Ufff... psiska i kocisko otrzymali wszystko co wypadało im zaaplikować w tym okresie. I o ile z pipetami na kleszcze i inne sierściowe zwierzątka poszło szybko i sprawnie bo całe towarzystwo łącznie z kotem nie wiem czemu ale cieszyło się na mój widok z pipetami to z tabletkami na odrobaczanie w dwóch przypadkach było gorzej. Suczki na widok pasztetowej przybiegły z radością i pochłonęły dawkę wraz z leczniczym dodatkiem z prędkością światła to jeden skubaniec zeżarł podana pasztetową po czym wypluł tabletkę. To dałam w kiełbasce i pożarł na całe szczęście. Gorzej się sprawa ma z kotem. Znacie tę INSTRUKCJĘ no nie? Nooo to wiecie jak łatwo podać kotu tabletkę. Udało się tylko z dwoma draśnięciami i wystarczyła jedna tabelka. Żeby nie było wyrwy po pazurach mam ja nie kot. Kot wyszedł bez szwanku aczkolwiek sycząco-prychający i wielce obrażony, ale w jednym kawałku. Wyszedł baaaardzo szybko i wróci pewnie jak zgłodnieje. Ni wcześniej ni później,.
Szkoda tylko, że portfel mam lżejszy o 220 zł.
Aaaa. Po drodze jak wracałam z miasta z tymi przybytkami kociej i psiej kuracji zdrowotnej okazało się, że jechał za mną sąsiad. Zakomunikował mi iż powinnam zacząć jeździć zawodowo. Żeby nie było, że jak Mężah na tirach, bo to za proste. On zasugerował wyścigi. Ale zrobił to tak zabawnie, że nie gniewam się ani ciut ciut. Biedakowi pewnie siadło na ego bo mnie wyprzedzić nie mógł. Inaczej pewnie by nawet słowem nie pisnął i nie wysuwał podobnych propozycji.
A ja uwielbiam w taką piękną pogodę jechać SAMA, dodam. Muzyka, uchylone okno, cudowne ciepło i jedziemy. Oczywiście w granicach rozsądku, ale nie za wolno. Baaardzo rzadko mi się tak zdarza bo z dzieckiem trzeba spokojnie i bezpiecznie więc raz na jakiś czas można poszaleć.
Och... a My rozpoczęliśmy w niedziele jak jeszcze Mężah był sezon grillowy i trampolinowy. No nie pojechaliśmy do tej Białowieży co to mieliśmy w planach bo Mężah potrzebował jakieś części z giełdy samochodowej w mieście wojewódzkim a to w drugim kierunku. I okazało się, że nie my jedni potrzebowaliśmy części tudzież czegoś innego ( bo nie wiem po co ciągać niemowlaki w wózkach na giełdę samochodową w niedziele w piękną pogodę???) więc zanim wjechaliśmy i zaparkowaliśmy minęło dobrze ponad pół godziny. Ale nie żałuje aczkolwiek Mężah się nasłuchał marudzenia, najpierw Syna, a potem żony bo dłuuuugo.. Był pan z starymi odmianami drzewek i tak w końcu upolowała białą, dużą mięsistą śliwę, którą dobrze pamiętam z dzieciństwa. Dodatkowo wzbogaciliśmy sad o gruszkę lipcówkę oraz dwie jabłonie: antonówkę i złota renetę.
A że zrobiło się późno to na szybko wymyśliliśmy, że zabieramy Mimiśka do pobliskiego parku dinozaurów. Ojjj... żebym ja wiedziała, że nasze dziecko oszaleje z radości na widok tylu gadów i wydawanych przez nich dźwięków to byśmy tam już dawno pojechali. A tak miałam obawy, że te dźwięki mogą go przestraszyć, a okazało się, że niepotrzebnie. także kierunek któreś z następnych wycieczek to Bałtów ( tak zapowiedział tata synowi).
Zahaczyliśmy tez o Liroya Merlina bo Meżah szumne zapowiedział ( żeby nie było po mojej niedelikatnej perswazji, że jak posadzę tam byliny to skopie mu zadek jak zniszczy choć jeden liść wiec niech się spręży zanim kupie i posadzę tam te funkie), że po powrocie z trasy ociepli w końcu podmurówkę. Że też wielu mężczyzn zawsze do roboty musi mieć odpowiednia motywacje lub zmasowaną ilość zrzędzenia i przypominania swoich żon. Oj ciężkie jest życie żony.
A podczas zakupów spożywczych wpadliśmy na pomysł, żeby zakupić rzeczy na grilla i pogrilować na kolację. A Mimiś dodał, że chce trampolinę. Także po powrocie do domu, ja zabrałam się za przygotowywanie grilla, a Mężah za przygotowywanie trampoliny.
Wiecie jak pysznie smakuje pierwszy grill po zimie. Mniammmm. Mimiś nawet wychwalił.
A skakanie na trampolinie jest jeszcze fajniejsze :D
Mój W. Też byl w niedziele na giełdzie na szczęście zostałam w domu ale mówił ze ludzi była masa.... Nie wiem chyba ta pogoda wiosenna tak wpłynęła na nich. My jeszcze sezonu nie rozpoczęliśmy ale trzeba to nadrobić.
OdpowiedzUsuńOj koniecznie pogoda wręcz zachwyca.
Usuń:)) Aż mi narobiłaś chęci na prace w ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńOj kochana ja dzisiaj posadziłam 11 choineczek malutkich bo mi teść naniósł i żal mi ich się zrobiło. Ni i tradycyjnie grabiła i jeszcze myjnie zabawek Mimiśka zrobiłam - a to po powrocie po 11 z miasta.
UsuńMi się chce działać tylko dobija mnie chwilami nie chcenie mego męża, a niektórych rzeczy sama nie zrobię.
11 choinek? To las!
UsuńKlarka ja sadze przy siatce, żeby plot robiły. Mamy już 10 sztuk posadzonych przez Mężaha jakieś 8 lat temu i teraz już sięgają ponad dach domu ( nie to, że rosną koło domu bo trawka i sad jeszcze pomiędzy mamy), i są piękną ozdobą. Zwyczajnie dalej je posadziłam na takim niezagospodarowanym dotąd kawałku, który zamierzam zagospodarować. Tam mi pasowały. Żal mi ich było. no.
UsuńMogę zapytać skąd jesteś bo to chyba moje strony 😀
OdpowiedzUsuńNapisz e-maila. Bo publicznie nie chciałabym mówić.
Usuń