Aż chciałby się powiedzieć święta, święta i po świętach.
Uff…
W naszym przypadku podwójne uff… Uff…
Mimiś Nam zafundował iście imprezowe święta. No bo niech ktoś mi powie jakie jest prawdopodobieństwo, ze się dziecko pożyga po świątecznym śniadaniu, które zahaczyło o obiad… Dodam iż problemy żołądkowe miało tylko i wyłącznie nasze dziecko! A dzieci było 4 i do tego 10 osób dorosłych? No?
Także noc z niedzieli na poniedziałek była koszmarem… Poniedziałek do popołudnia ograniczał się do biegania z miską i czystymi ubraniami i prośbami żeby Mimiś wypił troszkę wody. Na szczęście obyło się bez szpitala bo takowy byłby także niewątpliwie potrzebny Matce tyle, że o bardziej specjalistycznym profilu, takim na głowę. Bo się ojciec najadł ciast bo przecież skoro nigdzie nie jedziemy to się zmarnować nie mogą i potem też miał problemy gastryczne.
Przeżyliśmy.
I wiecie co takie dni wzmacniają.
A dzisiaj cieszę się, że jesteśmy nadal we trojkę bo pogoda wymarzona. Jest bosko. Matka już 3 pranie robi heheh A jutro pościel bo podobno ma być pięknie!
W dodatku myślałam, że na miejscu uduszę Mężaha. Wczoraj zabrał się bowiem do cięcia drzewa na krajzedze i do tego sprzętu trzeba uruchomić siłę ( to taki większy prąd) i Mężah włączył bezpieczniki, które jesienią wyłączył i viola. Mój piekarnik elektryczny ożył. Myślałam, że uduszę na miejscu. Ja tu ze smutkiem zarzuciłam domowe pieczenie chleba i ciast bo w gazowym (mamy tymczasową gazową kuchnię bo płyta ceramiczna nam poszła, a przed remontami to nie wiadomo jak będzie więc nie wydawaliśmy kasy) to mi nie wychodziły. A teraz będę piekła chleb. Yuhu! Już jeden jest. Popatrzcie na instagram :D Mniam.
P.S. Ja tu rosołki gotuje, kisielki robię, jogurcik naturalny z soczkiem serwuje ( no bo żygał dwa dni temu i nie jadł za bardzo od tego czasu), a Mężah kupił Synowi hot doga na stacji benzynowej bo ten sobie zażyczył wrrr
Kochana dziękujemy za kartkę :*
OdpowiedzUsuń