Mgiełek już po operacji.
Pół dnia solidarnie razem z Mgiełkiem jeść nie mogłam. On bo narkoza go czekała, a to wiadomo na czczo, a ja bo tak mnie z nerwów o tego głupiego futrzaka brzuch bolał, że zwyczajnie nie dałam rady. Ale jakoś dotrwałam do wyjazdu. Na miejscu o 19 okazało się, że będzie obsuwa bo w sali operacyjnej pod kroplówkami leży sunia z ostrą odkleszczówką. Właściciel mówi, że rano szalała, jadła i w ogóle, a już o 18 przywiózł ja ledwo żywą. Ale udało się ją uratować. Także do 20 poczekaliśmy... a pani doktor przyjęła zaległych pacjentów. Potem Mgiełło dostał zastrzyk numer jeden czyli antybiotyk numer jeden czyli środek uspokajający, potem został zważony ( cóż od maja przytył 200 gram i teraz wazy 5,4 kg) i dostał głupiego jasia. I zasnął, a ja się poryczałam jak tam stałam i głaskałam go takiego biedulka. No i wpadła pani z kolejnym piesiem w stanie krytycznym z odkleszczówką. Szok jakiś. Pani doktor szybko w gabinecie ogarnęła piesia, a jej pomocnica przyszykowała Mgiełka do operacji. I tak o 22 mogłam zabrać mego futrzaka.
Nie wiem czy to mój kot jest dziwny czy tak koty mają po narkozie, ale wczorajszy powrót do domu to była MASAKRA! Oszalał mi w samochodzie. Ja myślałam, że on takie oszołomiony prześpi, bądź poleży mi te 35 km, a on ledwo utrzymując równowagę skakał po siedzeniu, próbował przejść do tyłu, szamotał się, zdjął kołnierz, i to 2 razy o w warunkach samochodowych za pierwszym razem źle mu założyłam. Dobrze, że szwów nie pozrywał, ani oczy nie uszkodziła bo było chwilami ostro. Ta podróż tak mnie wykończyła mnie, że ledwo żyłam jak dojechałam do domu. Mężah pomógł mi zapakować Mgiełka w kołnierz, napoiłam go odrobina wody i poszliśmy spać.
W nocy ten mały koci gad wlazł na strych... i utknął. Mężah go w nocy po cichaczu ratował. Wiecie, że nie chciał się przyznać do tego, ale go przyłapałam. To taki typowy facet. Udaje, że go nie obchodzi, ale mielonego mięska podrzucił, żeby kocio miał jedzonko, mleczka dolał, ściągnął ze strychu, ale tylko wtedy kiedy nikt nie widzi, albo on nie ma świadomości, że widzi.
A dzisiaj już byliśmy na smyczy na spacerku. Dałam antybiotyk, kropelki do oczków, posmarowałam maścią, a teraz Mgiełuś śpi.
A Mężah już w trasie. Rano odprowadził Mimiśka do autobusu, spakował się, ja dogotowałam jedzonko, spakowałam wałówkę i wyprawiłam mego mężczyznę teraz tak mi smutno, cicho i pusto. Kurcze niby tylko 4 dni z kawałkiem piątego, ale kurcze teraz tak atakuje mnie pustka.
A teraz idę odkurzać samochód po wczorajszych zapasach z Mgiełkiem bo zapas sierści w nim zostawił.
P.S. Wiecie, że dzisiaj o 10.21 przywitaliśmy kalendarzową jesień?
Sanczeza też to czeka :)
OdpowiedzUsuńKochana nie sadze, że czeka Go plastyka trzecich powiek hehehe
UsuńTo co go czeka jest o wiele mniej problematyczne i szybsze w zagojeniu.
O kurczę, to miałaś "wesoło"... Oby szybko się teraz wszystko goiło, i zapomnicie o tym oboje.
OdpowiedzUsuń