sobota, 20 lutego 2016

Bo jak tylko mąż wyjedzie to wszystko się psuje....


Taak. Mężu siedział w domu 6 dni, prawie tydzień i wszystko działało jak ta lala. Mężu zdążył wyjechać z domu i się zaczęło...


Mężah pojechał, obsłużyłam pozostałego mężczyznę, ogarnęłam sajgon pomężowski ( bo po jego wyjeździe to ja mam sprzątania na dwa dni zawsze, o ilości prania nie wspomnę) i zasiadłam z ciepłą herbatką na kanapie. A że kanapa znajduje się w sąsiedztwie rury więc często zupełnie odruchowo macam tę rurę co by sprawdzić ciepło. Szoku doznałam bo rura zimna. Po ustaleniu przyczyny  zimna, którą okazał się niedziałający ślimak w piecu ( bye bye wygodo bo jak prawie 3 lata temu Mężah dał mi wykład z pokazywaniem jak tę śrubę wymienić tak dzisiaj mogę podrapać się co najwyżej po głowie i powiedzieć yyy bo nie pamiętam nawet, gdzie leżą śruby trzeba wymienić) nie pozostało mi nic innego jak przestawić piec na ruszt ( cóż ekogroszek zaoszczędzimy) i rozpalić drzewem i tymże palić ( no nocą węglem). A jak się zapomina wyciorkiem przeczyścić ruszt po 2 miesiącach palenia ekogroszkiem to jak się włączy taki piec i dmuchawa zawieje to niepotrzebne już te szampony z aktywnym węglem za gruba kasę ( co to w ramach ciekawości kupiłam) bo od czubka głowy po czubek dużego palca u stopy terapia węglem murowana. Mimiś jako jedyny miał ubaw z mamy kominiarki. Jak się troszkę odeprałam to stwierdziłam, że skoro już brudna jestem to trzeba by było przywieźć drzewo i węgiel.  Dziecko się wywietrzyło w tym czasie, a ja przytargałam 2 taczki drzewa i taczkę węgla. Mimiś obskoczył największe błoto na podwórku, także wyglądaliśmy jak rasowa rodzinka. Hahaha.

Dobrze, że Mężah znowu ma ekspresową trasę i w środę wraca bo następne kłopoty zaczęły się przy obiedzie. Cóż. Ni mniej ni więcej tylko gaz się skończył. Dobrze, że mam rasowego męża i każda naprawa ma swoją kolejkę z wyjątkiem tych mega pilnych co to i jemu życie by utrudniły lub mi uniemożliwiły, bo już dawno mieliśmy wymienić płytę ceramiczną na gazową i wywalić kuchenkę gazową, ale zwyczajnie mu się nie chciało. a mi specjalnie nie zależało bo płyta służyła mi jako blat, a kuchenka nie przeszkadza. Jak widać czasami lenistwo się opłaca bo ja butli sama nie wymienię choćby nie wiem co, tak samo jak gazu do auta sama nie zatankuje,
Także ten tego płyta się przydała jak nic, Obiad mieliśmy przynajmniej, I do środy będzie haha.

Ale ale, żeby nie było zupełnie do dupy to znalazłam zatyczkę do kolczyka, wiecie taki mały pipek, którym zatyka się kolczyki w sztyfcie. I to jak znalazłam. Podczas odkurzania w łazience. I to w dodatku po tym jak ostatnio Męzah tam odkurzał, a ja ją spisałam na straty i jutro miałam zajść do jakiegoś jubilera i kupić nową, albo nowe kolczyki hahah A tu jak widać skoro prezent od Mężaha to mam nosić i basta.

A teraz czas zbudować tory kolejowy, miasto i bawić się bo obiecałam.

Miłego dnia :D


4 komentarze :

  1. Złośliwość rzeczy martwych. A nie masz jakiegoś ekstra sąsiada do pomocy? Można by połączyć szybką kawkę w miłym towarzystwie z pomocą sąsiedzką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam takiego sąsiada. Jak był poprzedni młody listonosz to się mężu krzywo na niego patrzyła bo za dobre stosunki miałam ( bo kompletowałam wyprawkę to bywał hurtowo i dużą ilością paczek haha)

      Usuń
  2. inna sprawa, że część współczesnych mężczyzn czy raczej chłopców tego wszystkiego o czym piszesz nie zrobiłaby, oni nie mają pojęcia o jakichkolwiek naprawach w domu, do wszystkiego wzywają serwis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój naprawi praktycznie wszystko... tylko inna sprawa, że albo musi mieć to swój czas jak mu najdzie ochota, albo być w domu hahah

      Usuń