piątek, 12 czerwca 2015

Czas...


Babcia nadal jest w śpiączce. 
Minimalna poprawa co prawda jest, ale trzeba czekać... 
Nie będę ukrywała, że jest to dla mnie bardzo trudny okres.
Z babcią jestem bardzo związana. 
To ona uczyła mnie wielu rzeczy, to wakacje na wsi u babci i dziadka były najfajniejsze...
To dzięki niej umiem piec bułkę drożdżową i robić domowe pyzy.
Ba babcia nauczyła mnie doić krowę. Dzisiaj się z tego śmieje, ale swojego czasu to był powód do dumy. Wypić własnoręcznie udojone mleko... Mniam. Kto wie czy mi się to kiedyś jeszcze nie przyda.
To jej teksty będą mi brzmieć w uszach bo nikt tak jak ona nie umie "gadać".
Była odkąd pamiętam i nie chce jej jeszcze stracić.
Wiem, ze nie może żyć wiecznie, że tak bardzo tęskni za swoim Lutkiem ( dziadziusiem, który odszedł 2 lata temu a byli ze sobą 72 lata).
Ciężko...

Na szczęście albo i nie, nie mam za dużo czasu na rozmyślania. W sobotę u nas wioskowe święto. patrona naszej wioski. I będzie procesja po całej wsi. Czyli okazja dla wioskowych plotkar na bezkarne gapienie się na podwórka innych i to dokładne gapienie się bo wiadomo procesja nie pędzi, a spaceruje także koszę, sprzątam, pielę, układam i tak cały bity tydzień. Z racji tego, że mnie jakoś wzięło na te roboty to idzie wszystko jak leci, nawet to czego w innych okolicznościach bym nie tknęła. Takim sposobem przeniosłam korę z kupki, która mnie niemiłosiernie wkurzała na podmokły kawałek obok szamba (wcześniej tam podkaszarką wykosiłam chaszcze) i teraz bez ma całkiem ładnie. Jeszcze kupię trochę tej kolorowej kory ( czy jak tam się to nazywa) i będzie zupełnie ładnie. Teraz szukam inspiracji co postawić na betonowym pokryciu szamba. Nie rusza się go, ale ten goły beton powoli zaczyna mnie wkurzać zwłaszcza, że jest od frontu domu tuż przy drodze. Muszę też poczytać o roślinach wieloletnich lubiących cień 24/7 żeby je posadzić przed domem, żeby ładnie było na jesień jak elewacja będzie skończona to mi nikt już nic nie zniszczy. I przyszpilić Mężaha do roboty. Bo tyle mamy do zrobienia. W pierwszej kolejności musimy uporządkować byłe oczko i zamienić je na mały staw kąpielowy koło domu. Oczko zlikwidowaliśmy chwilowo jak Mimisiek uczył się chodzić, bo miało być przebudowanie żeby Mimisiek nie wpadł, a jest takie rozgrzebane już 2 rok. I pomyślałam sobie, że fajnie by było zrobić mały staw kąpielowy z niego bo i i latem można wejść i zimą pustką nie straszy. Muszę też wymyślić miejsce na moją wymarzoną glicynię wisterię. Jak elewacja będzie skończona zamierzam wziąć się za to wszystko, a to nastąpi już w sierpniu i wtedy już nikt mi niczego nie zniszczy wiec będę mogła sadzić, ustawiać tak na stałe.
No i weranda. W przyszłym tygodniu wyszlifuje
No i wymyśliłam kolejna atrakcje na plac zabaw Mimiśka i Mężah się nawet nie skrzywił. Bo musimy też wziąć się za jego placyk zabaw. Mała przebudowa, dobudówka, malowanie... W tym roku nie daruję. Dużo sama mogę zrobić, ale  Mężaha też pogonie.
Już ja odpicuje nasze podwórko na maxa.
Nawet jak miałabym się nasłuchać od Mężaha co do słuszności moich pomysłów. Już mu udowodniłam, że potrafię na przykładzie łazienki. Teraz pójdzie elewacja i ogród. A wizje to ja mam :D



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz