czwartek, 28 maja 2015

Nowy dzień...


Fajnie jest się obudzić kiedy słoneczko zagląda przez okno...
Pobudka przez Syna z tekstem: Mamo sisi może nie jest szczytem marzeń, ale to słoneczko wynagradza dość brutalne wyrwanie z sennych marzeń.

Dzień zapowiada się pracowicie bo trawa powinna do popołudnia wyschnąć wiec skończę koszenie i już nie będę wychodziła z nerwem na podwórko.  Niebawem wybieramy się na rower. Obiad mam w 95% gotowy bo z rosołu wczorajszego dzisiaj będzie pomidorówka. 

Wszystkim dzieciom prezenty na dzień dziecka idą, albo doszły. No nie licząc wpadki z sukienką dla siostrzenicy. Bo Matka nie doczytała, że sprzedający ma urlop i wysyłka za 2 tygodnie wrrr... No nic. L. miała niedawno urodziny poczeka, a sister wybaczy gapiostwo.

Teraz jest po południe. Właśnie zauważyłam, że zaczęłam pisać i zostawiłam niedokończona notkę bo pewnie Mimiś miał jakiś natychmiastowy interes hehe Normalka.

Zrealizowałam część planu. Trawa skoszona. Zahaczyliśmy nawet o traktorek sąsiada. Mimiś zasiadł na fotelu, pomachał kierownicą po czym stwierdził, że: Taki chcę! Taaa, Matka kupiła kosiarkę, a ten się domaga traktorka. Może za ileś tam lat, zainwestujemy, a tymczasem ja jestem zadowolona z tego co jest. I Mimiś też musi. Haha może jak on dorośnie do koszenia to dostanie upragniony traktorek?

Przyszły wymienione buty dla Mimisia, ale ja oszaleje chyba. Jedne idealne, a druga para znowu za duża wrrr... Pierwszy raz tak mam, a przecież ją zwykle kupuje mu buty przez neta. Jakiś kosmos. Zresztą sobie też wrr...

Teraz ku mojemu zaskoczeniu Syno uciął sobie drzemkę. Ot kazał sobie włączyć bajkę i zasnął. Taka abstrakcja.

Wkurzam się bo Mężah miał wracać do PL, a tymczasem nie wiadomo czy nie przyjdzie mi do DE jechać.  Ech... uroki pracy kierowcy. Dzisiaj na Węgrzech, a jutro w Niemczech. A pojutrze...

Słoneczko się schowało. Dobrze chociaż, że nie pada.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz