piątek, 27 listopada 2015

Telenoweli chorobowej ciąg dalszy +aktualizacja


Padam na ryjek.
Za mną noc tulania Mimiśka, wycierania spod Fada i Fada.... i baaardzo mało snu, a do tego pobudka o 6 rano.
Mimiś wieczorem nie chciał syropku przeciwbólowego. Powiedział, że go uszka nie bolą i jest w porządku to nie naciskałam i to był mój błąd. W nocy obudził się z bólem i płaczem. Dałam syropek i tuliłam, aż usnął... by się za jakieś pół godziny obudzić po picie i siusiu (już nie pamiętam kiedy w środku nocy Mimiś chciał pić albo siusiać). 
Niestety tak łatwo jak z Mimisiem nie poszło mi z Fadusiem. Do niego wstawałam kilka razy sprawdzać czy wszystko w porządku i myć podłogę i jego. Niestety Fado ma krew pęcherzu moczowym i już 2 dzień jest poddawany cewnikowaniu i dostaje leki rozkurczowe, antybiotyk, 3 inne oraz kroplówki, w związku z czym bezwiednie wypływają z niego siuśki z krwią ( przepraszam za drastyczny opis) i dla higieny pieska i swojej wstawałam i regularnie sprzątałam. Plus 2 razy spacerowaliśmy. Bosze jak ludzie mogą z rana z psami wychodzić. Ja podczas około 10 minutowego obchodu całego podwórka mało nie zamarzłam. 
A dzisiaj już odnieśliśmy mały sukces bo udało się opróżnić calutki pęcherz łącznie ze skrzepami i go wyczyścić. Fado pije miskę wody dziennie wiec nie jest źle. a reszta się ułoży... Pani Vetka jest dobrej myśli więc się tego trzymam. A Fado jest wzorowym pacjentem i ani nie piśnie podczas zabiegów. W jego oczach widać ulgę. 
Zaraz ugotuję pieskom kaszę, z mięskiem i marchewką z groszkiem i mam nadzieję, że Fado skubnie. Pani Vetka powiedziała, że jest szansa bo już mu lżej. 
Och czy u Was też jest tak zimno?
U mnie -5 w to w środku dnia.
Boże jak ja nie lubię zimy.
No i zrezygnowałam z zajęć. Mimiś ciągle choruje, a ja nie chce wiecznie chorego wozić do mamy. A teraz jeszcze Fado. I robi się zimno. I w ogóle te 30 km dojazdy dają mi w kość. Ćwiczę w domu. Muszę. Bo chcę schudnąć. Nie mogę zmarnować tego co już osiągnęłam, a do celu jeszcze daleka droga, ale nie zamierzam się poddawać.
Zmęczona jestem okropnie.

-------------------------
Aktualizacja:

Mimiś wstał z drzemki gorący jak kaloryfery u nas w domu cóż 38,9 (na kaloryferach mam 39 stopni dla ścisłości). U ruch poszedł odpowiedni syropek i... chorobzdzielek zażyczył sobie monte ( nie ma to jak zaopatrzenie od babci) i zjadł z apetytem.
Niestety o Fadusiu tego powiedzieć nie można. Ugotowałam mu mięsko rozdrobniłam i zjadła kilka kęsów włożonych do pyszczka, także maleńki sukces. Wypił też 30 ml mleka podawanego strzykawką. To niewiele jak na 28 kilowego psa, ale biorąc pod uwagę, że ani wczoraj ani przedwczoraj (zwiał i raczej tez nic nie jadł) nie jadł także malusie postępy na plus są. No i nie krwawi już tak, tylko drobne kropki, ale podkład pomaga. Boże czemu ja wczoraj na to nie wpadłam.

A mnie tak boli głowa i się w niej kreci, że padam na ryjek, a roboty ma ciut i ciut.
Byle do wieczora i spać.


2 komentarze :

  1. Zimno u nas także, a grzanie w domu = tłuman kurzu, a to z kolei powoduje totalną blokade nosa Martynie i kaszel (alergia na kurz i roztocza). No ale przecież w kurtkach nie będziemy siedzieć. A próbowałaś pieskowi na noc kłaść podkład? Taki jak się kładzie na łóżka po porodzie ten duży z miękką warstwą i folią pod spodem. Zawsze trochę dłużej byś w nocy mogła pospać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz jestem tak zmęczona, że nie wpadłam na najprostsze rozwiązanie. Już rano vetka mi podpowiedziała i stosuje. Znacznie mniej sprzątania. Dzieki

      Usuń