środa, 22 lipca 2015

Było...


Mężah w poniedziałek ruszył w trasę.
Był 6 dni. To ostatnio rekord. Aż dziwnie było go wyprawiać w trasę po tak długiej pauzie. Zwykle dwa dni max i w drogę. Tym razem było baaardzo ciężko bo tak dobrze mi z Mężahem.
Ale zaraz szybko farbowanie włosów i na zajęcia. To najlepsza odskocznia. Trochę potu, trochę plotek i człowiek czuje, że żyje. Uwielbiam. I w sumie bez specjalnych wyrzeczeń w ciągu 2,5 miesiąca schudłam prawie 6 kg, nie mam ani trochę zadyszki ( nigdy!) no i muszę się naprawdę dobrze naschylać i narobić, żeby mnie kręgosłup zaczął boleć ( mój rehabilitant będzie w szoku jak mu się we wrześniu zamelduje heheh), a przede wszystkim psychicznie czuję się bosko.
A wczoraj... ach. Uwielbiam odwiedziny mojego braciszka ciotecznego z żona i córą (chrześniaczką Mężaha). Miedzy dzieciakami jest 11 miesięcy różnicy i półtora głowy wzrostu. Wygadają cudnie, a jak się dogadywały. Dopiero o po 20 5 minut przed wyjazdem gości po całym dniu nastąpiła 1 kłótnia. Byłyśmy ze szwagierka w szoku jak nasi jedynacy się ze sobą dogadują, jak oni szaleli. No ale cóż mieli zrobić, jak mieli basen do dyspozycji, trampolinę, plac zabaw, samochód na akumulator, rower z przyczepką ( dwójkę woził braciszek hehe), psa aportującego frisbee, tonę zabawek zarówno tych tylko w domu, jak i tylko tylko na podwórko, artykuły plastyczne no i 3 tony słodyczy, bo jak szaleć tak szaleć ( i za to wszystko kocham mieszkać z dzieckiem na wsi). Nie wiem nawet kiedy minął cały dzień. Żałujemy tylko tych 500 km od siebie bo dzieciakom wyraźnie służy swoje towarzystwo i było wielkie wycie, że odjeżdżają ( i to zarówno u Mimiśka jak i L.). Ale jeszcze w piątek albo sobotę się widzimy tyle że w znacznie większej grupie bo rodzinna impreza z grillowaniem w planie. A i my planujemy wybrać się do nich do świętokrzyskiego w odwiedziny jeszcze w czasie tych wakacji.
A dzisiaj jeszcze zajęcia :D. Ale najpierw muszę skoczyć do sąsiadki w celu konserwacji kompa bo ja jestem taki wioskowy informatyk hehe No kocurro dzisiaj musi na zastrzyk., a ja muszę zawieźć moja Xperię do serwisu bo Mimisiek mi go zrzucił i przerywa podczas gadania wrrr (tymczasowo korzystam ze starszej xperii siostry, ale kurde niby ten sam producent, a z obsługą mam problem hehe  dlatego wczoraj fotek nie mam). A przed zajęciami też muszę kupić prezent chrześnicy... bo w poniedziałek nie zdążyłam, a wczoraj daje jej kasę w biedulka mówi do mnie, że tyko jej pieniądze dają, a nie zabawki i buzia na podkówkę. To nie dawałam kasy i powiedziałam, że jutro kupię zabawkę i przy następnym spotkaniu dam... Ucieszyła się jak nie wiem co. Także luz. Wiadomo co i jak. Bo Mimiś dostał sterowane autko. I jak wczoraj wcale, a wcale go nie interesowało bo wolał bawić się z siostra, ale dzisiaj od rana wszedzie śmiga.






Dzisiaj minął miesiąc odkąd babci nie ma. Smutno mi.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz