środa, 15 lutego 2017

Pierwszy syn i drugi syn czyli... o tym jak przygotować pierwsze dziecko na narodziny drugiego


Znowu temat z życia wzięty.
Aczkolwiek bardzo indywidualny w pewnym względzie dlatego opiszę na naszym przykładzie jak my przygotowywaliśmy Mimiśka na przyjście na świat młodszego brata.

Może zacznę od początku.

Czy pytać starsze dziecko czy chce rodzeństwo? Hmm... generalnie jak chcecie. Tylko weźcie pod uwagę, że równie dobrze Wasz starszy potomek może odpowiedzieć, że nie chce, a wy będziecie już w ciąży i co wtedy zrobicie?  Zresztą czy jak planowaliście Wasze pierwsze dziecko pytaliście się rodziców, rodzeństwa i reszty rodziny czy chcą żebyście mieli dziecko. Nie? I racja, bo to normalne. Dziecko to decyzja rodziców. Tylko i wyłącznie. I nie ważne czy to pierwsze czy drugie dziecko. Maluszkiem będą i powinni zajmować się rodzice. Młodsze rodzeństwo może pomóc, ale nie musi. I bynajmniej nie decyduje wiec po co pytać i stawiać siebie i dziecko w dziwnej sytuacji albo powodować niepotrzebny konflikt ( jeżeli starsze dziecko naprawdę nie będzie chciało rodzeństwa). Lepiej porozmawiać rzeczowo ze starszym dzieckiem i je przygotować na rodzeństwo.

Ok. Pojawiły się kolejne dwie kreski na teście ciążowym. I pojawia się pytanie kiedy starszemu dziecku powiedzieć o lokatorze brzuszka. Powiem z własnego doświadczenia, że nie za wcześnie bo tak jak w naszym przypadku było, wszystko może się zdarzyć. A potem tłumaczyć dziecku 4 letniemu czym jest poronienie to zadanie z tych mega trudnych. O kolejnej ciąży powiedzieliśmy Mimisiowi jak już zaczynał mi rosnąć brzuch. Nie spieszyliśmy się tym razem nauczeni doświadczeniem. I uważam, że jest to odpowiedni czas bo starsze dziecko jednak widzi, że coś się w tym brzuchu jednak dzieje i na bieżąco może obserwować jak się powiększa.

Czy zabierać starsze dziecko na USG? Generalnie decyzja zależy od Was, ale kiedy ja zapytałam się o to mojej ginki ona powiedziała, że jest przeciwniczką tego. Powiedziała, że na każdym etapie ciąży, przy każdym badaniu może wyjść jakaś nieprawidłowość i nie jest to sytuacja komfortowa zarówno dla niej jak i dla rodziców, a jeszcze jak jest drugie dziecko jest to o wiele trudniejsze bo ono niekoniecznie musi rozumieć co się dzieje, a reakcje kobiety w ciąży w takiej sytuacji są wręcz nie do przewidzenia (i można zafundować dziecku traumę na całe życie). Przeżyła to wiele razy jako lekarz i wie z czym się je, a ja jej wierzę. Nagrywała mi filmy i drukowała zdjęcia, które ja potem pokazywałam Mimiśkowi i Mężahowi w domu. A wizyty przeżywałam na spokojnie sama. Mimiś nie jęczał o wspólne pójście, ale zdjęcia w domu chętnie oglądał i dopytywał o dzidzię.

Mama jest chora, albo mama źle się czuje, ale nigdy nie jest to wina dziecka w brzuchu. Taką zasadę przyjęłam aby nie nastawiać negatywnie  Mimiśka już na starcie do Maleńtasa. Jeżeli źle się czułam to po prostu mu to mówiłam, że tak jest. Ale nigdy absolutnie przenigdy nie mówiłam, że coś mi dolega przez brzuszkowego lakatora, chociaż w 99% przypadków to on był sprawcą tego co mi dolegało. Jedynym wyjątkiem było przypomnienie Mimiśkowi od czasu do czasu, aczkolwiek bardzo rzadko, żeby uważał na brzuch i nie szturchał albo nie rzucał się na mnie tudzież nie wykonywałam karkołomnych akrobacji w czasie zabaw... no i nie oszukujmy się, ale w ostatnim etapie też wytłumaczyłam mu szczerze, że przez osobnika w brzuchu ani nie mogę ganiać się z nim, ani za bardzo bawić się w inne często wymagające pełnej sprawności zabawy ruchowe, które wcześniej były bezproblemowe. Niestety brzuch przeszkadzał. W innych przypadkach nawet największy ból, niedogodność miałam swoja inna przyczynę np. zmęczenie, za dużo się najadłam itd itp. Starałam się aby moje niedyspozycje nie kojarzyły się Mimiśkowi z tym, że powoduje je Maleńtas. Żeby młodszy brat nie kojarzył mu się z jakimiś przykrościami w stosunku do mamy.

Wyprawka. Starsze dziecko może poczuć się zazdrosne, że tyle rzeczy kupujemy temu którego jeszcze nie ma. U nas ten problem rozwiązywaliśmy wspólnym wybieraniem i naradzaniem się i przede wszystkim do koszyka często wpadał jakiś drobiazg dla Mimiśka. Nie tyle zabawka, ale np, soczek, słodycz czyli to co on sobie na daną chwile wybrał. A wózek kupowaliśmy na ten przykład we dwoje ( ja i Mimiś) i to bardzo intensywnie. Oglądaliśmy zdjęcia i dyskutowaliśmy, ba nawet chcieliśmy ten sam kolor, ale nie wyszło bo nie mogliśmy w takim kolorze znaleźć w rozsądnej cenie, Za to mamy inny też tak samo ładny, który nam obydwojgu nam się spodobał. Także dobrze jest w ten wir przygotowań włączyć też starsze dziecko. Ale też o nim nie zapominać i od czasu do czas też zakupić  jakiś nowy drobiazg specjalnie dla niego, żeby nie czuł się pominięty.

Poród. Hmm... Opowiedziałam Mimiśkowi jak on się urodził, tzn., że pan doktor rozciął mamie brzuszek i go wyjął ( oczywiście tak prosto jak się dało i bez szczegółów) i że najprawdopodobniej Maleńtas tez tak przyjdzie na świat. I tyle. Przyjął to jako coś w pełni naturalnego, że mama pójdzie do szpitala na dwa dni, urodzi brata i wróci do domu. Oczywiście przygotowaliśmy Go na kilka scenariuszy. Wiedział, że na czas porodu zostanie u babci, a jeżeli poród zacznie się wieczorem lub w nocy to zostanie na noc u babci. Że jak tylko tata będzie mógł to do niego przyjedzie i że jak tylko braciszek się urodzi i będzie można to tata go przywiezie do szpitala. Także i tę część traktował jako coś naturalnego. A żeby to potwierdzić to Wam opowiem jak zareagował Mimiś na informacje, że juz się zaczęło. Bowiem rano wstawałam na siusiu ( tradycyjny rytuał ciężarnej) i kiedy wstałam z łozka to chlusnęło ze mnie jak na filmach hamerykańskich i wrzeszczę, że rodzę. Na co Mimiś rezolutnie zapytał:
- Wszystko dobrze mamusiu?
- Tak - odpowiedziałam - Twój braciszek właśnie zdecydował, że chce się urodzić i musimy jechać do szpitala.
- Aha. Dobrze to ja się ubieram - zupełnie spokojnie odrzekł Mimiś
Także jak widać grunt to dobrze pogadać szczerze ze starszym dzieckiem i przygotować je na to, że poród to coś zupełnie naturalnego.

Prezent "z okazji" narodzin rodzeństwa dla starszego dziecka. Jest wiele teorii na ten temat. I to prawda, że noworodek raczej sam nie pójdzie do sklepu i nie kupi prezentu, dlatego trzeba być szczerym ze starszym dzieckiem i powiedzieć mu, że zrobią to rodzice w jego imieniu ( o ile dziecko zapyta). My już wcześniej zapytaliśmy Mimiśka co chciałby dostać od brata jak ten przyjedzie do domu. I zakupiliśmy ten wielki traktor z przyczepa do drzewa. Mimiś dostał Go w momencie jak weszliśmy z Maleńtas do domu po powrocie z kliniki. My ogarnialiśmy się z Maleńtasem, a Mimiś przepadł na godzinę z nową zabawką. Tak ta zabawka miała na celu to, żeby choć na krótki czas zając starsze dziecko, żebyśmy my mogli się ogarnąć w nowej sytuacji. bo nie oszukujmy się czy to pierwsze czy to drugie dziecko po przekroczeniu z nim po raz pierwszy progu domu człowiek czuje się zagubiony i potrzebuje chwilkę aby dojść do siebie i tutaj właśnie pomaga zajęcie czymś starszaka.

Jak to będzie po porodzie? Jak będzie wyglądało nasze życie we czwórkę? Nie ściemniać, nie opowiadać bajeczek w stylu, że się razem będziecie bawić itd itp. Jak to będzie cudownie, bo... nie będzie. Lepiej szczerze porozmawiać ze starszym dzieckiem i powiedzieć mu, że ten mały bobas będzie jadł, robił kupę, spał, a najwięcej będzie płakał. Oraz wyjaśnić starszakowi, że małe dziecko wymaga znacznie więcej uwagi i opieki, a przynajmniej na początku. Przygotować, że życie wszystkich domowników zmieni się i to bardzo i będzie trudno, ale tylko przez pewien czas bo przecież po kilku miesiącach da się wszystko tak zorganizować aby miało ręce i nogi. I będzie lepiej. To normalne. Ale najpierw szczerze trzeba powiedzieć, że noworodek i niemowlak to nie to słodkie różowe dziecko z reklam, tylko owszem różowy bobas, które płacze, nie wręcz drze się, nie daje spać, je i robi kupki i wymaga dużo uwagi.

I to chyba tyle w temacie :D


2 komentarze :

  1. U mnie Martyna nie dopuszczała innej możliwości jak tylko taką, że bedzie miała siostrę, brat w ogóle nie wchodził w rachubę ;) No i wybrała jej imię, później pomagała na tyle ile chciała. Obie są o siebie zazdrosnę chociaż nie ma między nimi zawiści czy jakichś negatywnych uczuć, owszem biją się czasem, kłócą niemiłosiernie, ale również bawią się ze sobą, tęsknią jedna za drugą i kochają jak nikt na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My mielismy ulatwione zadanie, bo roczniak nie pojmuje, ze dzieje sie cos specjalnego. Czasem mowilismy Bi, ze mama ma w brzuchu dzidzie, ale ona nie wykazywala ani zrozumienia, ani wiekszego zainteresowania. ;)

    OdpowiedzUsuń