Ufff… nie
to, że mi ulżyło, że Mężah pojechał bo nie, ale ulżyło mi, że skończyłam
wielkie gotowanie. Dzisiaj Mężah dostał barszcz biały z kiełbaską i jajkiem,
gulasz z indyka, klops z jajkiem oraz spaghetti. I tak za każdym razem ( no
menu inne, wedle zamówienia) jak przychodzi ten sms ja staje przy garach i
zaczynam zwykle o 8, kiedy Mężah odprowadza Mimiśka na autobus, a kończę 12-14 zależy
co trzeba zrobić.
Ot taki standardzik kiedy się męża w trasę wyprawia i wiecie co usłyszałam? Że jestem jedną z niewielu żon, która aż taką wyprawkę robi. Mężah bez ściemy powiedział, że mu co po niektórzy jawnie zazdroszczą tak szerokiego menu. A wszystko dlatego, że nie pracuje zawodowo i mam kiedy to zrobić bez uszczerbku na zdrowiu, co sam Mężah przyznaje i tak nie naciska na powrót do pracy zarobkowej bo wie, że skończyłoby mu się to i owo, a żona nie byłaby na każde zawołanie no i te nieszczęsne skarpetki, spodnie, albo inna rzecz nie znalazłaby się zapewne tak szybko, jak to bywa kiedy na posterunku czuwa żona. Bo żona wie wszystko. Absolutnie. Nawet jak nie wie to i tak się domyśli gdzie mąż posiał to i owo, pod warunkiem, że nie jest to jakaś śrubka, wkręt lub inny tajemniczy sprzęt z tysiąca walizek z niezbędnymi do życia każdemu mężczyźnie.
Dla mnie jako żony często jest zaskakujące jak można nie pamiętać, że pieprzy stoi w małej szafce, obok okapu na najniższej półce skoro stoi tam odkąd się wprowadziliśmy czyli dobre 6.5 roku.Ale to potrafią chyba tylko mężczyźni.
A teraz jest tak pusto i cicho... Ech...
P.S. Mimiś się doczekał rowerka. Meżah w końcu kupił i zamontował brakujące kółeczka boczne, rączkę do prowadzenia i wyjmujemy kask i zaczynamy się uczyć jazdy. W końcu jak 12 stopni na dworze to żal nie skorzystać. Jeszcze muszę zakupić tylko dzwonek i chyba jakiś chłopięcy koszyk bo bez "niezbędnego do życia" osprzętu w postaci autek i innych dupereli chyba się nie obejdzie.
Rowerek będzie woził już trzecie dziecko... Niestety ani 2 dziecko ani jego rodzice ( mimo, że im pożyczyliśmy bo w końcu rodzina) go nie uszanowali więc braki w postaci kółeczek, raczki i reszty musimy dokupić bo wierzyliśmy, że wszystko wróci. Cóż. I tak jest całkiem dobrze, aczkolwiek rowerek po 1 dziecku wyglądał jak nówka ze sklepu, a po kolejnym bardzo dużo mu do tego brakuje. Dobrze, że następny rowerek tez po tym samym starszym dziecku nie pożyczaliśmy rodzince to wygląda wciąż jak nówka i do czasów Mimiśka tak bezie wyglądał.
O, to powodzenia w nauce jazdy. Mimisiowi pewnie się spodoba :))
OdpowiedzUsuńNa razie Mimiś jest mistrzem hamowania. Ćwiczymy w domu.
UsuńTo udanych prób życzę. U nas Przemek umie bez bocznych kolek ładnie ale się zaciął bo sie wywalił na ulicy i sie boi chce tylko po trawie jeździć. Wiec czekam aż się odetnie bo nic na siłę 😊 taka żonka to skarb normalny
OdpowiedzUsuńOd pół roku dręczę Mężaha o skompletowanie rowerka także Mimiś wcześniej nie miał szans na naukę, ale co się odwlecze to nie uciecze. Oby wiosna przyszła.
Usuńjeśli będzie musiał to się wszystkiego dowie (gdzie co jest)
OdpowiedzUsuńkiedy wyjechałam na MIESIĄC, Krzysiek nie zmienił ani razu ręczników i pościeli bo nie wiedział, że to się robi!
Mój poszedłby i kupił, ale postąpił jak Krzysiek.. zostawił.
UsuńA jak byłabym w zasięgu to co 5 minut dzwonił. Normalka.
Dobry zwyczaj - nie pożyczaj...
OdpowiedzUsuńJakoś tak czasami człowiek głupi łudzi się, że tym razem będzie inaczej..
UsuńTeż niezmiennie zaskakuje mnie, że o cokolwiek M. by nie pytał to ja zawsze wiem ;) Ale wczoraj rozwalił mnie na łopatki: poszedł położyć Kasię spać, dostał mleko, nagle słyszę: Ona nie chce, no to mówię, że na górze jest podgrzewacz, ale jest w nim zimna woda, ok włączę. Za jakąś chwilę schodzi, siedzimy coś tam oglądamy: Idziesz jej dać to mleko?, oo no właśnie idę, wchodzę po schodach i słyszę ale mleko nie stoi w podgrzewaczu, bo mi powiedziałaś że woda jest zimna.
OdpowiedzUsuńPo czasie to jest śmieszne, ale w tej akurat chwili... ubić jak nic.
Usuń