Odkąd Mężah pracuje w swojej obecnej pracy każde święta kojarzą mi się z wielką niewiadomą: Mężah będzie czy nie? Do tej pory było Nie. Jednak w tym roku los się do mnie uśmiechnął i Mężah jutro późnym wieczorem, a najpóźniej w sobotę wraca. A we mnie wstąpiły nowe siły. Mam nawet ochotę na sprzątanie, ale okien nie umyje bo mnie chyba z nimi wywieje, także ekhm poczekam na bardziej sprzyjająca aurę. Na szczęście presji nie mam bo odwiedzin u nas nie ma, a jedynie my, tak żeby było tradycyjnie jeździmy.
Zakwas na domowy żurek stoi się robi. Po barszczyku na domowym zakwasie z wigilii zostałam mistrzynią zup w naszej rodzinie hehe Także mi te dania przypadają w udziale.
Jest pięknie... Mimo wietrzyska, śniegu i innych takich... Ale to się nie liczy. Liczy się tylko to, że będziemy całą rodziną razem!
Mimiś pokochał swoje nowe łóżko, a już jak doszła wybrana przez niego pościel w wyścigówy to wspina się na nie po 5 razy dziennie, a spać chodzi z nieukrywaną przyjemnością. Haha teraz się śmieje, ale pierwszej nocy wcale nie było mi do śmiechu, zwłaszcza jak 15 raz wstawałam sprawdzić czy dziecko nie spadło bo się poruszyło. Teraz już nawet nie zwracam na te ruchy uwagi...
Także z tego miejsca chciałam złożyć najserdeczniejsze życzenia
WESOŁYCH RODZINNYCH ŚWIĄT!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz