piątek, 14 sierpnia 2015

5... i....6...


Ech... dzisiaj minęło 5 lat od naszego ślubu kościelnego. Jeju 5 lat temu o tej porze wychodziliśmy już z kościoła taaacy szczęśliwi.... 
8 sierpnia natomiast minęło 6 lat od naszego ślubu cywilnego, ale o tym dniu wolałabym nie wspominać bo toczyliśmy z Mężahem wojnę. PMS + brak czasu dla mnie i wybuch gotowy, a Mężah tego nie rozumiał ( albo i nie chciał zrozumieć, za to wszyscy chcą czegoś od niego i tak bywa) i było jak na froncie w czasie najgorszych walk. Suma summarum ofiar nie było bo cała akcja zakończyła się po 3 dniach ( czyli tuz przed wyjazdem Mężaha) rozejmem pokojowym.
A dzisiaj hmm... tez czuje się olana. Wczoraj wieczorem Mężah zadzwonił i tak ładnie mówił, a dzisiaj nawet życzeń nie złożył. W dodatku piii dyspozytor przedłużył mu wyjazd i takim sposobem jutro spędzi cały dzień 70 km od firmy i jakieś 50 od nas bo my będziemy u mojego taty.
Powoli mam dość tej jego pracy. Bo zwyczajnie czuje się porzucona.
Ale dzisiaj nie podjęłabym innej decyzji.
Wciąż Go kocham.
Inaczej, ale kocham.
Wiele razem przeszliśmy...
Jest Mimisiek. 
Nasz Skarb.
Nie jest bajkowo... na to byłoby za dobrze... 
6 lat małżeństwa to kupa czasu...





Tak mam doła.
Hmm... Mam jeszcze 4 lata na schudniecie, żeby zmieścić się w suknie ślubną bo Mężah obiecał, że na 10 rocznice ślubu zrobimy mega imprezę... chociaż nie wiem dla kogo, bo nikt życzeń nam nawet nie złożył...


1 komentarz :