sobota, 11 lutego 2017

2 miesiące


Maleńtas skończył właśnie drugi miesiąc życia.
Jak to było?

Hmm... przetrwaliśmy kłopoty brzuszkowe i im zaradziliśmy Bebilonem Pepti. Pokonaliśmy kolki. Przeżyliśmy skok rozwojowy 7-8 tygodnia, kiedy to wszystko było źle, na nie, generalnie dziecię same nie wiedziało czego chce od nas i od życia, łącznie z nieprzespanymi nocami bo to też była mega trudna decyzja czy spać czy wyć albo  marudzić. 
Ostatecznie się nieco unormowało. 

Co prawda ranki są nieco ciężkie bo ani jeść ani spać, ani bawić się, ani nosić... no nie wiadomo co, tak do 11, ale potem to już z górki.
W nocy wstajemy miedzy północą a drugą, a potem koło piątej i... albo Maleńtas okazuje się łaskawy i jeszcze zaśnie, albo się wyspał i czas wstawać.

Maleńtas lubi sobie tak do 5 minut poleżeć na macie i pooglądać swoje czarno białe obrazki zwierzaków i kombinować jak zwiać albo kiwać się na boki ( tak jakby chciał się przewrócić). Lubi spacer, aczkolwiek ubierania i wychodzenia na zewnątrz nie cierpi bo płacze jakby go katowali, ale jak już po chwili się kapnie, że jesteśmy na zewnątrz to usypia. Niestety ta prawidłowość nie działa w  domu bo tutaj możemy sobie i ze 2 h jeździć wózkiem z jednej połowy na drugą, a on nawet nie przymknie jednego oka i basta. Czasami poleży spokojnie i pozaczepia spiralkę.

Jedynym sposobem na uspanie Maleńtasa są spacery na rękach. Nie trzeba bujać i generalnie nic innego robić niż chodzić i tak po 5-10 minutach kochane kilogramy śpią. Nasz dotychczasowy rekord to półgodzinny spacer po 1 w nocy.

Maleńtas i Mimiś to całkiem niezła komitywa. Maleńtas tak wodzi wzrokiem za Mimiękiem, że czasami ma się wrażenie, że chciałby zeskoczyć rąk czy przewijaka i pobawić się ze starszym bratem. 
Mimiś też bardzo dobrze spisuje się jako starszy brat. Powiadamia nas o każdym nawet najcichszym dźwięku wydawanym przez Maleńtasa, próbuje wozić go w wózku i dzielnie podaje smoczek czy pieluchę w razie potrzeby. Co prawda w kryzysowych sytuacjach bywa czasami ciężko, ale na szczęście takowych jest bardzo mało. I co najważniejsze Maleńtas nie budzi Mimiśka w nocy. 

A najfajniejsze były ostatnie poranki we czwórkę ( bo Mężah był w domu) i chociaż bardzo krótkie to wspólne leżenie w naszym łóżku... co prawa wiemy, że po remoncie musimy kupić znacznie szersze haha


No i ustaliliśmy w końcu datę chrztu, która o dziwo pasuje wszystkim zainteresowanym. I zdecydowaliśmy co do miejsca na przyjecie... trzeba tylko jechać i rezerwować.



2 komentarze :

  1. Już dwa miesiące? A mi się wydaje jak by to było wczoraj.... Ale w sumie jak by wczoraj to bylo to mi się wydaje ze się Karolinka urodziła a tu juz 7 miesięcy i dwie pory roku się zdarzyły za ten czas zadomowić u nas.

    Fajnie ze wszystkim pasuje z chrzcinami u nas pamiętam nie bylo tak różowo ale w końcu my chrzciliśmy jak młoda miała 3 tygodnie. Wiec nie miałam czasu ich jakoś wczesniej uprzedzić z terminem.
    Calusy dla Was😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze ze dwa i będzie dużo lepiej a za 4 to już bajka :) :*

    OdpowiedzUsuń