piątek, 17 lutego 2017

Dałam radę!


Mama miała księdza po kolędzie w czwartek.  No kobiecie nie będę odbierała tej przyjemności bo w papierach będzie miała notatkę, że po raz pierwszy w historii tego domu nikt kapłanowi drzwi nie otworzył. Serio. Od 30 lat corocznie ksiądz był oczekiwany z pompą i fanfarami ( te ostatnie to były wrzaski dzieciarni, która czekała na księdza po swojemu ganiając się po całej klatce schodowej dopóki nie wyrosła i się nie wyprowadziła), No to jak ja mogłabym mamie zrobić takie coś i nie pościć no?? To w czwartek odwiozłam na pociąg.
U sumie samo pakowanie towarzystwo wymagało niezłej ekwilibrystyki i spociłam się jak nie wiem co ( że chyba z pół kilo wypociłam) to nie było źle, nawet jak sama musiałam to moje towarzystwo po powrocie wypakować i rozebrać. Wieczór był znośny. Aczkolwiek porę na posiłek Maleńtas wybrał iście poetycko. Jak Mimiś się kąpał. Bo ja zrobiłam mleko, zagoniłam Mimiśka do łazienki, zaczęłam przewijać Maleńtasa i pilnował go Mimiś, a ja w tym czasie przygotowałam wodę dla Mimiśka. Mycie zębów ten raz darowałam Mimiśkowi bo za dużo naraz. 
I powiem Wam, że źle się karmi siedząc na klozecie. Nie polecam. Wszystko mnie bolało.
I da się jedna ręką wytrzeć zmęczonego i marudzącego prawie pięciolatka i zawiązać mu szlafrok podczas gdy w drugiej zalega młodszy brat.
Reszta poszła gładko. Mimiś przebrał się, pomodlił i nawet nie grzebał się w łóżku, a Maleńtas nawet długo nie marudził bo zasnął o 21. W tym momencie pomyślałam, że bajka. Serio. Bo przed oczami miałam pierwszą samotna noc, kiedy Maleńtas miał bóle brzuszka i wył 3/4 nocy, a ja spałam całe 2,5 godziny...  I ja naiwna byłam. Maleńtas bowiem miał inne plany. Kiedy ja w końcu ogarnęłam wszystko zaległe i położyłam się o 22 i zasnęłam... Maleńtas zarządził koniec spania o 22.35 Byłam w szoku bo chyba ostatnio z miesiąc temu o tej porze się budził i przestał. Ok. Luz - pomyślałam i zabrałam się z czynnosci higieniczno-konsumpcyjne w nadziei, że dziecię zaraz zaśnie dalej. Zasnęło owszem, ale o 2 nad ranem, po kolejnej serii przewijania i karmienia. Padłam. Ale nie na długo bowiem w standardzie dziecię ma, że wstaje w nocy na pierwsze około 2 ( zasypia miedzy 21 a 22), a na następne i pięknie rozpoczęcie dnia mniej więcej około 6.30. A skoro matka została sama to trzeba pokazać i wstać o... 5.30 rześkim i radosnym do przewijania i karmienia.
Na szczęście po zabiegach dziecię raczyło samo poleżeć tytle ile czasu starcza na wypicie porannej kawy. Ufff...
Potem się pobawiliśmy nieco i wstał Mimiś. Uwierzcie da się zrobić rano kasze mannę z marudzącym niemowlakiem i prawie pięciolatkiem, który dopadł tablet i jęczy, że chce filmik z lego batmanem czy innym manem, akurat jak ci kipi mleko.
Nawet zjadłam w biegu 3 łyżki tej kaszy manny i udało mi się na sekundę dosłownie wyskoczyć odpalić wcześniej auto by się nagrzało... i w czasie tejże sekundy leżący w wózku Maleńtas zasnął sam z siebie. Wiecie jakie na usta cisną się słowa wtedy???  
Pomogłam Mimiśkowi włożyć buty i zabrałam się za ubieranie Maleńtasa. Jaki on był zły, jak się darł... osz.. Ostatecznie spocona jak mysz, wychodząc z domu 10 minut wcześniej niż zwykle dotarłam na styk na przystanek. MASAKRA. Dodam iż z powodu deszczu i zimna musiałam odwieźć Mimiśka autem.
Aby skorzystać z tego, że mam już dziecko zapakowane i odsapnąć po poranku poszłam za ciosem i walnęłam krótkie kółeczko po okolicy w celu uspania młodszego potomka. Udało się.  Na szczęście, nie zbudził się podczas przekładania do kosza....
I sobie pospał kurtuazyjnie (jakby w nocy tak nie mógł) do 13.20, o której go bezczelnie obudziłam na przewijanie i karmienie aby pojechać odebrać mamę z pociągu. Rzecz jasna delikwent nie był ani trochę zadowolony wiec znowu jechałam z syreną, która zamilkła jak babcia wsiadła do auta.


Ja nie wiem, ale kiedy Mężah jedzie w trasę, albo mama wraca do siebie to pierwsza noc to jakiś koszmar bo Maleńtas zachowuje się jak nie on. Potem wszystko wraca do normy, ale zawsze da popalić na początku zmiany. Mimiś w jego wieku tak nie miał, a było identycznie... Nie wiem...

Czas po Mimiśka.

4 komentarze :

  1. Ach te dzieciaki ona zawsze wszystko wyczują. Ja mam teraz szpital w domu Przemek antybiotyk Karola zastrzyki i jak zostaje sama na pól dnia to mam dość po prostu a to tylko pól dnia.... Ostatnio jak bylam sama i musiałam jeszcze ogarnąć piec i gotowanie to dosłownie kapalo mi z du...😈 taka szybka utrata wody 😜 ale Kochana bedzie lepiej. Jak dzieci zaczną raczkować wtedy nawet kawę bedzie ciężko wypic😎

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh u mnie tak samo było, nic się nie przejmuj :) Tylko że ja nie byłam sama w nocy, bo mój mąż był na stałe ale i tak większośc nocnych wrzasków Kasiuli i jej nie spania, marudzenia albo Bóg wie czego jeszcze spędzałam sama, żeby on przyszedł musiałam po niego iść co z wrzeszczącym dzieckiem nie jest super łatwe. No i trzeba uważać żeby się starsze nie obudzilo do kompletu ;) Ale to już za mną, więc i u Ciebie będzie to kiedyś już tylko wspomnieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Mężah jest to nocne karmienia i przewijanie przejmuje sam. A mi daje odpocząć, za to, że jak go nie było to wszystko spadało na mnie.
      Wiem, że minie... Dzieci w końcu rosną no nie?

      Usuń