poniedziałek, 7 września 2015

Autobus (przed)szkolny i traktor


Dziś ostatni post o przedszkolu bo zanudzę na śmierć niezainteresowanych hehe

Z racji tego, że mieszkamy 10 km, w jedną stronę, od miasteczka, w którym znajduje się przedszkole dzieci mają możliwość dojazdu (przed)szkolnym autobusem. Do tej pory bałam się tego i odwoziłam Mimiśka sama do przedszkola, a także go odbierałam. Jednak w czwartek i piątek na jego usilne prośby zgodziłam się aby wracał autobusem, a dzisiaj pojechał autobusem do przedszkola.. I jak było?

Mimiś wysiadł z wielkim uśmiechem i cały czas opowiadał jak fajnie jedzie się z dziećmi autobusem. Niewątpliwie bardzo się mu spodobało jeżdżenie z całą grupą. Dzisiaj rano tez bardzo chętnie wsiadł do autobusu i pojechał do przedszkola a tak radosną miną, że chwilami żałuje, że tak późno posłałam Go do przedszkola. Także jestem spokojna też o ten temat.

A wiecie jakie to dziwne uczucie. Wasze dziecko wsiada do autobusu (przed)szkolnego i odjeżdża, a Wy stoicie na przystanku i patrzycie jak pojazd znika za zakrętem. A potem dopada Was to uczucie kompletnej pustki. Takiej bezdennej pustki, jakaś niezidentyfikowana wyobrażona gula staje w gardle, a łzy same kapią z oczu.


Przyznam szczerze, że ten kolejny pierwszy raz w życiu przedszkolnym Mimisia przeżyłam znowu dość mocno. Chyba jestem już mega stara i zasiedziała w domu bo normalnie kiedyś cieszyłabym się jak szalona, a teraz beczę. Ach...
I muszę się Wam do czegoś przyznać. W piątek pojechałam do sklepu do miasteczka gdzie jest przedszkole bo musiałam kupić mięcho dla psów i w sklepie był pan z taka roczną dziewczynką i łezka mi poleciała, kiedy sobie uświadomiłam, że jeszcze wczoraj jakby się wydawało Mimiś był taki mały nieporadny, a dzisiaj to już przedszkolak pełną gębą, który do przedszkola jeździ autobusem (Przed)szkolnym. No szok.



A na koniec niespodzianka. Mimiś się doczekał swojego wymarzonego plecaka z traktorem.


Już jakiś czas temu mój Syn dał mi zadanie do zrealizowania. I Matka dosłownie stanęła na rzęsach i spełniła marzenie Syneczka. Aczkowiek nie było to łatwe. Bo plecaczków dla przedszkolaków z traktorami nigdzie nie mogłam znaleźć. W sieci udało mi się znaleźć słownie JEDEN, który okazał się niedostępny i tak trafiłam na Karolinę, która ma magiczne ręce i spełniła marzenie Mimiśka. I mój przedszkolak (który pierwszą noc przespał z plecakiem w łóżku) już mój pomaszerować z pełnym ekwipunkiem do przedszkola.

Trzeba było słyszeć pierwsze słowa Mimiśka jak zobaczył plecak:
- Traktor! Najpiękniejszy na świecie!

Także Matka z Ocjem są dumni, że mogli spełnić marzenie Syna.



P.S. Ubieram ja rado Mimiśka w kurtkę bo zimno i co się okazało, że na styk pasuje mu tylko JEDNA kurtka jesienna i to ta, która na wiosnę była ciut za duża. Szok i niedowierzanie jak mi dziecko przez 3 miesiące urosło.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz