wtorek, 21 lutego 2017

Terror laktacyjny czyli o tym, że nie karmię piersią już drugiego dziecka...


Przy Mimiśku byłam niedoświadczona, przestraszona i sterroryzowana i... o mało nie wpadłam w ciężką depresję tylko z powodu przymusu karmienia piersią bo tak jest zdrowiej i lepiej dla dziecka. Nikt nawet przez sekundę nie pomyślał o mnie, matce, a co bardziej dziwne przy tym zdrowiej dla dziecka nikt nie myślał o Mimiśku. Liczyło się tylko mleko z cycka.
To były najbardziej koszmarne 2 tygodnie mojego macierzyństwa. Pierwsze dwa tygodnie mojego macierzyństwa. Pierwsze dwa tygodnie życia Mimiśka.

Wyłam, a on ze mną i tak leżeliśmy bite 2 tygodnie non stop w łóżku, na kanapie, gdziekowiek, byle z cyckiem i "próbowaliśmy". Teraz mając Maleńtasa wiem, że przyczyny tego stanu były dwie. Otóż Mimis był dzieckiem, które absolutnie nie miało odruchu ssania to po pierwsze ( takie ewenementy zdarzają się baaardzo rzadko, ale zdarzają się i tak jest), a ja mam problem z sutkami, który baaardzo utrudnia karmienie. Bo jak się okazuje mleko miałam, a to, że nie było go to, to, że Mimiś nie potrafił go wyssać i pobudzić laktacji.
Teraz przy Maleńtasie dokładnie to widzę bo on próbował... ja próbowałam, ale te sutki... Skończyło się na takich ranach i bólu, że tego słowami nie da się opisać... i ja ze strasu straciłam mleko.... dla dodatkowej atrakcji. Raz w szpitalu, a następnego dnia w domu i to definitywnie... Wtedy też pod wpływem pewnej dla mnie przerażającej sytuacji bo przeżyłam to bardzo, podjęliśmy z Mężahem decyzje o MM dla Maleńtasa. Dodam iż Mężah mnie całym sobą wspiera. 

A ta sytuacja... Wieczorem próbowałam nakarmić Maleńtasa i akurat traf chciał, że z kąpieli wrócił Mimiś. Kiedy przystawiłam Maleńtasa do piersi ból był tak ogromny, że mimowolnie zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój starszy Syn przeraził się i wyglądał tak, jakby szykował się do ataku na Maleńtasa. I ja się tak bardzo tego przeraziłam, że nie byłam w stanie nic zrobić. Mężah zabrał Maleńtasa a ja tuliłam i uspakajałam Mimiśka. Tak bardzo bałam się w tym jednym krótkim momencie, że mój starszy Syn rzuci się na bezbronnego maluszka w mojej obronie, że coś we mnie się zablokowało. Próbowałam jeszcze w nocy nakarmić Maleńtasa, ale zwyczajnie nie mogłam i nie chodziło tu o ten przeogromny ból, ale o strach o obydwoje moich dzieci. O Mimisia, że znienawidzi Maleńtasa bo robi krzywdę jego mamie i o Maleńtasa, którego Mimiś mógłby skrzywdzić, A także o relacje moich dwóch synów, żeby Mimisiwi Maleńtas nie kojarzył się z tym kimś kto rani mamę.
Tak skończyła się moja mleczna droga.

Ale i tym razem wszyscy wokół nie znając naszej sytuacji usilnie namawiali, tłumaczyli.... żebym karmiła. Że ból minie, piersi się zagoją, że to łatwiej, zdrowiej dla Maleńtasa i cała reszta laktacyjnych argumentów... Ale zero fachowej pomocy, bo takowa w Polsce nie istnieje. W Polsce nie istnieje tez wsparcie dla matek. Bo nikt głośno nie mówi jak trudne jest karmienie piersią, jak trudne, bolące, wyczerpujące są początki. Nikt profesjonalnie nie pomaga, chyba, że zapłacisz prywatnie...Albo tak jak ja znasz doradcę laktacyjnego... bo znam. Była u mnie moja cudowna koleżanka, która mi naprawdę pomogła. Próbowałyśmy, pokazywała, uczyła, ale przede wszystkim wsparła psychicznie i ani przez sekundę nie naciskała i nie zmuszała. Robiła to z takim szacunkiem i wyczuciem, że byłam gotowa walczyć, żeby nie sytuacja z Mimisiem, która mnie załamała. I wtedy tez była ze mną i powiedziała coś naprawdę dla mnie ważnego: ŻE SZCZĘŚLIWA MAMA TO SZCZĘŚLIWE DZIECKO I NIEWAŻNE JAKI MLEKO JE. WAŻNE, ŻEBY SIĘ NAJADŁO. BO MLEKO TO NIE WSZYSTKO!

Niestety wiele kobiet u nas w kraju nie może liczyć na taką pomoc, Bo się to szpitalom zwyczajnie nie opłaca finansowo. Za to opłaca się koncernom produkującym mleko modyfikowane, gdzie za kilka groszy lub za darmo przekazują do szpitali małe pojemniczki mleka i walą grube tysiące na reklamy. A szpitali nie stać na zatrudnienie profesjonalnych doradców laktacyjnych, bo koszty porodu SN są takie same jak CC i tych wszystkich procedur medycznych,  a same położne często nie maja czasu, albo nie dysponują wiedza, albo olewają kobiety bo co to za filozofia przyłożyć dziecko do piersi. A powiem po sobie, że jest to czesto wyższa szkoła jazdy, bo karmienie piersią to ciężka robota, a nie piękny obrazek wykreowany przez media. Nikt głośno nie mówi jak trudno dobrze przyłożyć dziecko, jak bardzo ono może poranić sutki, jak czasami problemy z wędzidełkiem mogą uniemożliwić karmienie ( a tego się nie sprawdza w szpitalach choć neonatolodzy powinni, ale jak nie muszą to nie muszą prawda?) i ile siły i cierpliwości kobieta i dziecko muszą włożyć by obydwoje się tego nauczyć. U nas panuje terror karmienia piersią bez względu na kondycje psychiczna matki, co bezpośrednio wiąże się z dobrem dziecka. U nas matka traktowana jest instrumentalnie jako bar mleczny i tyle. A matka to nie kanjpa dla dziecka. Matka to najbliższa osoba dziecku i jej dobro jest tak samo ważne jak dobro dziecka i bez względu na to jak karmi to należy jej się szacunek. Amerykanie to zrozumieli i wprowadzili do swoich standardów okołoporodowych taki punkt jak to, że przy karmieniu ważne jest dobro i matki i dziecka i bez względu jakiego wyboru dokona matka należy jej się bezwzględny szacunek i wsparcie. My mamy karmiące butelka w Polsce możemy sobie pomarzyć.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że mimo wszystko jestem szczęśliwą mamą dwóch wspaniałych chłopców. I nie ważne jak karmię. Maleńtas się najada i rośnie. Karmi go Mimiś, tata i ja. To są bardzo fajne chwile dla całej naszej czwórki. Cenię je bardzo. Zwłaszcza, że jest to też sposób na nawiązywanie więzi miedzy braćmi, a także miedzy Mężahem i kolejnym synem. Mimiś został wykarmiony MM i jest cudownym, mądrym i zdrowym chłopcem, także i o Maleńtasa się nie martwię. I juz nie dam się wpędzić w jakies wyrzuty sumienia czy depresje z powodu sposobu w jaki moje dziecko je. 




.....

A w następnym poście podzielę i kilkoma patentami pod tytułem: jak sobie życie ułatwić karmiąc butlą.


9 komentarzy :

  1. No i ja się podpisze. Przemka nie karmiłam wcale nie miałam czym tzn z " cycków" leciało ale on nie ciągnął i plakal jak zjadł mleko z butli to spal i byl szczęśliwy. Z Karolinka udalo się przez miesiąc ale to bylo raczej na zasadzie cyc do zabawy a dojadanie sobie mm. Bo potrafiła 1,5 jeść i dalej byla głodna...
    U nas położna jest tez doradca laktacyjnym i cudownym człowiekiem, pomagała , radziła o kazdej porze można bylo zadzwonic do niej. Ale wygrała wygoda bo jednak tak jak piszesz mm dużo ułatwia i dziecko jest inne szczęśliwe bo najedzone wreszcie treściwie. Ja nie czuje sie gorsza ze karmie mm ale tez nie mam w kolo presji w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz szczęście bo ja niestety za każdym razem miałam i to wśród najbliższych tym którym się udała ta sztuka.
      Ja tez nie czuje się gorsza z powodu sposobu karmienia.

      Usuń
  2. Ja obie dziewczyny karmiłam piersią, bo tak mi było wygodnie i od samego początku ciązy byłam tak nastawiona, tak chciałam chociaż myślałam, że będzie lżej ;) O mleko musiałam postarać się sama przy popmocy masaży i laktatora, ponieważ dziewczyny w szpitalu były karmione mm, więc jak były głodne to złe, a ze z cycka jeszcze nic nie leciało to musiały dostać butelkę, jak już były najedzone to spały. W każdym razie nie przypominam sobie, żeby ktoś wywierał na mnie jakąkolwiek presję, decyzję podejmowałam sama, a co do pomocy doradcy laktacyjnego to w pełni się z Tobą zgadzam. Takiej pomocy po prostu nie ma. Wiszą plakaty :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakież te plakaty pomocne co?

      Ja nie ukrywam, że podziwiam kobiety, które karmią piersią. Dla mnie to niesamowite bo wiem ile trudu i bólu to kosztuje.

      Usuń
  3. A ja w obu przypadkach miałam pomoc doradcy. Pani przychodziła, pokazywała, była obok. Z jedną kobietą siedziała długo, tamta płakała, nie umiała, doradca przyniósł butelkę, uspokoiły dziecko, próbowały... Pomogła jej wtedy głównie psychicznie.
    Choć terror karmienia jest okropny. Tak samo jak przy cc..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo psychika w tym wszystkim jest chyba ważniejsza niz same cycki bo piersi to narząd, a wszystko siedzi w głowie. Sam stres związany z porodem, zmianami, pojawieniem się małej istotki to tak dużo, że wszystko ciężko ogarnąć w 5 minut. Także dobry doradca to podstawa, a dobry doradca to taki który ma czas....

      Usuń
  4. ... to chyba mamy podobne sutki zdaje się. Przez nie właśnie między innymi moja mleczna droga z Elizą była bardzo krótka. Ona dostała szybko bardzo wysokiej żółtaczki, ja z tymi niemrawymi sutkami i totalnym brakiem doświadczenia, pewności siebie plus mało życzliwe i pomocne położne. I powiem Ci, że tak jak w ciąży z E. było mi w zasadzie wszystko jedno jak będę karmić (tak, taki miałam luz!), tak kiedy się nie udało, a zewsząd słyszałam jakie to ważne, to naprawdę się podłamałam. I siedziało to karmienie we mnie bardzo długo. Pamiętam sytuację, jak E. miała jakieś 2,5-3lata, a ja oglądałam jakąś gazetę i na zdjęciu była mama karmiąca dziecko. Zachciało mi się płakać... Wtedy się przeraziłam, że tyle czasu, a ja nadal tego nie przetrawiłam... W ciąży z Lilą wiedziałam, że chcę karmić, że bardzo mi na tym zależy. Byłam bardzo zdeterminowana i udało się, ale sporo mnie to kosztowało, bo niby to NATURALNE karmienie, czasem jest naprawdę mega trudne. Sutki znowu dały o sobie znać, ale Lila to jest ssak zupełnie inny niż była Eliza, więc wspólnymi siłami sobie poradziłyśmy :)
    Jestem z siebie bardzo dumna, że mi się udało. Nie zapomniałam jednak tej nagonki po Elizie. I nigdy nie oceniam żadnej mamy za Jej decyzję. Po pierwsze- to nie moja sprawa. Obchodziło mnie moje dziecko, żeby Je karmić naturalnie. Wychodzę z założenia, że większość mam wie co robi i decyzja, którą podejmują jest najlepsza w Ich sytuacji. Tak jak było w Waszym przypadku.
    Trzymaj się Kochana i nie daj sobie wmówić, że jesteś gorszą Mamą. No sama powiedz- czy za ileś tam lat dla naszych dzieci będzie to miało jakieś znaczenie jak Je karmiłyśmy? One będą pamiętały miłość, troskę, czułość- a te można osiągnąć bez karmienia piersią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co za moda jest teraz, zeby kobietom zagladac do stanikow... :/ Ja akurat karmilam Potworki piersia i uwielbialam sam proces oraz jego wygode, ale mam w nosie jak inne matki karmia swoje dzieci...

    I to prawda, ze praktycznie nie ma informacji, ze karmienie piersia jest na poczatku bardzo bolesne. Czytalam kilka publikacji, ktore wrecz twierdzily, ze jesli bola cie sutki, to nie przystawiasz dziecka prawidlowo. A guzik prawda! Moje Potworki byly urodzonymi ssakami, ja mialam mnostwo pokarmu oraz sutki idealne do karmienia (a dodatkowo szpital, w ktorym rodzilam zapewnia pomoc doradcy laktacyjnego, ktora po przyjrzeniu sie jak karmie Nika, stwierdzila, ze oboje jestesmy fachowcami :D). A przez pierwsze 3 tygodnie, podczas przystawiania az wzdrygalam sie i sykalam z bolu. Po tym czasie piersi sie wygoily i karmienie stalo sie przyjemnoscia, ale poczatek za kazdym razem byl bardzo nieprzyjemny.
    Jestes wspaniala, kochajaca mama i nie daj sobie wmowic nic innego! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem dziś najbardziej ważna w motoryzacji jest ekonomiczność danego pojazdu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń