środa, 2 września 2015

Pierwsze zebranie w życiu jako rodzic


Kiedy byłam mała i chodziłam do szkoły zawsze zastanawiało mnie jak to jest na tych zebraniach. Nie bałam się bo akurat nie byłam dzieckiem problematycznym, a i moi rodzice nie mieli na nic ciśnienia. Miało być dobrze i było.
Jednak zawsze kiedy była wywiadówka byłam ciekawa co się tam się dzieje i w ogóle. 
Przyznać się jak tam u Was było? Co?
Za to wczoraj byłam na swoim pierwszym w życiu zebraniu w przedszkolu u Mimiśka. 
Jak było? Długo. 2h na tych malutkich krzesełkach, dobrze, że mieliśmy krótka przerwę na przejście do sal bo mój kręgosłup wołał o litość. Ale nie jest źle. Oprócz jednego nadgorliwego tatusia pięciolatka z milionem pretensji do Pań przedszkolanek, za to niewidzącym swojej winy to było nawet wesoło. No i bardzo miło przywitała mnie Pani dyrektor, która zobaczywszy nasze nazwisko na liście aż mało mnie nie wyściskała i od razu zapytała o Mężaha, który był jej ulubionym uczniem w podstawówce. Ucieszyła się, że Synuś jej pupilka będzie teraz chodził do przedszkola.
A wiecie co mnie zdziwiło. Aby obniżyć koszty wyżywienia w naszym przedszkolu jest taka tradycja, że rodzice na każde jedno dziecko przywożą worek ziemniaków (pół metra dokładnie czyli 50 kg), a dodatkowo proszą rodziców o przywożenie swoich ekologicznych warzyw i owoców jak mają.
Za to już w salach było wesoło i gwarnie.
Grupa Mimiśka to Motylki i liczy sobie 23 dzieci. Ośmioro 3latków oraz piętnaścioro 4latków. W sumie 12 chłopców i 11 dziewczynek. I wiecie co mi się rzuciło w oczy. O ile chłopcy mają imiona nie z 1 dziesiątki, ale jest 2 Piotrusiów i 2 Dawidów , reszta w liczbie pojedynczej. Zupełnie inaczej jest z dziewczynkami. Te w większości właśnie z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych imion. I tak mama 2 Maje, 2 Julie, Lenkę, Olę, Zuzię , reszty nie pamiętam, ale za to Róża jest niepowtarzalna. Także trendy w nadawaniu imion widać jak na dłoni i naprawdę mi przykro ( może ja jestem jakaś dziwna) jak słyszałam Julia W... mama przyszła, Julia M... mama przyszła, a mój Mimis to jest Mimiś i tyle.

Co do opłat. Na razie mamy odhaczone 80 zł na wyprawkę i 63 zł na podręczniki do angielskiego, coś tam do religii i jakieś karty pracy. Do tego w październiku ubezpieczenie około 40 zł oraz w  listopadzie dojdzie komitet rodzicielski miedzy 40 a 50 zł, Już kupiłam wymagane ręczniki papierowe i chusteczki i dostarczę po południu. Kubeczek i szczoteczkę do zębów jutro.
Stawka żywieniowa to 4,5 zł ( nie wiem czy to dużo czy mało) no i Mimiś będzie na razie chodził na 2 płatne dodatkowo godziny.
I mają być wycieczki. Przynajmniej 1 w miesiącu bo burmistrz daje autokar dzieciakom za free. I żeby było śmieszniej to przyjadą i do nas do wioski i do gospodarstwa agroturystycznego byłej miss, w którym to za free Mimiś bywa co najmniej 5-6 razy w roku jak się spotykamy z ich właścicielami. I do teatru i gdzieś tam jeszcze. A niech jeździ z grupą. O apropo wyjazdów to ten tatuś wspomniany powyżej wysunął propozycję wyjazdu dzieci do Makdonalda. Nosz mało mnie szlag nie trafił. Na szczęście i panie i inne mamy skutecznie wybiły mu z głowy rzeczowymi argumentami takowy pomysł. Owszem. I my zabieramy 1-2 razy w miesiącu Mimiśka na śmieciowe jedzenie bo wszystko jest dla ludzi z byle umiarem, ale żeby robić tego atrakcje w przedszkolu to chyba kogo zdrowo coś go tam po łbie walnęło ( a dodam iż ten tatuś do chuderlaków nie należał, bliżej mu było do przeciwnej frakcji). 
O i tak to wygląda na chwile obecną.

A i bym zapomniała. Wychowawczyni wybrała mnie do rady rodziców. Sana z siebie. Pewnie przez ten tydzień odprowadzania Mimiśka zapamiętała mnie bo  po wybraniu 2 pań, które już drugi rok przyprowadzają dzieci zwróciła się bezpośrednio do mnie i to po nazwisku, co wzbudziło zainteresowanie innych mam bo ja w końcu świeżak i to z wioski oddalonej 10 km od miasteczka.

I wiecie co staro się tam czułam. Bo te matki taaakie siksy serio i większość z co najmniej 2 dzieci na stanie. Cóż wioskowe standardy.

Ok. Koniec ogłoszeń parafialnych czas przerabiać dynie.


2 komentarze :

  1. U nas sam obiad to 9, więc wiesz... zagłodzisz dziecko :P
    U mojej Córy za to są 3 Mileny, a ona też tylko jedna, niestety Syn z pierwszej dziesiątki nam się trafił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas o 10 jest zupa, o 12 drugie danie, a o 14 podwieczorek. I to wszystko za 4,5 zł + pół metra ziemniaków na dziecko. Zreszta o menu zrobię oddzielny post bo to ciekawy temat.

      Usuń