środa, 9 sierpnia 2017

5 tygodni



czyli 24/7 z ośmiomiesięczniakiem i pięciolatkiem.

Na wstępie napisze, że da się.  Jest piekielnie ciężko, ale radzę sobie. 
I odliczam dni aż Mimiś wróci do przedszkola. To jeszcze tylko TYDZIEŃ czyli 7 dni i będzie 16 sierpień i otwierają przedszkole :D A tymczasem minęło aż 5 tygodni od ostatniego wpisu.  Serio. I jak tak się zastanowię to nie wiem kiedy one minęły. 

 Udało nam się w miarę zorganizować we trójkę, bo jak przejeżdża Mężah z trasy to delikatnie mówiąc rozpierdziela nam cały pan dnia, ale za to mogę opchać synów i mieć chwilę dla siebie. Ale jak go nie ma to nie będę ukrywała, że o ile rano jestem pełna energii to tak o 14 odliczam godziny do 18.30 kiedy to z Maleńtasem zaczynamy wieczorny rytuał, kąpiel, mleczko i sen, a potem to już górki: kolacja z Mimiśkiem i jego wieczorne ablacje i sen i godzina, półtorej na serial i sprzątnie zanim padnę na ryjek dla mnie. Generalnie każdy dzień wygląda tak samo. Takim sposobem ostatnio panu w wioskowym sklepie chciałam kasę za nieplanowane zakupy oddać w niedzielę, ale mnie oświecił ( bo sklep u nas czynny od poniedziałku do soboty) i poczekałam do poniedziałku :)

Generalnie nie powiem wdrożyłam się i już nerwowo nie odliczam dni do powrotu Męźaha, aczkolwiek najtrudniejsze są wyprawy po zakupy. Gdyż po jedzenie dla psów i kota, a także jadalne wędliny ( u nas są tak badziewne, że az boję sie kupować) oraz moje konkretne mleko muszę co 3-4 dni jeździć do marketu do miasteczka położonego 10 km dalej ( tam gdzie gmina, przedszkole itd). Zmachana i wkurzona jestem na maksa bo nie dość, że muszę się nagimnastykować bo Maleńtasa nosze w Tuli bo tak mi wygodniej tzn. zakupy zawsze robię większe na kilka dni i wole wziąć wózek sklepowy  i mieć wolne ręce, a Maleńtasa w Tuli. No i Jest wiecznie marudząco jęczący Mimiś; a mogę to, a mogę tamto, weźmiemy to, weźmiemy tamto... i tak całe zakupy. A na każde moje nie bunt. Ten tryb o dziwo uruchamia mu się tylko ze mną. Dziwne?

No i Maleńtas odkąd skończył ma 7 miesiecy i w końcu je. Tak wiem wiele z Was się zdziwi, że pisze , że w końcu je. Ale już wyjaśniam. Rozszerzamy mu dietę metodą BLW ( notabenne tak samo jak Mimiśkowi swojego czasu) i czekałam jak Maleńtas sam będzie stabilnie siedział i oto się doczekałam. Na pierwszy raz był ziemniaczek, kalafiorek i brokuł i po miesiącu hitem jest makaron pod każdą postacią, a także pulpety z indyka. Pije wodę z Doidy i cieszy się przy tym jak szalony.

Chadzamy sobie nad rzekę, bo po 16 musimy odbyć obowiązkowy co najmniej półtoragodzinny spacer bo Maleńtas wrzeszczy, płacze i marudzi a w wózku milknie. Tak więc chodzimy namietnie po okolicy.

Od czasu do czasu robimy wypad do babci do miasta, ale to rzadko bo babcia pilnuje siostrzenicy i dlatego jestem uziemiona z moja dwójka i odpocząć mogę tylko jak jest Mężah bo nie mam serca opychać jeszcze moich synów mamie po pięciodniowym ośmiogodzinnym maratonie z siostrzenicą. Także meczę się sama. Cieszę się, że to lato bo Mimiś dużo czasu spędza na podwórku w piasku, na trampolinie czy w basenie ( tu tylko pod moim czujnym okiem i nie ma zmiłuj choćby nie wiem co jak ja jestem w domu choćby mi się zapłakiwał jak nie wiem co Mimiś sam nie wejdzie - taka zemnie przewrażliwiona matka jest).

No i Mimiś był w dwudniowej trasie w Rydze z Mężahniem. Ja się stresowałam jak nie wiem co, a moje dziecko czuło się z ciężarówce jak stary wyga. Do toalety chodził tylko na pauzach, jadła na pauzach, słuchał z ojcem muzyki, bawił się zabawkami i siedział grzecznie 4,5 h  ( tyle trwa połowa czasu jazdy, potem jest kolejne 4,5h za kółkiem i 9 lub 11 h pauzy na sen) w foteliku  bez żadnego problemu. W sumie osobóka z nami bez przerwy potrafi zrobić i 400 km ciurkiem wiec co ja się dziwię.

No i po mini wadzie wzroku wykrytej w zeszłym roku nie ma śladu. Byliśmy dzisiaj na kontroli u okulisty. Wzrok ma 1 klasa, szkoda, że słucha nadal wybiórczy, ale i z tym sobie radzimy i jednak wie, że jak mama mówi o posprzątaniu po sobie to jednak trzeba to zrobić bo i tak nie ominie to, a jedynie potem może być mniej przyjemnie. No bo mamy takie trochę bunt pięciolatka, jakby w wieku 2,3, czy 4 lata tez nie nie buntował jak musiał zrobić coś co mu się nie podobało, albo czegoś mu odmówiliśmy. Ot życie z dziećmi. Jeszcze tak z 15 buntów i może wyjdziemy na prostą.


No i jeszcze jedna sytacji z ich wyprawy do Rygi. Mimiś mnie od jakiegoś czasu męczył o ciężarówkę z Brudera ( to taka firma, która robie drogie, ale za to genialnej jakości i wytrzymałości zabawki w tym ukochane przez Mimiska maszyny rolnicze i traktory, a także ciężarówki wszelkiej maści, karetki, policje, straże i auta terenowe oraz zwierzaki do farm - generalnie polecam te zabawki bo traktor który ma 3 lata nada wygląda na nówka, a wozi trawę, piach, kamienie i inne cuda) i ja jak to rasowa mam miałam konkretny argument : idź do tatusia bo ja nie zarabiam ( taaa, a wszystko kupuje haha , ale ok tatuś kasę przynosi i niech tak zostanie dla mego świętego spokoju). I to działało jakis dłuższy czas bo jak Mężah wracał to Mimiś zapominał o swoich zachciewajkach, ale do czasu trasy we dwóch. Cóż Mężah nieopatrznie mu obiecał ową ciężarówkę i to nie byle jaka bo lawetę ( dodam iż 250 zł jak ta lala) bo mu się firma bruder z wader pomyliła ( wader robi plastikowe auta, ale o wiele gorszym wyglądzie i tańsze) i jakież było zaskoczenie Mężaha kiedy w domu mu syn pokazał na tablecie na yutubie co chce, a mama pokazała cenę tego. Ale obiecał, a my uczymy dzieci, że danego słowa się dotrzymuje. Ja nigdy nie okłamuje Mimiś tylko nauczyłam się być z nim szczera i zawczasu ustalać jasne i klarowne zasady i tym sposobem nie mamy dzikich awantur w sklepach ani innych miejscach. Ale wracając do tematu. Ostatecznie Mimis zrezygnował z lawety z koparkospycharka ,a rzecz wywrotki scani z kierowcą i tym sposobem zaoszczędziliśmy 100 zł bo skoro tata się zobowiązał to musiał słowa dotrzymać. Tata ma teraz nauczkę, że mimo najlepszych chęci następnym razem najpierw się upewni czy jego obietnice nie są za drogie bo genialnie takie drogie rzeczy Mimiś dostaje na urodziny, dzień dziecka i święta.
Scania przyszła i jest wilka bo to skala 1:16 z reala, i ostatecznie udało mi się wynegocjować, że Mimiś będzie spał tylko z kierowcą, a ciężarówka poczeka w salonie  :D


Ok. Starczy pisania na dzisiaj. Reszta innym razem :)

3 komentarze :

  1. No tak faktycznie tatuś sie wpuścił w maliny. Ale synuś zadowolny to najważniejsze 😉
    Ja też odliczam dni do przedszkola u nas 22 otwierają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tez by sie Bruder w Waderem pomylil. ;)

    A probowalas zamrazac wedliny? Ja to robie z powodzeniem i dzieki temu nie musze latac do polskiego sklepu 3x w tygodniu. :) Karmy dla zwierzakow tez mozna kupic spory zapas i od razu mozna ograniczyc czestotliwosc zakupow! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. My też staramy się dotrzymywać słowa. Czy ostrożność w obietnicach to podstawa ;).

    OdpowiedzUsuń