Hmm... Mimiś w zeszłym tygodniu przytargał jakiegoś wirusa co to kazał mi kaszleć i smarkać z nosa. Cóż po kilkudniowym areszcie udało nam się go pokonać aczkolwiek dziecko z zapasem energii bez gorączki i innych objawów niż cieknący nos oraz kaszlniecie od czasu do czasu ( najbardziej wieczorami) jest mega trudne w utrzymaniu i nie pozawala nic a nic na zrobienie tego co potrzeba i to wieczne szykowanie jedzenia. Ale przetrwaliśmy zwłaszcza, że pogoda współpracowała.
Niestety z momentem jak przyszła zimna zośka to Mimisiwoy wirus chyba załapał, że jego szansę przeżycia w Mimisku maleją więc sie przesiadła ma matkę i się zaczęło. O ile Mimiś chorobę przetrwał jakby nie był chory to ja.... Gorączka, łamanie w kościach, katar, kaszel, zupełnie brak siły i generalnie wrak człowieka. Dobrze, że Mężah był w domu bo nie poradziłabym sobie. Dopiero dzisiaj mi odpuszcza i jestem w stanie zrobić cokolwiek.
Ale już wracam do siebie.
I muszę się pochwalić i pochwalić mego męża jak wspaniale sobie poradził. Bowiem pierwszy raz w życiu ( bo jak był to jeździliśmy zawsze obydwoje) został zmuszony przez to, że ja nie byłam w stanie pojechać sam z synem na wizytę do pani doktor chirurg-urolog. Niestety wizyta prywatna bo Państwowo to moglibyśmy poczekać do 2 połowy stycznia 2017, a zależało mi na wizycie u pani ordynator dziecięcego oddziału chirurgi i urologi i specjalistki w tym temacie, a nie do byle chirurga bo jednak spawy siusiakowe to bliżej urologi niż chirurgi. A nasza domowa nie była pewna czy wszystko jest w porządku wiec kazał się poradzić specjalisty i okazało się, że Panowie poradzili sobie wzorcowo. Mężah nie miał problemu z trafieniem i rejestracją, a Mimiś tak oczarował lekarkę, że rozmowa trwała 10 razy dłużej niż badanie i okazało się, że nie mamy się czym martwić. Także chociażby dlatego warto było te 100 zł wydać aby być spokojnym i by dziecko było spokojne.
No i warto było dać ten czas sam na sam moim panom. W końcu nie mają go za dużo.
Teraz Mężah znowu jest w trasie. Tym razem Włochy.
A Mimiś śpiewa mi piosenki na wtorkowe przedstawienie z okazji dnia mamy i taty i co chwilę powtarza swój wierszyk. Także jest fajnie, No i czekamy na tatę.
U nas w poniedziałek jest i tworzę kostium wiewiórki :)
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście na galowo :D
UsuńI mamy we wtorek. Modle się aby Mężah z trasy wrócił i zdążył.
A gdzie ta Pani chirurg urolog przyjmuje? Bo mamy to samo zmartwienie: (
OdpowiedzUsuńNa e-maila wyśle namiary.
UsuńMy mamy przedstawienie w środę 😃 a co do tatusiów to oni sobie doskonale radzą i u lekarza i ogólnie w papierkowych sprawach 😃
OdpowiedzUsuńNo może nie wszyscy, ale jak tak dać im szanse to potrafią mega pozytywnie zaskoczyć. I pomyśleć, że my kobiety często same nie dajemy im się wykazać.
UsuńBrawo mąż :)
OdpowiedzUsuńA jak.
Usuń