Krótko i na temat.
Dobrze, że wczoraj przeczytałam książkę Asi. Miałam dzisiaj stworzyć recenzję i szlag by to trafił. Nasz limit zdrowia się chyba wyczerpał. Za dobrze było. Cały styczeń w sumie bez choróbsk... To luty zaczynamy z przytupem małym rzygankiem w przedszkolu... i ogólnym markotno-płaczącym nastroju. Luzzz... O ile pacjentowi wystarcza ciepłe mleczko, auta w TV kocyk na grzbiecie i obywa się bez kolejnym rzygankowych atrakcji. Ciekawe cóż to jest?
Niemniej w garnku na te okazję pyrka sobie rosołek. Zobaczymy, przeżyjemy, oby do jutra śladu nie było. W sumie dzieci są nieprzewidywalne, wiec wszystko w każdą stronę możliwe. Ja się trzymam tej lepszej. Was też proszę. aczkolwiek jak do popołudnia stan się nie poprawi jedziemy do miasta do naszej pediatry. Ku rozpaczy Syna. Jakoś za lekarzami nie przepada. Jakoś mu się nie dziwie, bo w ostatnim czasie aż za dużo białych kitli ogląda. Całe szczęście, że chyba wiosna idzie, bo inaczej tych 9 stopni na plusie na termometrze nie można nazwać. Więc wszyscy ściskajmy kciuki za temperaturę w górę i może pożegnamy wszelkie choróbska, złe nastroje i inne jesienno-zimowe dolegliwości.
Nom. To tyle.
a więc zdrówka :*
OdpowiedzUsuńOby oby...
UsuńMili pociąga nosem... no jestem ciekawa, jak się to skończy :/
OdpowiedzUsuńWyłącz tę bajkę bo może się wzruszyła.... Nie no żartuje. Mam nadzieję, że przejdzie bez śladu.
UsuńZdrowiejcie w oczach! jak nie rzyga po mleku to będzie ok.
OdpowiedzUsuńNie kubek mleka wypił i poszło. Powtórkę mieliśmy raz po wodzie...I narzeka na ból brzuszka.
Usuń