środa, 7 października 2015

Hardcore...


Czuje się tak parszywie, że już bardziej nie można.
Źle mi.
Mimo, że okres wzmożonego rzygania mam za sobą ( o dziwo!), to i tak jest bardzo źle. No i muszę powiedzieć, ze pobiłam swój rekord z pierwszej ciąży. Z Mimiśkiem mój max wynosił 7 razy dziennie. Teraz tydzień temu było 8 razy. Po każdej próbie zjedzenia czegokolwiek i wypicia czegoś innego niż woda. Od zeszłego wtorku dzięki tabletkom na takie okazje moja aktywność klozetowa stopniowo malała. Także cieszę się z max trzykrotnych przytulanek z panią muszlą klozetową.
Niemniej ciągły ból głowy, mdłości, ucisk w brzuchu ( bez obaw to żołądek), niemożliwość zjedzenia czegokolwiek bez atrakcji żołądkowych, mięsowstręt ( tak ogromne mdłości mam od mięsa, że dziecku kanapkę z synecka oraz zwierzaki karmię na długim wdechu bo inaczej wiadomo gdzie się kończy), tak potworne zmęczenie, że usypiam po 10 razy dziennie ( bo mnie non stop Mimiś budzi po coś), a w nocy śpię od 20 do 7 rano ( czyli dokładnie jak Mimisiek), osłabienie, powodują, że mam wyrzuty sumienia względem Mimiśka bo zwyczajnie ma mam siły na zabawy z nim, bo samo przygotowanie posiłku dla niego to dla jest naprawdę wyzwanie. Także nie umiem się cieszyć z tej ciąży. No staram się, ale nijak nie dam rady. No i z tego powodu czuje się tak okropnie psychicznie, że wyć mi się chce. Bo co ze mnie za matka. Kocham Mimiśka nad życie, a tej drugiej istotki w brzuchu nie potrafię, bo ona kojarzy mi się jak na razie ze wszystkim co negatywne... z ograniczaniem mnie dla Mimisia, z bólem, złym samopoczuciem, z tym, że na nic absolutnie nic, nie mam siły i wiecznie się źle czuje. Sama nie wiem. To takie ciężkie i okropne. Może, żeby to byłą zaplanowana decyzja byłoby inaczej.... Niestety ten mój misz masz uczuciowy, taki kołowrotek psychiczny powoduje szok  z samego faktu, że cos co uważałam za całkowicie nie możliwe i co mój mózg oswoił jak całkiem normalny fakt stało się. Ot tak po prostu.

Mężah mnie nie rozumie. On i wszyscy w około się cieszą, a ja nie umiem.  Nikt nie wiem jak te wszystkie dolegliwości dają mi się wznak, nikt nie wie jak jest mi ciężko, bo niby skąd? W sumie to nikt nawet nie próbuje. Nawet tego nie chce. Jakoś lżej mi udawać, że wszystko jest dobrze niż się tłumaczyć bo się tego wstydzę, Ale ile można.

Już wiem, że z Mimiśkiem to ja miałam lajt. Rzygałam, ale potem mogłam spać... Rzygać i spać.
Teraz jest Mimiśiek, za którego jestem odpowiedzialna i muszę mimo, że ledwo stoję na nogach i kreci mi się w głowie, mdli mnie i rzygam, wstać i pomóc mu zrobić te kupkę, zrobić jeść, pobawić się z nim chociażby czytając co i tak poważnie nadwyręża moje siły. Zasypiam co chwile a on mnie budzi, a ja mam wyrzuty sumienia, że coś mu się mogło stać jak ja tak sobie odpłynęłam sama nie wiem kiedy.

No i jeszcze boli mnie okropnie gardło, a ja nawet nie mam siły jechać do apteki po jakieś przeklęte tabletki!

Czy mam pretensję do Mężaha? O jego pracę nie. Absolutnie. Aczkolwiek chyba w tym temacie jak bardzo bym chciała aby mój mąż codziennie po 17 wracał do domu i mnie odciążał chociażby od zrobieniu kolacji Mimiśkowi nie wie nikt. Niestety jak mieć przesrane to na całej linii.



* Mimisiek nie chodzi do przedszkola bo kaszlał jak gruźlik i smarkał i prewencyjnie chcę go zatrzymać i dobrze wyleczyć bo kuźwa niedoleczone to, to mi się może ciągnąć do usranej śmierci. Wolę raz się przemęczyć i jego też niż co tydzień słuchać nowego odnawiającego się kaszlu gruźlika, który nie daje spać po nocach nikomu.



Ok wyżaliłam się.
Ciut mi lżej....

Idę chyba sobie porzygać.
Na żołądku tez będzie lżej.

 Byle dotrwać do jutra bo Mężah wraca...A potem liczę, że będzie lepiej



P.S. Ja wiem, że modne jest cukierkowe opisywanie ciąży, ale kuźwa jak moja taka nie jest i nigdy nie będzie to ściemniać nie zamierzam.

7 komentarzy :

  1. Jakbym czytała o swojej drugiej ciąży - z tym, że ja nie rzygałam ale mnie mdliło cały dzień i drażnił mnie zapach kawy, a pozostałe jak u Ciebie. Może Ci poprawi samopoczucie fakt, że ja sadzałam starszą córkę na łóżku przed laptopem i oglądała bajki, a ja w tym czasie spałam, jak się bajki kończyły albo coś potrzebowała to mnie budziła. Też miałam wyrzuty sumienia, że powinnam się nią lepiej zająć, ale nie miałam siły, lepiej się czułam kiedy mogłam się chociaż pół godz. zdrzemnąć. Więc nie jesteś wyrodną matką :) A samopoczucie polepszy się z czasem, głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to chyba już taka reguła, jak widzę, że drugie ciąże są fizycznie bardziej wyczerpujące... Ja z Elizą miałam mdłości, ale takie książkowe- czyli poranne i od 10 spokój... Co pozwalało mi żyć i pracować do prawie 5miesiąca. Przy Lilce myślałam, że umrę :( Nie zwymiotowałam ani razu, ale nie wiem, czy to nie byłoby lepsze, niż te pieprzone mdłości przez CAŁY, CALUTKI dzień! 4miesiące wyjęte z życia. Nie byłam wstanie nic robić, poza naprawdę podstawowymi czynnościami, jak jedzenie dla Elizy i moja toaleta, umycie głowy Elizie i to koniec moich możliwości w tamtym okresie. Tyle, że tak jak piszesz- my się jednak staraliśmy o to dziecko, więc łatwiej było od strony psychicznej, a to naprawdę wiele zmienia.
    Nie miej wyrzutów sumienia. Życie czasami mocno nas zaskakuje, czasami trudno się cieszyć z takich niespodzianek, często ta radość przychodzi z czasem i wierzę, że u Ciebie też tak będzie.
    Dobrze by chyba jednak było, żeby ktoś Ci teraz pomógł. Masz kogoś takiego? Mama? Teściowa? Siostra? Mi bardzo pomogła mama i koleżanka- nasze dzieci chodziły razem do klasy, więc przez te 4miesiące zabierała i odbierała ze szkoły Elizę. To była naprawdę wielka, nieoceniona pomoc.
    Trzymam za Ciebie kciuki i mocno ściskam :*
    Ps. Wolę te szczere blogi, od tych przelukrowanych- bo właśnie na nich, to mnie się chce rzygać :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. W tym czas ja też bardzo często pozwalałam Elizie na bajki i granie na kompie. Wiem, wiem- nie tak powinno być, ale coś za coś. A ja jakoś musiałam przetrwać ten czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta odbudowałaśmoje poczucie własnej wartości, czyli ze mną jest wszystko w porządku, skoro chcąc zrobić obiad/posprzątać/wstawić pranie czy cokolwiek innego włączam bajkęi biorę się do działania. A myślałam, że wszystkie dzieci (cóż poza moimi rzecz jasna ;) oglądają bajki maksymalnie 15 min dziennie. A gotowania i ogarnięcia po gotowaniu w 15 min jeszcze nie dałam rady zrobić ;)

      Usuń
  4. Odpowiem Wam zbiorczo bo dzisiaj czuje się jedna noga na tamtym świecie, ale oddałam krew na te wszystkie badania i brak 5 fiolek robi swoje.

    Ja się przyznaję, że żeby nie bajki to ani bym nie posprzątałam, ani nie ugotowałam ani tym bardziej nie dałby się po inhalować ten mój mały skarb. Bez skrupułów z nich korzystam, zwłaszcza teraz w moim stanie. Mimiś ma labę i może się bawić praktycznie wszystkim.
    Mężahem nacieszyłam się 1,5 dnia i musiał jechać, ale schowałam dumę i w ogóle wszystko do kieszeni i zadzwoniłam po mamę ( teściowa mam 1300 km od siebie, ale pewnie jakby nie było wyjścia to ona jest kochana i rzuciłaby wszystko i przyjechała pomóc). Co jak co, ale z rozszalałym 3,5 latkiem to musi się zająć ktoś na chodzie a nie z zawrotami głowy jak stad do afryki i ciśnieniem 94/71, a poza tym za bardzo boje się o Mimiśka, żeby w takim stanie zostawać sama ( Mężah chciał nawet odwołać wyjazd, ale przyjazd mojej mamy go przekonał, że damy radę).
    Liczę, że niebawem zbiorę się do kupy.

    Dziękuję dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj się. Dobrze, że dodatkowe siły i para rąk już w drodze do Ciebie :)
      Buziaki

      Usuń
  5. Kochana, zawsze zrzucaj z siebie, to co na wątrobie. Ja wiem, że na pewno nie jest łatwo, bo sama nie wyobrażam sobie siebie w takim stanie. Ja nawet nie poczułam czym jest rzyganko w ciąży, ale wiem, jak zdycham przy rzyganiu. Mam nadzieję, że wkrótce ulży :*

    OdpowiedzUsuń