czwartek, 3 września 2015

Przedszkolne menu


Tak tak. Nie może być inaczej nadal katuję temat przedszkola. 
W sumie dzisiaj Mimiś robi kolejny skok w dorosłość bo wraca po raz pierwszy, oczywiście pod opieką pań przedszkolanek, autobusem szkolnym. Ale to przed 16 wiec będzie temat jak znalazł na jutro.  Tak na dobre zakończenie tygodnia i w ogóle szczegółowych notek przedszkolnych.
Za to dzisiaj przedszkolny wikt.
Tyle się nasłuchałam, że dzieci w przedszkolu jedzą gorzej niż więźniowie, że miałam obawy. Ściemniać nie będę.
Ostatecznie menu w naszym przedszkolu jest całkiem całkiem. Popatrzcie:


Przyczepiłabym się do braku owoców i warzyw, ale ponoć to stan przejściowy dopóki pani kucharka nie opanuje listy wszystkich alergii, na które cierpią głodne buźki.
Bardzo podoba mi się też, że w przedszkolu jest kucharka, która jest naprawdę fajną babką ( miałam okazję w pierwszym tygodniu z nią pogadać jak omawialiśmy dietę Mimiśka) i zna się na rzeczy. No i istotny jest fakt, że w warzywa i owoce przedszkole jest zaopatrywane przy okolicznych rolników - to właśnie urok mieszkania na wsi. A od tego roku też ponoć wytyczne dietetyczne się zmieniły i ma być jeszcze zdrowiej. Niemniej jednak powyższy jadłospis z dwóch tygodni oceniałbym na 4+ właśnie z powodu braku owoców. No i jestem troszkę w szoku, że za 4.50 zł (na dziecko) dziennie można tak karmić dzieci.

I wiecie co jeszcze zauważyłam, że u nas twardo jest trzymany fakt iż piątki są bezmięsne co mi się podoba. Ciekawi mnie tylko jaka rybę podaję, ale to się jutro podpytam hehe

AAAAA i zapomniałabym pisałam w poprzedniej notce o worku ziemniaków to my jutro dostarczamy swój przydział i mamy spokój na cały rok :D

I wypadałoby wspomnieć, że moje dziecię to jedzonko pałaszuje. Samodzielnie. Panie się go nachwalić nie mogą bo bardzo czysto je ( o dziwo bo w domu potrafi taki chlewek przy stole zrobić, że nie wiem od czego zaczynać sprzątanie jak skończy) co zresztą widać po czystych koszulkach. A ponoć całkiem sporo zjada jak na 3latka. W każdym razie po powrocie do domu nie domaga się jedzenia wiec głodny z przedszkola na pewno nie wychodzi.

To tyle o jedzonku.

Jutro o plecaczku i dojazdach.


2 komentarze :

  1. Dla mnie to menu to bajka! Zanim Bi poszla do przedszkola, slyszalam wiele zlego o tutejszym jadlospisie szkolnym dzieci. Teraz mam okazje naocznie to zobaczyc i to nie jest zle, to jest tragiczne!!! Owoce czy warzywa? Ja bym sie cieszyla gdyby dzieci dostawaly jedzenie, ktore chociaz przypomina domowe. Tym czasem tutaj jest makaron z sosem, pizza, "paluszki" kurczaka, cheeseburgery, frytki, itd. A na drugie sniadanie krakersy!!! Zaczynam sie cieszyc, ze Bi nie chce tego jesc i chociaz oznacza to, ze musze jej nadal pakowac jedzenie, przynajmniej wiem, ze zjada pelnowartosciowe posilki, a nie zapycha sie "smieciami". :(

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas też jest fajnie, jeśli chodzi o jedzenie.

    OdpowiedzUsuń