niedziela, 21 sierpnia 2016

Rzeka..


Jak wiecie lub nie mieszkamy w bardzo bliskim sąsiedztwie rzeki. I żeby nie było to spora rzeka.
Mamy swoją wioskową plaże, która to jest w tym samym miejscu od wieków i od tychże wieków zarówno miejscowi jak i przyjezdni w słoneczne, wakacyjne dni korzystają z niej. Kiedyś przyjeżdżało znacznie więcej ludzi i plaża była znacznie większa, ale to było za czasów działania ośrodków kolonijnych ( harcerze, dzieci kolejarzy oraz pracowników z innych dziedzin, bo ośrodków było ze 4). Teraz przyjeżdżają Ci, którzy znają miejsce lub okoliczni mieszkańcy szukający spokoju. Aczkolwiek w upalne dni potrafi być tłoczno.
W końcu plaża z miękkim piaskiem, w którym do woli mogą babrać się dzieciaki, rzeka w miejscu kąpieli ledwie sięgająca do tyłka, trawka, gdzie można zrobić grilla lub ognisko ( wieczorem jak się przerzedzi) i piękne sąsiedztwo lasu i łąk jednak nadal przyciągają.

Dzisiaj z racji 30-stopniowych upałów i my się wybraliśmy. No, nie chciało mi się na jeden dzień rozkładać basenu to zapakowałam koc, ręcznik, prowiant, tonę zabawek do piachu, płetwę rekina, dziecko i pojechaliśmy po południu na dwie godzinki.

I o ile moje dziecko za oddalanie się ode mnie dostało solidny opieprz i groźbę, że jak sam sobie będzie łaził na drugi koniec plaży nic mi nie mówiąc to w ciągu minuty się zbieramy, to większość dzieciaków latała w samopas. I nie tylko po plaży, w wodzie też. Ja Mimiśkowi powiedziałam, że ma być przy samym brzegu, a jak chce wejść do wody ma mnie wołać i nie wchodzić, a jak się nie zamierza słuchać to jedziemy i moje dziecko grzecznie taplało się w wodzie przy samym brzegu gdzie nie było nurtu. Ja jako miejscowa i bywalczyni od kilku dobrych lat wiem gdzie zaczyna się płycizna i gdzie kończy, jak wygląda nurt, a i tak w życiu nie puściłabym Mimiśka samego do wody ani w samopas po plaży. Niestety ludzie z zewnątrz ani przez chwile nie wykazywali takiej troski. Tym bardziej, że założę się o full kasy, że rzeki nie znają.

Wyszło na to, że albo jestem przewrażliwiona matką, albo dziwaczką bo rodzin z dziećmi było z 8 i tylko jedni państwo w takim stopniu jak ja byli czujni wobec swoich pociech. Reszta hmm.. Może najlepszym obrazkiem poglądowym będzie fakt iż na oko tak z półtoraroczna dziewczynka sobie samiutka spacerowała to brzegiem plaży, to troszkę po wodzie na całej długości plaży. Rodzice siedzieli na jednym końcu plaży pilnując bardziej psa niż dziecka, zajęci rozmową zerkając od czasu do czasu w stronę dziewczynki... A przepraszam raz ją zawołali bo weszła innym dzieciom w budowle i te zrobiły raban. Ale absolutnie nie wstali, tylko krzyczeli z 20 metrów dalej NAAATALKAAAAAA. Starszy syn ( tak z 9 lat) pływał w rzece i nie słyszałam a by choć raz zawołali go czy coś. 
Reszta rodziców tez była nie lepsza. Dzieciaki biegały, pływały w kołach, na materacach bez żadnego nadzoru ze strony któregoś rodzica, wbiegały beztrosko do wody i wybiegały...
Może nie byłoby w tym nic dziwnego, żeby nie była to płynąca rzeka, która ma nurt.... Może nie głęboka, bo jak pisałam woda sięgała do tyłka, ale ta woda płynęła i bynajmniej nie sennie tylko całkiem wartko.

Co roku widzę takie widoki. Co roku. Wiem, że w naszej rzecze co roku notuje się utonięcia i bardzo często ciała spływają do naszego mostu... I co roku się dziwię takiej beztrosce rodziców. Przecież dzieci nie maja szans samodzielne wyswobodzić się z nurtu  ( wirów w tym miejscu absolutnie nie ma, ale są kawałek dalej), a rodzice leżą sobie beztrosko na kocykach kilka, kilkanaście merów dalej i pół biedy jak są odwróceni i patrzą na dzieci, ale częściej gadają odwróceni plecami lub są wpatrzeni w telefony.. A z takiej odległości nie ma szans na dobiegniecie do dziecka zwłaszcza tego w kółku, a kilkanaście metrów dalej tuż przed zakrętem rzeki robi się naprawdę głęboko i niebezpiecznie. Tymczasem rodzice wykazują taką beztroskę. Co mnie corocznie wzburza, bo ja albo Mężah w wodzie nie odstępujemy  dziecka na krok, nawet jak jest to mega spokojne jezioro, bo o rzece nie wspomnę ( Mężah się wychował w tej rzece i widział mnóstwo trupów i wie, że żadnej wodzie się nie ufa, zresztą ja też to wiem mimo, że wychowałam się w mieście).

Drugą rzeczą, która mnie bulwersuje nad wodą jest beztroska nagość dzieci. Wiem, że takie 2-3 latki nie maja świadomości własnego ciała, że to naturalne, że nas rodzice tak puszczali, ale czasy się zmieniły. Za naszych czasów pedofile nie mieli 23-megapikselowych aparatów z mega zoomami i komórek, które w sekundę pstrykają serie zdjęć, które to w następną chwile mogą na wieczność znaleźć się w czeluściach internetu i być pożywką dla reszty pedofilii. A poza tym mam świadomość, że nie jestem jedyna z dzieckiem na plaży a dyndający siusiak mojego synka niekoniecznie musi być fajnym widokiem dla młodych ludzi na kocyku obok. A i chcę aby moje dziecko od najmłodszych lat uczyło się szacunku do samego siebie i wiedziało jak ma się zachowywać w miejscach publicznych.
No i zostaje kwestia higieny. Bo jednak kąpielówki czy strój chroni jednak nieco intymne okolice naszych dzieci przed wszędobylskim paskiem, owadami itd itp Bo nie oszukujmy się, ale w pasku i wodzie może być wszystko. Więc takie tłumaczenie o wygodzie, że i tak dziecko ściągnie ( jak mu nie wytłumaczymy to pewnie, że ściągnie, a jak pokusimy się o rozmowę to raczej problem zniknie) to dla mnie tylko lenistwo i lamerstwo rodziców.


Ale może ja jestem dziwna matka?



3 komentarze :

  1. Nie jesteś. Ja nie umiem pływać i przed wodą czuję ogromny respekt. Nie spuszczam Mili z oka w domowej misce, a co dopiero w rzece :( Golizna też mi się nie podoba, bo dziecko ma swoją godność, a obowiązkiem rodzica jest jej dopilnować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dziewczyny zawsze są pod nadzorem, no i zawsze w kostiumach albo chociaż majteczkach, nie a odstępstw od tego. Też mnie dziwi zachowanie niektórych rodziców, ponieważ w Skorzęcinie spotkalam się właśnie z taką beztroską, ja wiem że plaży i wody strzeże ratownik, ale on jest jeden a dzieci mnostwo. Zresztą przykłady beztroski można mnożyć - niedawne dwa przypadki nad naszym Bałtykiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie jestem za takim 'dziwactwem" niż za głupotą, czy beztroskim podejściem do tematu. A potem płacz...
    U nas nie ma zmiłuj- Lila zawsze z nami, niemal przy nodze :) Jak Eliza pływa, to któreś z nas z Nią.
    A, że stroje mają mieć? Wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń