Mimiś miał radochę jak mnie wyprzedzali. Droga była pusta więc można było poszaleć dla radochy dziecka hehe
A teraz Mężah czeka na rozładunek i jutro już będzie w domku i zaczynamy wielkie pakowanie bo w sobotę około 5 rano wyjazd.
Jeju jak się cieszę.
No i pewnego spotkania się nie mogę doczekać!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz