Nie wierzę, że już piatek.
Ostatni czas mi jakoś umknął.
Może dlatego, że cały weekend oraz poniedziałek nie miałam netu. I było mi dobrze. Serio. Ku mojemu zaskoczeniu taka awaria okazała się nie uciążliwa. A wręcz fajna.
W weekend dużo byliśmy na zewnątrz. Skorzystaliśmy z wesołego miasteczka w pobliskim miasteczku, lodów, a w niedziele w naszej gminie odbywał się festyn z okazji dnia dziecka z dmuchańcami itd itp za friko. Wiec mi się dziecko wyszalało ze znajomymi z przedszkola. Także weekend nam śmignął jak z bicza strzelił.
Potem zresztą tez czas nie stał i jakoś zrobił się piątek nie wiadomo kiedy i wypada coś napisać bo uznacie, że albo nie żyję albo przestałam pisać hahaha
Wczoraj byłam na ostatnim zebraniu w przedszkolu. Było podsumowanie i wstępne słowo na temat nowego roku i powiem Wam, że częściowo jestem zła. Co prawda mam przeczucie, że będzie jak bym chciała bo tak czy siak pójdę do pani dyrektor, ale od początku.
Obecna grupa Mimiśka zostanie rozbita. Dodam iż stanowiło je 8 trzylatków( już czterolatków) i 15 czterolatków ( już pięciolatków). W nowym roku dojdzie kilkoro początkujących pięciolatków wiec w tej grupie zostanie tylko 4 najstarszych czterolatków i ja bym chciała żeby Mimiś był w tej grupie bo teoretycznie maja to być najstarsze czterolatki z 3 pierwszych miesięcy roku i Mimiś się łapie. Tyle, że zonk polega na tym, że wiem, że na pewno jedno z obecnych dzieci jest ze stycznia, natomiast nie wiadomo czy więcej nowych dzieci nie jest z początku roku. Natomiast w tej młodszej grupie oprócz czterolatków i trzylatków maja się znaleźć jeszcze 2,5latki w liczbie trzech dzieci i to dla mnie jest jakaś pomyłka bo różnica miedzy czterolatkiem a 2,5 latkiem jest jak Rów Marjański ( nie to, że mam coś do młodszych dzieci w przedszkolu, ale trochę rozsądku) i nie chciałabym uwsteczniać mego dziecka tym bardziej, że wiem po tym roku jak dobrze podziałało na Mimiśka obcowanie ze starszym rocznikiem i ile on na tym zyskał. Dodatkowo tak nowa młodsza grupa będzie praktycznie nowa i będzie miała nową wychowawczynię i salę i to też jest dla mnie argument przeciw ( nie to, że jest to gorsza nauczycielka czy sla bo tak nie jest, ale to kwestia nowości i inności). Mimisiek zżył się z obecnymi kolegami i paniami i wiadomo nowe środowisko to niepotrzebny stres. No i tez wiadomo, że nowe dzieci będą wyć na początku i to tez mi się nie podoba, że mój syn miałby być znowu świadkiem takich zachowań bo to serio uwstecznia... bo może przyjść mu do głowy tez powyć, a takie zachowanie zdarzyło mu się chyba ze 2 razy w zeszłym roku i ewidentnie był by to ogromny regres. A nie po to moje dziecko chodzi do przedszkola, żeby cofać się tylko, żeby się rozwijać. Jakbym chciała żeby nie uczył się nowych rzeczy to by siedział ze mną w domu a ja miałabym te 2 stówy miesięcznie w kieszeni.
Niestety takie kombinacje alpejskie to wynik i tej beznadziejnej dobrej zmiany i braków lokalowych w przedszkolu co jest nie do przeskoczenia. Dyrektorka i nauczycielki są spoko i robią aby było jak najlepiej wszystkimi także do nich prezentacji nie mam bo winny jest system.
Nie wiem może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale mnie to na maxa zdenerwowało. I nie odpuszczę. Pogadam najwyżej z dyrektorką i poproszę. W końcu kiedyś pani była matematyczną mego męża, który był jej pupilkiem i do tej pory ma do niego sentyment, A co za tym idzie do Mimiśka więc jest szansa, że spojrzy przychylnym okiem. A może samo się ułoży tak jak powinno i nic nie trzeba będzie robić. Trzymajcie kciuki oby tak było bo szansa jest wielka.
Ach te przedszkola.....
P.S. Jeszcze dzisiaj mam Mężaha w domu. Jutro już w trasę. Boże jak te dni kiedy on jest szybko mijają.
Potem zresztą tez czas nie stał i jakoś zrobił się piątek nie wiadomo kiedy i wypada coś napisać bo uznacie, że albo nie żyję albo przestałam pisać hahaha
Wczoraj byłam na ostatnim zebraniu w przedszkolu. Było podsumowanie i wstępne słowo na temat nowego roku i powiem Wam, że częściowo jestem zła. Co prawda mam przeczucie, że będzie jak bym chciała bo tak czy siak pójdę do pani dyrektor, ale od początku.
Obecna grupa Mimiśka zostanie rozbita. Dodam iż stanowiło je 8 trzylatków( już czterolatków) i 15 czterolatków ( już pięciolatków). W nowym roku dojdzie kilkoro początkujących pięciolatków wiec w tej grupie zostanie tylko 4 najstarszych czterolatków i ja bym chciała żeby Mimiś był w tej grupie bo teoretycznie maja to być najstarsze czterolatki z 3 pierwszych miesięcy roku i Mimiś się łapie. Tyle, że zonk polega na tym, że wiem, że na pewno jedno z obecnych dzieci jest ze stycznia, natomiast nie wiadomo czy więcej nowych dzieci nie jest z początku roku. Natomiast w tej młodszej grupie oprócz czterolatków i trzylatków maja się znaleźć jeszcze 2,5latki w liczbie trzech dzieci i to dla mnie jest jakaś pomyłka bo różnica miedzy czterolatkiem a 2,5 latkiem jest jak Rów Marjański ( nie to, że mam coś do młodszych dzieci w przedszkolu, ale trochę rozsądku) i nie chciałabym uwsteczniać mego dziecka tym bardziej, że wiem po tym roku jak dobrze podziałało na Mimiśka obcowanie ze starszym rocznikiem i ile on na tym zyskał. Dodatkowo tak nowa młodsza grupa będzie praktycznie nowa i będzie miała nową wychowawczynię i salę i to też jest dla mnie argument przeciw ( nie to, że jest to gorsza nauczycielka czy sla bo tak nie jest, ale to kwestia nowości i inności). Mimisiek zżył się z obecnymi kolegami i paniami i wiadomo nowe środowisko to niepotrzebny stres. No i tez wiadomo, że nowe dzieci będą wyć na początku i to tez mi się nie podoba, że mój syn miałby być znowu świadkiem takich zachowań bo to serio uwstecznia... bo może przyjść mu do głowy tez powyć, a takie zachowanie zdarzyło mu się chyba ze 2 razy w zeszłym roku i ewidentnie był by to ogromny regres. A nie po to moje dziecko chodzi do przedszkola, żeby cofać się tylko, żeby się rozwijać. Jakbym chciała żeby nie uczył się nowych rzeczy to by siedział ze mną w domu a ja miałabym te 2 stówy miesięcznie w kieszeni.
Niestety takie kombinacje alpejskie to wynik i tej beznadziejnej dobrej zmiany i braków lokalowych w przedszkolu co jest nie do przeskoczenia. Dyrektorka i nauczycielki są spoko i robią aby było jak najlepiej wszystkimi także do nich prezentacji nie mam bo winny jest system.
Nie wiem może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale mnie to na maxa zdenerwowało. I nie odpuszczę. Pogadam najwyżej z dyrektorką i poproszę. W końcu kiedyś pani była matematyczną mego męża, który był jej pupilkiem i do tej pory ma do niego sentyment, A co za tym idzie do Mimiśka więc jest szansa, że spojrzy przychylnym okiem. A może samo się ułoży tak jak powinno i nic nie trzeba będzie robić. Trzymajcie kciuki oby tak było bo szansa jest wielka.
Ach te przedszkola.....
P.S. Jeszcze dzisiaj mam Mężaha w domu. Jutro już w trasę. Boże jak te dni kiedy on jest szybko mijają.
u nas jest podobnie tylko że mamy 4 grupy i sa w jednej same maluchy 2.5 i 3 letnie w drugiej 4 latki w kolejnej 5 i mieszana 5-6 zerówka. Młody mi idzie do tej gdzie są same 5 latki bo nie daje do szkoły za rok więc ma jeszcze czas bo on z sierpniowych dzieci. Mam nadzieję że wszystko rozwiąże się po Twojej myśli
OdpowiedzUsuńBo wszystko co najlepsze to okropnie szybko mija :/
OdpowiedzUsuńrozmawiałam z kilkoma matkami dzieci przedszkolnych, gdzie nie ma grup wiekowych i okazuje się, że to rozwiązanie (w Norwegii tak jest wszędzie) znakomicie wpływa na rozwój dziecka, starsze czują się odpowiedzialne za młodsze, doskonale współpracują i rozwijają się. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuń