piątek, 3 lutego 2017

Czym się różni druga ciąża od pierwszej...



Chyba najbardziej tym, że ta pierwsza trwa 40 tygodni, liczone z dniami. A druga 9 miesięcy i to czasami człowiek nie wie, w którym miesiącu jest. Ja się przyznaję, żeby nie aplikacja na telefonie co tydzień przypominająca mi, że minął kolejny tydzień nie wiedziałabym tego.
Żeby nie dobrze prowadzony kalendarz nie wiedziałabym nawet, że mam wizytę u lekarza bo czas tak goni. W pierwszej ciąży czas do kolejnej wizyty ciągnął się niemiłosiernie. Teraz hmm... człowiek zastanawia się kiedy to minęło bo przecież raptem kilka dni temu zdaje się, że był w gabinecie a tu minęło 3 czy 4 tygodnie.

Pierwsza ciąża jest wychuchana, wyobserowana. Tysiące przeczytanych artykułów na temat, książki, obserwacja i celebracja każdego kolejnego etapu... Roztkliwianie się nad każdym ruchem dzieciątka, znoszenie z uśmiechem każdej niedogodności, ba nawet radość z niej. A druga. Hmm... Człowiek nie ma na to czasu. Opiekuję się pierwszym potomkiem, który wymaga wiele uwagi, a kiedy się nie opiekuje stara się wypocząć (w pierwszym trymestrze chociaż na 10 minut uciąć sobie drzemkę nawet kosztem tego, że starsze dziecko będzie oglądało kolejną głupią bajkę). A w tak zwanym międzyczasie zauważa, że ten mały pasożycik kopie w brzuchu, który nie wiadomo kiedy urósł do takich rozmiarów, że umycie zębów czy pozmywanie naczyń zaczynamy wykonywać w przygarbionych pozycjach, w których po 5 minutach tak bolą plecy jakbyśmy skopały co najmniej z hektar pola pod ziemniaki. A wstanie z kucek to już niemal ekwilibrystyka. Wstanie z łóżka po raz 4 tej nocy do kibelka powoduje taki przyrost złości, że spać się odechciewa, ale jest się takim zmęczonym, że o bezsenności można zapomnieć, Bo rano trzeba wstać i zająć się starszą pociechą, która zazwyczaj ma problemy z poczekaniem. Bo przeciez dotychczas było na teraz już, a nauka cierpliwości trwa, za to matka nie przyspiesza, a wręcz zwalnia bo nie daje rady. Do tego okazuje się, że jak już wykonacie wszystkie te czynnosci i tylko zdążycie usiać wasza starsza pociecha akurat niezwłocznie potrzebuje mamy. Także w druga ciąża wiąże się przynajmniej u mnie ze znacznym przyrostem ruchu.

Kolejnym elementem jest wyprawka. Większość ludzi posada zapasy po pierwszym dziecku, ale są też takie ewenementy jak my. No cóż po tym jak lekarze orzekli, że raczej nie mamy szans na drugiego potomka bez leczenia jakoś tak podeszliśmy do tego faktu na spokojnie. Jest Mimiś i starczy w końcu czasami robi za co najmniej troje dzieci ( i to mało). To się pozbyliśmy większości rzeczy niemowlęcych po naszym synu. Zostały tylko te, które były w ludziach tzn. u mojej siostry. Takim sposobem 95% niezbędnych akcesoriów dla niemowlaka musimy skompletować. I oto w przypadku Mimiśka takowe czynności podejmowałam już od oficjalnego potwierdzenia ciąży. Oj pamiętam te listy wyprawkowe... Jeju i wybór wózka, który zajął nam chyba najwięcej czasu, a okazał się tak piekielnie ciężki, że w międzyczasie musiałam zakupić wersje lżejszą. No i cała te reszta pierdołów, wśród których nie obyło się bez zbędnego badziewia.
Teraz wiem czego chcę, jak to ma wyglądać i jakie ilości. I trzymam się wersji minimalnej. I jest na luzie. Zresztą mimo, że znowu moja ciąża należy do tych z grupy podwyższonego ryzyka tym razem nie roztkliwiam się. Jest dobrze, mniej więcej wiem czego mam się spodziewać i podchodzę do tego na spokojnie. Tak bardzo, że kilka dni przed porodem przypomniałam sobie, że wypadałoby kupić pieluchy... ( cóż się człowiek odzwyczaił).


Poród. Hm.. temat rzeka. Za pierwszym razem wiedziałam praktycznie od początku, że czeka mnie Cesarka. Nie mój wybór, a wskazanie i cóż za bardzo nie wnikałam. Skoro tak ma być to będzie. Teraz miałam nadzieje, że będę miała choć cień szansy na poród naturalny i miałam, ale ... No właśnie. Moja pani doktor opyuje dla bezpieczeństwa za cesarką, a ja mam cień nadziei, że jednak mały podejmie sam decyzję i może się uda. Nie nastawiam się na nic tylko modlę, aby dziecko poczekało na tatusia bo sama nie dam rady. No i boję się porodu. Bo o ile pierwszy w 37 tygodniu i 3 dniu był z zaskoczenia, to teraz już w 38 tygodniu... to czekanie na wyznaczony termin cesarki z wielką zgagą, bólami kręgosłupa w każdej pozycji 24/7, ból pachwiny, spojenia łonowego i drętwienia nogi i ogólne giga zmęczenie, a Mimiś zdaję się nie odpuszczać i nadal mam jest najważniejsza i mama musi, mimo, że są inni chętni. I strach jak Mimiś zaakceptuje Mateńtasa.

No i nie wiem, mimo, że znowu rodzę jak będzie wyglądać poród bo swój pierwszy przespałam. Taaak cesarka pod całkowitą narkozą bo w ciągu 1,5 h z rozwarcia na ) doszło do maxa i skurczy z kręgosłupa, a mały pchał się na ten świat jak szalony, a to zagrażało i jego życiu i mojemu. A teraz... nie wiem nic. Czy to będzie cesarka świadoma, czy może jednak spróbujemy sn, mimo zagrożenia ( nie jest aż tak duże, ale jest troszkę). Tak naprawdę jestem w czarnej dupie i się zwyczajnie boje i chciałbym, żeby to było jutro.

2 komentarze :

  1. Kurka podejście do ciązy nr II zupelnie jak u mnie :D Aż się uśmiałam, dokladnie tak samo, jak ktoś pytal który to tydzień to szybkie obliczenia bo nie przywiązywałam uwagi, ciąża przebiegala zupelnie na luzie, poza zmęczeniem, część rzeczy miałam część dokupiłam, też bez szalenstw. Te drugie maluchy są "poszkodowane"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ma prawie wszystko nowe bo go w planach nie było i się sam zdecydował być to ma.

      I druga ciąża to większy hardocre, ale tez luz bo wiadomo co i jak.

      Usuń